Bundesliga ma kolejnego supersnajpera. On jeszcze może zagrać w Liverpoolu. "Tata Juergen czeka"
W związku z kontuzjami Erlinga Haalanda i Patrika Schicka sobotnie spotkanie Unionu Berlin z Bayernem Monachium jawi się jako pojedynek dwóch najlepszych aktualnie napastników Bundesligi: Taiwo Awoniyiego oraz Roberta Lewandowskiego. Ten pierwszy wreszcie zakończył wieloletnią tułaczkę. I potwierdza swój dobrze znany od wielu lat talent.
- Czekałem na to od wielu lat - powiedział na początku sezonu napastnik Unionu Berlin. - Jestem naprawdę szczęśliwy, że mogłem to osiągnąć.
Świeżo upieczony reprezentant Nigerii w końcu ma stałego pracodawcę.
Kary cielesne
Ta historia wielkiego talentu zaczyna się na ulicach Ilorin, czyli siódmego najbardziej zaludnionego miasta Nigerii. To tam Taiwo Awoniyi zaznał prawdziwej biedy.
- Jestem tą samą osobą, która prosiła kolegów o jedzenie, ponieważ moi rodzice byli biedni - wyjawił kilka miesięcy temu 24-letni dziś piłkarz w rozmowie z nigeryjskim portalem “Opera News”.
Rodzice obecnego zawodnika Unionu nie mieli łatwego życia. Również dlatego, że ich syn od najmłodszych szkolnych lat regularnie znikał z domu, a w jego poszukiwania angażowała się cała rodzina. Co robił w tym czasie młody Taiwo? Zawsze to samo. Jak gdyby nigdy nic, grał sobie w piłkę nożną. Sytuacja miała stać się na tyle nieznośna, że ojcu piłkarza, jak on sam przyznał po latach, zdarzało się stosować cielesne kary, by zniechęcić syna do futbolu. Solomon Awoniyi nigdy nie podejrzewał bowiem, by jego Taiwo miał choćby cień szansy na zostanie profesjonalnym sportowcem.
Wszystko zmieniło się w 2010 roku. To wtedy lokalna drużyna United Football Academy, w której trenował przyszły gracz Liverpoolu, poleciała do Londynu na turniej piłkarski organizowany przez koncern Coca-Cola. Awoniyi przywiózł ze stolicy Wielkiej Brytanii nagrodę dla najlepszego zawodnika rozgrywek. A co znacznie ważniejsze, został tam wypatrzony przez ówczesnego reprezentanta kraju i zawodnika angielskiego Hull City, Seyiego Olofinjanę. Ten zaprosił utalentowanego nastolatka do dołączenia do Imperial Soccer Academy, znajdującej się w największym nigeryjskim mieście - Lagos.
- Początki były dla mnie bardzo trudne, ponieważ nie znałem tam nikogo - wspominał niedawno Awoniyi. - Bóg Wszechmogący, któremu służę, odmienił jednak moje życie i wprowadził mnie na poziom, którego nie byłem sobie w stanie wyobrazić.
Po zmianie klubu kariera rosłego napastnika nabrała rozpędu. Trzy lata później Awoniyi sięgnął wraz z młodzieżową reprezentacją Nigerii po mistrzostwo świata do lat 17. Podczas imprezy rozgrywanej w Zjednoczonych Emiratach Arabskich strzelił aż cztery gole, z czego jednego w półfinale przeciwko Szwecji (3:0) oraz dwa w ćwierćfinałowym meczu z Urugwajem (2:0). Najlepszym zawodnikiem tamtego turnieju został jego kolega z zespołu i obecny gracz Leicester City, Kelechi Iheanacho. W 2015 roku Awoniyi potwierdził następnie swoje nieprzeciętne umiejętności w trakcie mundialu do lat 20. W Nowej Zelandii Nigeria co prawda odpadła już w 1/8 finału. Jej napastnik zdążył jednak zdobyć w turnieju dwie bramki.
Syn Kloppa
Kiedy krótko po ostatniej ze wspomnianych imprez uznawany wtedy za jeden z największych talentów w światowym futbolu napastnik ukończył 18. rok życia, najmożniejsze europejskie kluby nie traciły czasu. Pod koniec letniego okna transferowego wyścig o Awoniyiego wygrał Liverpool. I tu zaczęły się schody. Nigeryjczyk ostatecznie nigdy nie zagrał bowiem w oficjalnym meczu “The Reds”. Zamiast tego, był bez przerwy wypożyczany. I to, delikatnie rzecz ujmując, raczej bez większego powodzenia.
Jego ligowy bilans z poprzednich sześciu sezonów przedstawia się następująco:
- sezon 2015/16 - 13 występów, 1 gol w FSV Frankfurt (spadek z 2. Bundesligi)
- sezon 2016/17 - 18 występów, 2 gole w N.E.C. Nijmegen (spadek z Eredivisie)
- sezon 2017/18 - 27 występów, 7 goli w Royal Excel Mouscron
- pierwsza połowa sezonu 2018/19 - 16 występów, 0 goli w Gent
- druga połowa sezonu 2018/19 - 9 występów, 7 goli z powrotem w Mouscron
- sezon 2019/20 - 12 występów, 1 gol w Mainz
- sezon 2020/21 - 21 występów, 5 goli w Unionie Berlin
Co ciekawe, w Liverpoolu długo wierzono w potencjał sprowadzonego za równowartość ponad miliona euro napastnika. Udany okres gry w belgijskim Mouscron przekonał władze klubu z Anfield, by latem 2018 roku podpisać z Awoniyim nową umowę. Jego postępami interesował się także sam Juergen Klopp.
