Był o włos od śmierci, teraz jedzie na EURO. "Miałem szczęście. Wykrwawiłbym się w minutę"
John McGinn sam może zaświadczyć, że jego życie mogło potoczyć się tak bardzo zupełnie inaczej. I to bez cienia przesady. - Wbił mi się w nogę na siedem centymetrów - opowiadał piłkarz. - Pojechałem na wizytę do chirurga, który powiedział mi, że miałem szczęście, że jeszcze żyję. Znajdował się milimetr od tętnicy udowej. Wykrwawiłbym się w minutę.
Ten tekst powstał w ramach ogólnoeuropejskiej współpracy największych mediów, pod nadzorem czołowego angielskiego dziennika, The Guardian. Nasz kraj w tym zacnym gronie reprezentuje redakcja portalu Meczyki.pl, z czego jesteśmy niezwykle dumni.
***
McGinn odnosił się do zakończonej kolcem tyczki treningowej, rzuconej przez ówczesnego kolegę z drużyny z St Mirren, Stephena Thompsona, podczas treningu w kwietniu 2015 roku. To był nieszczęśliwy wypadek, noga McGinna po prostu znalazła się na drodze. Po krótkim postępowaniu prawnym jego odejście z St Mirren zostało bez wątpienia przyspieszone. Hibernian ściągnęło tamtego lata pomocnika do siebie za niską, sześciocyfrową sumę, wraz z procentem od przyszłej sprzedaży. Pozostaje czymś w rodzaju tajemnicy, że żaden inny klub - Hibs byli wtedy w drugiej klasie rozgrywkowej - nie skorzystał z okazji. McGinn miał 20 lat i, mimo krnąbrnego charakteru, zademonstrował wystarczająco dużo we wcześniejszych blisko 100 meczach w dorosłym futbolu, by zasłużyć na dalszy rozwój na większej scenie.
Kultowy status McGinna na Easter Road - “lepszy od Zidane’a”, jak ogłosili wierszem kibice Hibs - został poparty rolą, jaką odegrał on w zespole z 2016 roku, który po raz pierwszy od 114 lat sięgnął po Puchar Szkocji. Poza tym, fanom spodobał się też jego styl gry, ten sam, który obecnie lubią oglądać obserwatorzy meczów Aston Villi i reprezentacji Szkocji. McGinn stanowi utrapienie dla rywali. Wykazuje się nieskończonymi pokładami energii i agresywnością, która nigdy nie przeradza się w lekkomyślność. Możemy debatować nad zasadnością spojrzenia na futbol, zgodnie z którym dynamizm przynosi więcej pochwał od artyzmu, ale szkoccy kibice uwielbiają takich zawodników. W odniesieniu do reprezentacji truizm stanowi fakt, że McGinn zawdzięcza swoją popularność również temu, że nigdy nie występował w którymś z klubów “Old Firm” (Celtic nieskutecznie próbował sprowadzić go do siebie z Hibs). Fani w Szkocji kochają wibracje, jakie wnosi on do każdego meczu.
Jak na zarabiającego kilkadziesiąt tysięcy funtów tygodniowo piłkarza na poziomie Premier League, McGinn zachowuje oblicze chłopaka z klasy robotniczej, któremu w życiu się powiodło. Gra, w klubie i reprezentacji, z entuzjazmem, jakiego tak często brakuje w nowoczesnej piłce nożnej. Jego nastawienie nie zmienia się z meczu na mecz. On nie chowa się na boisku niezależnie od tego, na jakim sam w danym spotkaniu występuje poziomie.
McGinn jest jednym z grupy szkockich zawodników, którzy znajdują się we właściwym wieku, by zebrać pozytywne doświadczenie na arenie międzynarodowej na przestrzeni kilku najbliższych, wielkich turniejów. Na mistrzostwa Europy pojedzie z ponad 30 występami w drużynie narodowej w dorobku. Nie będzie przesadą zasugerować, że powinien celować w uzbieranie ich 100. Ma 26 lat. Scott McTominay - 24, Andy Robertson - 27, Kieran Tierney - 23, Che Adams - 24, Ryan Christie - 26. Szkocja może się pochwalić silnym trzonem zespołu, który powinien postarać się zbudować więcej na awansie na nadchodzące finały Euro.
Jak sam przyznał, McGinn popełnił kosztowne dla reprezentacji błędy w roli głęboko ustawionego pomocnika. Nawet jeśli sugerowanie technicznych niedociągnięć u gracza występującego co tydzień na poziomie angielskiej ekstraklasy wydaje się niedorzeczne, zdarzają mu się mankamenty w posiadaniu piłki. Najlepiej radzi sobie pod wpływem impulsu. Selekcjoner Steve Clarke szybko zdał sobie sprawę, że McGinn dysponował masą atrybutów, dzięki którym w jakiś sposób trzeba było znaleźć dla niego miejsce w drużynie. Odpowiedź leżała w przesunięciu zawodnika Aston Villi bliżej bramki przeciwnika, a czasami nawet do roli, którą Clarke określił jako “wsparcie dla napastnika”.
McGinn odpłacił się selekcjonerowi za zaufanie zdobytymi bramkami. Ma już ich dwucyfrową liczbę. Najlepszą z nich było uderzenie piłki przewrotką na wagę remisu przeciwko Austrii. Kilka dni później McGinn rozegrał wyjątkowo słabe zawody w Izraelu, po którym ustrzelił jednak dublet przeciwko Wyspom Owczom. Fakt, że wystąpił we wszystkich rozegranych w odstępie kilku dni meczach eliminacji mistrzostw świata, ukazuje jego pozycję jako pewniaka w wyjściowej jedenastce. Jakość jego ostatniego wspomnianego występu stanowi tymczasem przykład tego, że nigdy nie rozpamiętuje nieudanego meczu. Szkockim napastnikom brakuje ostatnio skuteczności. Ta McGinna okazała się zatem dodatkowo cenna.
To nie jest piłkarz, którego powinno się ograniczać niepotrzebnymi, taktycznymi szczegółami. McGinn będzie z radością napierał na obrońców. Potrafi rozpoczynać ataki z drugiej linii. Niedawna dyspozycja strzelecka stanowi dowód, że jest zagrożeniem dla przeciwników. Podczas gdy odbiór piłki nie należy do jego najmocniejszych stron, fizyczność sprawia, że nie sposób łatwo go przepchnąć. Posiada też umiejętność prowokowania fauli ze strony nadgorliwych rywali. Alex McLeish, czyli bezpośredni poprzednik Clarke’a, porównał kiedyś styl gry McGinna do tego prezentowanego w przeszłości przez Garetha Barry’ego.
Zbliżywszy się do najlepszego wieku dla piłkarza, McGinn staje się pod każdym względem coraz lepszym zawodnikiem.
- Zawsze pozostał bardzo zrównoważonym chłopakiem - zauważył McLeish. - Są tacy gracze, którzy cały czas robią postępy.
Sześć lat temu, po wspomnianym incydencie w ośrodku treningowym, McGinn przechodził pierwszą dużą przemianę. Występ w finałach mistrzostw Europy wydaje się stosowną nagrodą za późniejszy progres, który jeszcze długo nie powinien ulec zahamowaniu.
***
Ewan Murray pisze dla dziennika The Guardian
Obserwujcie go na Twitterze @mrewanmurray
Tłumaczenie: Wojciech Falenta
***
Pozostałe teksty z serii EUROekspert powstałe we współpracy z The Guardian znajdziesz TUTAJ