Największe zagrożenie dla najlepszych klubów w Niemczech. Oni wiedzą, jak wydawać pieniądze

Największe zagrożenie dla najlepszych klubów w Niemczech. Oni wiedzą, jak wydawać pieniądze
Hasan Bratic/SIPA/PressFocus
Bieżący sezon Bundesligi dobitnie udowadnia, że nie wystarczy mieć pieniądze, by odnieść sukces. Znacznie ważniejsze jest to, by wiedzieć, jak te pieniądze wydawać. Za przykład może uchodzić Hoffenheim.
Mający chyba najmocniejszą kadrę w historii RB Lipsk, dopiero po zmianie trenera nadrabia stracony czas i dystans. Lars Windhorst wpompował w Herthę 374 mln € i traci cierpliwość. Już mówi, że był to błąd, ale nie pozwoli, by jego inwestycja padła, więc będzie łożył na klub kolejne środki. Ciekawa strategia, ale niech próbuje. Augsburg, ku zdumieniu 3/4 ligi, wykłada w zimie potężną - jak na swoje możliwości - kwotę 15 mln € na amerykańskiego nastolatka z MLS-u, który nijak nie jest w stanie rozwiązać doraźnych problemów zespołu w ofensywie.
Dalsza część tekstu pod wideo

Wiedzą jak

Takie know-how mają od lat w Hoffenheim. Oczywiście, można się zżymać na preferencyjne warunki, jakie stworzono właścicielowi klubu, biznesmenowi Dietmarowi Hoppowi, obejmując go wyjątkiem od reguły 50+1. Można się złościć, że to sztuczny twór, postawiony gdzieś tam na polu z kukurydzą, ale wiedzy, jak się robi dużą piłkę, nie sposób im odmówić. Portal “CIES Football Observatory” przygotował zestawienie, jak na rynku transferowym radziły sobie poszczególne kluby europejskie w minionej dekadzie. TSG Hoffenheim bije na głowę w tej klasyfikacji wszystkie pozostałe niemieckie kluby. Bilans transferowy za ostatnie 10 lat jest dodatni i wynosi 108 mln €. To daje TSG dziewiąte miejsce wśród wszystkich klubów w Europie (na czele są dwa kluby francuskie - Lille i Lyon).
W dużej mierze jest to zasługa Aleksandra Rosena, który od 2013 piastuje funkcję dyrektora sportowego klubu i ma doskonałą “czutkę” do ludzi. Przykład? Aż pięciu z 18 trenerów, jacy obecnie pracują w Bundeslidze, ma za sobą epizod w strukturach Hoffenheim (Julian Nagelsmann, Domenico Tedesco, Frank Kramer, Pellegrino Matarazzo i Sebastian Hoeness). Hoffenheim to dziś, obok Mainz, najlepsza trampolina do trenerskiej kariery w Niemczech, a Rosen to bez wątpienia jeden z najlepszych dyrektorów sportowych w lidze. Kwestia (niedługiego) czasu, kiedy upomną się o niego mocniejsze marki.

Ciągłość pracy

Hoffenheim to jednak nie tylko mądre wydawanie pieniędzy, ale też pochwała pracy organicznej. Mądrość Rosena uwidacznia się także w ciągłości pracy trenerskiej. Pomijając trenerów tymczasowych, średnia pracy szkoleniowców pod jego okiem sięga dwóch lat. Odkąd jest szefem, przez klub przewinęło się zaledwie pięciu pierwszych trenerów. Dla przykładu - w tym samym okresie w VfB Stuttgart “zużyto” ich aż 15. Rosen wytrzymał presję w poprzednim sezonie, kiedy to na Sebastiana Hoenessa sypały się gromy krytyki, także z wnętrza drużyny. Andrej Kramarić głośno wyrażał niezadowolenie ze sposobu gry zespołu w wywiadach dla chorwackich mediów i wydawało się, że najchętniej zmieniłby czym prędzej otoczenie. Hoeness nie chował urazy, pracował sumiennie dalej, a Rosen spokojnie czekał, okazując mu pełne wsparcie. W wywiadach prasowych podkreślał, że kibice mogą sobie patrzeć na wyniki i według nich oceniać prace trenera, ale on musi postrzegać pewne zjawiska z szerszej perspektywy. Uspokajał, że wszystko idzie we właściwym kierunku. No i miał rację.
tabela bundesligi 25.02
własne
Efekt pracy Hoenessa jest dziś taki, że drużyna gra bardzo inteligentny, miły dla oka i energetyczny futbol (czwarty w lidze pod względem wykonywanych sprintów i pierwszy pod względem intensywnych biegów), okraszony dużą liczbą kreowanych sytuacji (trzeci w lidze pod względem liczby oddawanych strzałów) a na dodatek udało jej się zerwać z “Kramariciodependencią”. Rok temu Andrej miał bezpośredni udział (gol lub asysta) aż przy 50% goli strzelonych przez zespół. Dziś to tylko 24%, do tego każdy z czterech meczów, w których Kramarić nie grał od pierwszej minuty lub nie wystąpił w nim ogóle, kończył się w tym sezonie wygraną TSG. Sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Dziś to Kramarić przystępuje do rozmów z klubem w sprawie nowej umowy w roli petenta.