- Traktuje mnie jak syna - przyznał jakiś czas temu ciągle młody Nigeryjczyk. - Od czasu do czasu sprawdza, co u mnie słychać, dając mi nadzieję, że pewnego dnia będę mógł wrócić i grać na Anfield.
Na przeszkodzie rozwojowi kariery Awoniyiego w Liverpoolu stały również - a może przede wszystkim? - kwestie formalne. Jako reprezentant tylko młodzieżowych reprezentacji Nigerii utalentowany napastnik długo nie mógł otrzymać pozwolenia na pracę w Wielkiej Brytanii. Stosowny dokument otrzymał dopiero w maju tego roku. Awoniyi trenował następnie pod okiem Kloppa podczas letniego okresu przygotowawczego do sezonu. Ostatecznie nie miał jednak szans na przebicie się choćby do szerokiej kadry zespołu. Jeszcze w lipcu, za 6,5 miliona euro, wykupił go zatem Union.
Gol za golem
- Po wielu wypożyczeniach we wcześniejszych latach chcę w końcu znaleźć dom - skomentował swój transfer definitywny do Berlina Awoniyi. - Unionowi dużo zawdzięczam, dlatego czuję się szczęśliwy i dumny, że mogę znowu tu być.
Byłoby oczywiście grubą przesadą napisać, że Nigeryjczyk już w poprzednim sezonie należał do najbardziej wyróżniających się napastników w Bundeslidze. Z pewnością zdołał jednak dać próbkę swoich ponadprzeciętnych możliwości. Dorobek pięciu ligowych trafień skompletował na przestrzeni siedmiu kolejnych meczów rozegranych pomiędzy drugą połową listopada a początkiem stycznia. W tamtym okresie napsuł też sporo krwi obrońcom Bayernu Monachium, który potrzebował gola Roberta Lewandowskiego, by wywieźć ze stolicy kraju raptem jeden punkt (1:1). Następnie przez większość drugiej połowy ubiegłych rozgrywek Awoniyi leczył kontuzję.
- Poznaliśmy Taiwo w poprzednim sezonie i nabraliśmy przekonania co do jego atutów - uzasadniał latem sprowadzenie na stałe rosłego napastnika dyrektor zarządzający Unionu, Oliver Ruhnert. - Decydującymi czynnikami, dla których zrobiliśmy wszystko, by doprowadzić do tego transferu, były jego siła, poświęcenie oraz bezwarunkowa chęć do nauki i rozwoju.
O ile w poprzednim sezonie Awoniyi marnował sporo podbramkowych okazji (patrz: powyższy skrót ubiegłorocznego meczu z Bayernem), w bieżących rozgrywkach wydaje się momentami wręcz nie do zatrzymania. W pierwszych trzech kolejkach nowego sezonu Bundesligi za każdym razem wpisywał się na listę strzelców. Jeszcze lepsza jest jego aktualna seria. W lidze oraz rozgrywkach pucharowych trafiał, razem aż siedmiokrotnie, w sześciu ostatnich spotkaniach. W tym miesiącu Awoniyi wreszcie zadebiutował też w dorosłej reprezentacji Nigerii.
Czołówka klasyfikacji najlepszych strzelców niemieckiej ekstraklasy prezentuje się obecnie następująco:
- Robert Lewandowski - 10 bramek
- Erling Haaland - 9 bramek
- Patrik Schick - 8 bramek
- Taiwo Awoniyi - 7 bramek
Nic dziwnego, że mając w składzie tak skutecznego napastnika, który strzelił dotychczas ponad połowę goli zdobytych przez drużynę, Union przegrał jak na razie tylko jeden ligowy mecz (w Dortmundzie) i podobnie jak przed rokiem przystępuje do spotkania z mistrzem kraju, zajmując miejsce w czołówce tabeli Bundesligi. Przed środkowymi obrońcami Bayernu ciężki orzech do zgryzienia. Ich najbliższy bezpośredni rywal strzela bowiem większość swoich bramek po kontratakach, kiedy może wykorzystać swoje największe atuty: szybkość w połączeniu z siłą fizyczną oraz podania Maxa Kruse (trzy asysty przy trafieniach Awoniyi’ego w tym sezonie) czy Sheraldo Beckera (dwie).
Dla wreszcie potwierdzającego swój niezwykły talent napastnika sobotnie spotkanie będzie zresztą wyjątkową szansą. Awoniyi może znowu, ale tym razem z efektem końcowym w postaci wpisania się na listę strzelców dać się we znaki wielkiemu Bayernowi. Może też zgłosić swoje aspiracje do kolejnej przeprowadzki. W końcu pozwolenie na pracę na Wyspach już ma, a “tata” Juergen z pewnością raz na jakiś czas jeszcze zapyta, co słychać.