Był mocnym punktem Wisły Kraków, ma za sobą fatalną rundę. "Cień dawnego piłkarza"

Wielki zjazd piłkarza Wisły. A był mocnym ogniwem. "Cień samego siebie"
Krzysztof Porebski / pressfocus
Dominik - Budziński
Dominik Budziński13 Dec 2024 · 16:45
Wisła Kraków zaległym meczem z Miedzią Legnica zakończyła swoje zmagania w rundzie jesiennej sezonu 2024/25, a to doskonała okazja do pierwszych podsumowań. Kto zawiódł najbardziej? Kogo można pochwalić? Od kogo należy wymagać więcej? Drużyna z Reymonta ląduje pod naszą lupą.
Trwający sezon to dla Wisły Kraków istny rollercoaster. Z jednej bowiem strony “Biała Gwiazda” jako pierwszoligowiec potrafiła wyeliminować dwóch rywali w eliminacjach Ligi Europy i Ligi Konferencji, a nawet rozgromić na wyjeździe mocne belgijskie Cercle Brugge. Z drugie zaś ten sam rywal okrutnie zbił ją w Krakowie (6:1), powtarzając wyczyn Rapidu Wiedeń, który wygrał w identycznym stosunku, dość mocno weryfikując możliwości klubu z Reymonta.
Dalsza część tekstu pod wideo
Przygoda z Europą, mająca być jedynie dodatkiem, swoistą wisienką na torcie, nagrodą za sensacyjny triumf w Pucharze Polski, była zatem słodko-gorzka. I to samo można w zasadzie napisać o rywalizacji w Betclic 1 Lidze. Tam Wisła zaczęła fatalnie, potem już pod wodzą Mariusza Jopa poszła mocno w górę, by ostatecznie zaliczyć kiepski finisz rundy. Od ściany do ściany. Od euforii i nadziei, do kolejnego rozczarowania.
Po 19 kolejkach “Biała Gwiazda” zajmuje w tabeli siódme miejsce, a więc znajduje się tuż za strefą barażową. I to właśnie baraże powinny być w tym momencie głównym celem Wisły. Bezpośredni awans, który dają tylko dwie pierwsze lokaty, odjechał dość wyraźnie.
Po tym krótkim wstępie skupmy się natomiast już na personaliach. Kogo w Wiśle Kraków trzeba chwalić najmocniej, a komu należy się świąteczna rózga?

Oni byli najlepsi

Angel Rodado

Nic szczególnie kontrowersyjnego. Hiszpański napastnik kapitalnie wszedł w sezon i w pewnym momencie był nawet najlepszym strzelcem całej Europy. Potem miewał już większe przestoje, natomiast całościowo i tak dał “Białej Gwieździe” mnóstwo konkretów. W obecnej kampanii ma na koncie 19 goli i osiem asyst w 28 rozegranych meczach. Jak łatwo policzyć, bezpośredni udział przy trafieniach Wisły bierze średnio raz na spotkanie.

Łukasz Zwoliński

Jego transfer z Rakowa do Wisły w realiach pierwszoligowych trzeba było traktować jako prawdziwy hit. Zaledwie rok wcześniej Zwoliński strzelał przecież jeszcze gole w eliminacjach Ligi Mistrzów. Po przenosinach na Reymonta oczekiwano od niego zatem sporo, ale on potrzebował trochę więcej czasu na dojście do formy. Grał kiepsko, marnował sytuacje, często lądował na ławce, a jego los odmienił dopiero Mariusz Jop, który na stanowisku trenera zastąpił Kazimierza Moskala. Nowy-stary szkoleniowiec “Białej Gwiazdy” obdarzył 31-latka dużym zaufaniem, a ten odwdzięczył się wieloma bardzo dobrymi występami. W tym sezonie ma na koncie dziewięć goli i sześć asyst. Odpokutował za swój falstart.

