Brak logiki, festynowy Narodowy, wróg Krychowiak. Słaby mental i dziwne słowa po meczu

Brak logiki, festynowy Narodowy, wróg Krychowiak. Słaby mental i dziwne słowa po meczu
Paweł Andriachiewicz
Minęło wiele godzin od spotkania z Wyspami Owczymi, a my nadal czujemy tego obrzydliwego kaca. Stadion Narodowy dawno nie widział tak słabego meczu, jeśli chodzi o piłkarską jakość. Wygrana tego pierwszego z pięciu finałów - skoro nazywa tak to Fernando Santos, to i my - jest plusem wraz z tym, że w niedzielę o spotkaniu z czwartku nie będziemy już pamiętać.
W Albanii zagramy na poziomie, zgarniemy kolejne trzy punkty i wskoczymy na pozycję wicelidera w grupie eliminacyjnej - zapomnimy o Wyspach Owczych. Sprawa potoczy się zupełnie inaczej - będziemy bić w Fernando Santosa jak w bęben, ale na podstawie spotkania z Albanią. I w takim scenariuszu pewnie będziemy selekcjonera żegnać.
Dalsza część tekstu pod wideo

Brak logiki Santosa

Mamy jeszcze kilka wniosków ze starcia z pół-amatorską reprezentacją Wysp Owczych. A w tym tekście nie chcemy się pastwić, po prostu zastanawiać się, co z czego wynikało.
Dyskusja o logice wyborów Fernando Santosa jest sensowna, bo jest tutaj od początku roku i już trzy razy zaskoczył wszystkich, w tym samego siebie. Pierwszy raz - kiedy dowołał już podczas zgrupowania Bartosza Salamona (nie spoglądając choćby na Mateusza Wieteskę z Ligue 1) i wystawił go w pierwszym składzie na Albanię.
Drugi - gdy pomijał Grzegorza Krychowiaka, doświadczony pomocnik wręcz publicznie skarżył się na brak jakiegokolwiek kontaktu ze strony sztabu reprezentacji, nawet w celu powiedzenia ’’dzięki, nie będziesz nam potrzebny”, a tu proszę - na Wyspy Owcze wychodzi w podstawowym składzie.
I przykład trzeci, już zresztą wiecie który - Paweł Wszołek zostaje dowołany w niedzielę wieczorem na zgrupowanie, które zaczyna się w poniedziałek, a kiedy trzeba coś zmienić, to z ławki pojawia się on na boisku jako pierwszy. I czas na pytanie - czego, drodzy Polacy, nie rozumiecie?
NIe poddajemy pod wątpliwość, czy były to decyzje dobre, bo Salamon i Wszołek piłkarsko się sprawdzili. To po prostu wybory dziwne. Ale Fernando Santos na pomeczowej konferencji stwierdził, że zbyt dużo dyskutujemy, kto gra, kto nie gra i co idzie za czym… Okej.

Krychowiak, czyli wróg publiczny nr 1

Przykład Grzegorza Krychowiaka zostawiliśmy na osobne akapity, bo to jednak postać, która grzeje każdego. Mianowicie - niemal każdy oglądający mecz z Wyspami Owczymi lub słuchający pomeczowych wypowiedzi pomocnika był co najmniej podirytowany.
Krychowiak zagrał bardzo słabo, nie jest to już piłkarz na intensywność gry jakiej wymagamy od reprezentantów Polski, zwłaszcza pierwszoplanowych. Ale argumentem za Krychowiakiem jest to, że wzniesie on naszą kadrę na wyższy poziom, jeśli mówimy o mentalności.
Po meczu Grzegorz powiedział, że humory po pierwszej połowie nie były złe, a wręcz przeciwnie. W taką mentalność celujemy? W wydzieranie się i przekleństwa w kierunku Kuby Kamińskiego, kiedy ten okazał Krychowiakowi niezadowolenie po słabym zagraniu pomocnika Abha Club?
Odbiór tego co się dzieje jest różny wśród poszczególnych reprezentantów. I naprawdę z sensem i na trzeźwo na reprezentację patrzy Arkadiusz Milik, co udowodnił i na konferencji prasowej na początku zgrupowania i w wywiadach pomeczowych.

Festynowy Narodowy

Zacznijmy od początku, czyli hymnu. Tutaj pierwsze zaskoczenie, bo na telebimach stadionu pojawił się Mazurek Dąbrowskiego w formie karaoke. Kibice przyjeżdzają wiele kilometrów, poza transportem płacą sporo za bilety, no umówmy się - są oni oddani tej reprezentacji i hymn znają. Można bronić tego argumentem, że było sporo dzieci, że to forma edukacji, ale… No nie idźmy w parodię.
Trybuny Narodowego są oczywiście mocno festynowe. Nie ma co z tym walczyć czy się na to obrażać, bo reprezentacja Polski jest dla każdego, a nie tylko dla kibiców śledzących wydarzenia piłkarskie na co dzień. Z ponad 50 tysięcy ludzi zebranych na stadionie, około 20 000 to były dzieci. I stadion absolutnie szalał po obu golach Roberta Lewandowskiego. Niech tak będzie, bo Narodowy to niekoniecznie miejsce do analiz taktycznych na żywo.
Swoją drogą Robert Lewandowski cieszył się z bramki zdobytej na Stadionie Narodowym pierwszy raz od 2 lat i 5 dni. I widać, ile dla niego ten rzut karny znaczył, zarówno przed jego wykonaniem, jak i po. A jak już o emocjach, to niebywałe wzbudził Kamil Grosicki, gdy pojawił się przy linii bocznej przed zmianą. Kibice skandowali jego nazwisko jeszcze zanim pojawił się na placu.
Fernando Santos w piątek dał zawodnikom wolne popołudnie. Najpierw trening, potem czas do dowolnego spożytkowania, też poza hotelem. Standard dzień po spotkaniu za każdego selekcjonera. A my czekamy na niedzielny mecz w Tiranie z nadzieją, że o Wyspach Owczych zapomnimy na dobre i będziemy pamiętać je tylko z sześciu ’’oczek” zdobytych na wrześniowym zgrupowaniu.

Przeczytaj również