Zarobiony Rosen

A propos przedłużania umów i podpisywanych kontraktów - Rosen nie zasypia gruszek w popiele. Ostatnie tygodnie były dla niego bardzo intensywne, bo posypała się cała seria nowych umów. Dłuższymi kontraktami z klubem związali się w ostatnim czasie David Raum, Benjamin Huebner, Kevin Vogt, Pavel Kaderabek, Ilhas Bebou i Georgino Rutter. Do tego udało się zatrzymać na dłużej arcyutalentowanego środkowego pomocnika Toma Bischofa z rocznika 2005, na którego zasadzało się kilka europejskich potęg, między innymi Bayern. Z bieżącej kadry, z ważniejszych zawodników, pozostały jeszcze tylko rozmowy ze wspomnianym wyżej Kramariciem. Do tego, pozyskano też na przyszły sezon kolejnych środkowych pomocników - perspektywicznego Finna Ole Beckera z St. Pauli oraz doświadczonego Grischę Prömela z Unionu Berlin, który wraca do Hoffenheim po sześciu latach.
Po co w zespole tylu piłkarzy z tej pozycji? Odchodzi Florian Grillitsch, a mówi się też o transferze Diadie Samassekou, który wzbudza duże zainteresowanie na rynku. Ponadto Hoffenheim chce mieć potrójne zabezpieczenie na każdej pozycji w środku pola. Ewidentnie szykują tam kadrę na europejskie puchary.
Rosen jednak już na bieżący sezon przygotował Hoenessowi bardzo szeroką i mocną kadrę, umiejętnie poruszając się po rynku transferowym. Dość powiedzieć, że aż 17 piłkarzy Hoffenheim wpisało się w tym sezonie na listę strzelców, a na dodatek aż dziewięć goli zdobyli zawodnicy wprowadzeni z ławki. To oczywiście najlepsze wskaźniki w całej lidze. Mimo pandemii i ograniczonych możliwości, Rosen potrafił wyszperać arcyciekawych piłkarzy za grosze, albo wręcz za darmo. Majstersztykiem okazało się pozyskanie za darmo Davida Rauma z drugoligowego jeszcze wtedy Greuthera Fuerth. Raum zawojował Bundesligę i błyskawicznie trafił do notesu Hansiego Flicka. Bez konieczności płacenia odstępnego ściągnięto też do Sinsheim Sebastiana Rudego, Angelo Stillera i Chrisa Richardsa (ten drugi na ponowne wypożyczenie), a wisienka na torcie to wyszperanie Georgino Ruttera, którego kupiono z Rennes za zaledwie 750 tysięcy €. W sumie pięciu piłkarzy, którzy albo są podstawowymi graczami TSG, albo ważnymi ogniwami w rotacji.
A co do Ruttera - warto go obserwować. To materiał na “9” dużej klasy. Szybki, dynamiczny, silny, dobrze grający tyłem do bramki pod kryciem, a do tego znakomicie radzi sobie w powietrzu mimo nie najwyższego wzrostu. Średnio notuje bezpośredni udział przy golu co około 100 minut gry, co plasuje go w czołowej dziesiątce ligi pod tym względem. Ma wszelkie dane ku temu, by być kolejnym po Roberto Firmino czy Joelintonie piłkarzem, którego Hoffenheim sprzeda w przyszłości za kilkadziesiąt milionów €. Więcej o utalentowanym napastniku przeczytacie TUTAJ.
Na co stać Hoffenheim w tym sezonie? Jeśli ktoś może naruszyć ustalony porządek pierwszej czwórki (Bayern, Dortmund, Lipsk, Bayer), to wydaje się, że Hoffenheim jest tego najbliżej. Nawet nie dlatego, że notuje nadzwyczajne wyniki, bo bywa z tym różnie. Dopiero co podopieczni Hoenessa zakończyli czarną passę trzech ligowych porażek z rzędu. Ale nawet w tych przegranych meczach pokazali się z bardzo dobrej strony. Kreowali sytuacje, prowadzili mecz - zabrakło w zasadzie tylko skuteczności. Są stabilni w swej grze, przewidywalni, w dobrym tego słowa znaczeniu. W zasadzie nie da się ich w pełni zneutralizować, bo potrafią grać zarówno atakiem pozycyjnym, jak i błyskawicznie wyjść z kontrą. Warto mieć ich na radarze, bo stać ich na wiele w tym sezonie.

Przeczytaj również