Rafał Mikulec

Przyszedł do Wisły przed rozpoczęciem obecnego sezonu i dziś można stwierdzić już, że był to niezły ruch klubu z Reymonta. Mikulec miał oczywiście w ostatnich miesiącach także występy słabe i bardzo słabe, zwłaszcza w europejskich pucharach, ale na boiskach Betclic 1 Ligi, która jest jednak dla Wisły priorytetem, zawodził rzadko. W defensywie miewa czasami problemy, choć i na tym polu poczynił postęp, ale szczególnie groźny jest w grze do przodu. Momentami spisuje się tam lepiej niż klasyczni skrzydłowi “Białej Gwiazdy”. Trudno uwierzyć, że dopiero w ostatnim meczu 27-latek zaliczył premierową asystę, bo naprawdę wiele jego rajdów może się podobać. Na koncie Mikulec ma też dwa gole. Oba strzelone w zwycięskim meczu z Pogonią Siedlce.

Patryk Letkiewicz

Pierwsze miesiące sezonu spędzał jeszcze na ławce lub trybunach, ale pod koniec września wskoczył do składu i nie oddał już miejsca w podstawowej jedenastce podczas zmagań ligowych. Zagrał w 11 meczach, zachował cztery czyste konta, stracił tylko osiem bramek, a przy okazji rozwiązał też Wiśle problem z młodzieżowcem. W swoich poczynaniach nie był oczywiście perfekcyjny, pewnie przynajmniej kilka razy można było mieć do niego mniejsze lub większe uwagi, ale zdecydowanie częściej zasługiwał na pochwały. Miewał interwencje wręcz znakomite, dawał drużynie spokój (co za nowość po czasach Alvaro Ratona), solidnie grał nogami. Jest w tym chłopaku spory potencjał.

Oni byli najgorsi

Bartosz Jaroch

Równia pochyła. Jaroch rozgrywa właśnie swój trzeci sezon w Wiśle Kraków i można odnieść wrażenie, że z roku na rok prezentuje się coraz gorzej. A swego czasu był to przecież naprawdę mocny punkt drużyny. Wtedy pewny defensywie i groźny pod bramką rywali. Teraz mocno zagubiony, zwłaszcza przy podstawowej robocie w tyłach. Zawalił drużynie w tym sezonie przynajmniej kilka goli, a świeżo w pamięci możemy mieć jego bardzo słaby występ w Warszawie, gdzie Wisła przegrała z Polonią. I nawet pięć asyst, które 29-latek zgromadził w tej kampanii na swoim koncie, nie zamazuje niezbyt przyjemnego obrazu. Gdyby przez większą część rundy problemów ze zdrowiem nie miał Dawid Szot, być może Jaroch z taką formą byłby po prostu poza składem.

Wiktor Biedrzycki

Drugi z kandydatów na antybohatera rundy. Biedrzycki tego lata przyszedł do Wisły z Bruk-Betu, co istotne, nie za darmo. “Biała Gwiazda” zapłaciła zatem za defensora, który w debiucie wyleciał z murawy po otrzymaniu czerwonej kartki, a potem jeszcze dwukrotnie z tego samego powodu nie mógł kończyć swoich występów. Poza tym zaliczał sporo kiepskich interwencji i zwłaszcza w pierwszej części sezonu przyprawiał kibiców o bardzo mocne bicie serca. Nieco lepiej wyglądał pod koniec rundy, gdy dość niespodziewanie dostał od Mariusza Jopa kilka kolejnych szans po okresie całkowitego niebytu. Co jednak ciekawe, jego powrót do jedenastki zbiegł się w czasie z dołkiem “Białej Gwiazdy”. Nie warto skreślać jeszcze 27-latka, natomiast trudno przypuszczać, by został on nagle ostoją defensywy.

Skrzydłowi

Zbiorowa rózga dla skrzydłowych Wisły, którzy jak jeden mąż irytowali fanów Wisły swoją nieporadnością. Notorycznie zawodził Jesus Alfaro, mogący “pochwalić się” bilansem dwóch goli i jednej asysty, natomiast Angel Baena, choć liczbowo wyglądał wyraźnie lepiej (jeden gol, osiem asyst), też zbyt często okazywał się po prostu jeźdźcem bez głowy.
Mateusz Młyński i Piotr Starzyński zaliczyli tak słaby początek sezonu, że od dawna są już poza kadrą, Tamas Kiss miał zdecydowanie zbyt mało przebłysków, Federico Duarte zachwycił tylko wówczas, gdy akurat został przesunięty na inną pozycję, a Olivier Sukiennicki, rzucany po pozycjach, po fajnym starcie stał się wrakiem piłkarza.

Przeczytaj również