Bułgarska uciszona. Raków wbija gwóźdź do trumny mistrzowskim aspiracjom Lecha Poznań

Bułgarska uciszona. Raków wbija gwóźdź do trumny mistrzowskim aspiracjom Lecha Poznań
Paweł Jaskółka/Press Focus
To koniec. Tak mogą powiedzieć piłkarze i kibice Lecha Poznań w kontekście marzeń o obronie tytułu mistrzowskiego. Raków pokazał w ostatnich minutach niezwykły mental i przechylił szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Nawet po słusznie nieuznanym golu potrafił w ostatnich minutach dobić "Kolejorza" przy Bułgarskiej i wygrać z nim czwarty raz z rzędu.
Co z tego, że Lech Poznań potrafił zakończyć passę 737 minut Kovacevica bez straty gola. Co z tego, że miał pomysł na mecz w defensywie, jak w końcówce dał się zaskoczyć i dwoma ostatnimi meczami przy Bułgarskiej - Śląsk i Raków - wypisał się z gry o puchar i mistrzostwo Polski.
Dalsza część tekstu pod wideo
Nie ma się co oszukiwać. Dla Lecha to koniec marzeń o tytule, a Raków po tym meczu powoli może szukać odpowiedniego miejsca i lokalu do świętowania tytułu mistrza Polski w maju. Ktoś powie, że "jesienią jeszcze nikt nie został najlepszą drużyną w kraju", ale czy ktoś realnie oglądający naszą piłkę jeszcze wierzy, że drużyna Marka Papszuna po 15. kolejce mająca 7 punktów przewagi nad Legią i 13 nad Lechem, wypuści taką szansę z kieszeni?
A niedzielny mecz? Lech miał pomysł. Pokazał, że jest elastyczny taktycznie. To była nowość i dobrze. Ale znowu w końcówce dał o sobie znać mental Rakowa i długa praca Marka Papszuna ze swoim zespołem. Trener Rakowa, który w przeciwieństwie do Johna van den Broma był tego dnia na ławce rezerwowych, wiedział, jak reagować na fazy meczu. Wprowadził zawodnika, który dał jego drużynie wygraną. A Lech? Po raz ósmy z rzędu nie potrafi wygrać z Rakowem, z czego częstochowianie wygrali z "Kolejorzem" czwarty mecz z rzędu.
Lech znowu poniekąd przegrał na własne życzenie. O ile w defensywie do przerwy wyglądało to solidnie, to brakowało pomysłu na rozwiązania w ofensywie. Zmiany? Ciężko wytłumaczyć wejście w drugiej połowie jako pierwszych Marchwińskiego i Velde. Co oni mieli dać? Takie roszady są zmianami dla zmiany.
Marek Papszun w ostatnie cztery lata pokonał wszystkich czterech trenerów Lecha, jacy przez ten czas pracowali w Poznaniu. Szkoleniowiec wraz ze swoim sztabem i zespołem ma na "rozkładzie" Ivana Djurdjevica, Dariusza Żurawia, Macieja Skorżę i Johna van den Broma. Tylko ten drugi potrafił pokonać go dwa razy. Tak Raków znowu jest lepszy i postawił przy Bułgarskiej ważny krok w kierunku zdobycia upragnionego trofeum.
A Lech? W czwartek gra mecz o wszystko. O to, aby kibicom emocje w tym sezonie nie skończyły się już jesienią.
W Poznaniu mogą żałować. Spróbowali czegoś innego, ale znowu czegoś zabrakło. Jakości? Lepszych zmian? Sił w końcówce? Pewnie wszystkiego po trochu. W kontekście Lecha szkoda, że znowu dał się dwukrotnie zaskoczyć Rakowowi. I to zdecydowanie za łatwo. Po naiwnej stracie przed własną bramką i po stałym fragmencie gry. W meczu z tak dobrze zorganizowanym zespołem, kiedy popełnisz takie błędy, nie masz co liczyć na pozytywne rozstrzygnięcie. A takim na pewno nie byłby nawet remis. Raków pokazał siłę, bo w końcówce to on zamiast Lecha grał o trzy punkty. I je ma.

Przeczytaj również