Bohater Chelsea traci blask. Coraz większe problemy Kante. "Rozstanie będzie logicznym ruchem"

Jeszcze niedawno N’Golo Kante wyznaczał standardy na pozycji defensywnego pomocnika i lądował w najlepszej jedenastce globu. Francuza trapią jednak problemy, przez które traci dawny blask. W obecnej sytuacji jego rozstanie z Chelsea wydaje się bardzo realne. Ba, z perspektywy klubu stanowiłoby nawet bardzo logiczne rozwiązanie.
Nierówna forma, problemy zdrowotne i wygasający kontrakt. Niewykluczone, że kibice Chelsea będą musieli pogodzić się z pożegnaniem jednego z najbardziej lubianych piłkarzy w klubie. N'Golo Kante bowiem od dłuższego czasu nie oferuje tego, co dawał w swym najlepszym okresie. Czyżby zachwycający niedawno cały piłkarski świat pomocnik odchodził w zapomnienie? Wątpliwości dotyczące jego osoby zaczynają się mnożyć.
Wydaje się, że niedługo może dojść do rozstania Francuza z klubem. Niedawno okazało się, że kontuzjowany Kante będzie pauzował przez cztery miesiące, a rozmowy w sprawie nowej umowy utknęły podobno w martwym punkcie. Obecna wygasa wraz z końcem sezonu, a 31-latek żąda długiego kontraktu. W obecnej sytuacji trudno jednak mu taki zaoferować, bo - pomimo wyrobionej marki i kilku udanych lat za sobą - to już raczej nie ten piłkarz, co dwa sezony temu.
Spadek formy
Pobyt N’Golo Kante na Stamford Bridge przyniósł mu wiele sukcesów. Zdobył tam m.in. mistrzostwo Anglii, wygrał Ligę Europy i Ligę Mistrzów, w międzyczasie triumfując z Francją na mundialu w Rosji. A gdy "The Blues" zwyciężali w Champions League, wybierano go najlepszym graczem obu spotkań półfinałowych oraz finału.
Nic więc dziwnego, że to właśnie na Kante opierano podstawową jedenastkę londyńskiej ekipy. Zwłaszcza że pod wodzą Maurizio Sarriego francuski zawodnik zaczął urozmaicać styl gry. Przestał być tylko wyrobnikiem, przecinakiem. Stawał się coraz bardziej wszechstronny, więcej dryblował i rozgrywał. To otwierało nowe możliwości i jeszcze zwiększyło jego przydatność. Jeszcze w 2021 roku N’Golo wylądował w jedenastce roku FIFA.
Potem jednak zaczęło się robić tylko gorzej. W grę Francuza wkradało się coraz więcej chaosu i niedokładności, brakowało mu też dawnego wybiegania. Chyba najlepszy tego dowód stanowił ćwierćfinałowy mecz Ligi Mistrzów przeciwko Realowi Madryt z poprzedniego sezonu, gdy spisywał się bardzo słabo i został zdjęty już w przerwie. A przecież dotychczas imponował właśnie w takich spotkaniach.
Coś po prostu było nie tak. Choć występował regularnie, zwykle czegoś mu brakowało. Gracz wybitny przestał się regularnie wyróżniać. Zaczął równać do średniej, a czasami i frustrować. Coraz częściej pojawiały się powątpiewające w niego głosy, o których niewiele wcześniej nikt nawet by nie pomyślał.
Coraz bardziej kruche zdrowie
Już wówczas pomocnikowi zaczęły doskwierać drobne, pojawiające się coraz częściej urazy. Z czasem zaczęły one odbijać się na formie, jakby wybijały go z rytmu. Gdy zachwycał w Leicester i trafiał na Stamford Bridge, jego wielki atut stanowił fakt, że był gotów do gry niemal zawsze. W mistrzowskich kampaniach ominął dokładnie jedno oraz trzy (jedno z powodu zawieszenia za kartki) spotkania. Tymczasem w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy wypadał z gry coraz częściej. Raz na dwa tygodnie, raz na trzy, czasami nawet na jeden mecz. Tu pojawiały się problemy z udem, tam z kolanem lub pachwiną. Powoli przestawało to kogokolwiek dziwić, choć dawniej prawie się nie zdarzało.
Piłkarz, który jeszcze kilka lat wcześniej sięgał po dwa mistrzostwa Anglii z rzędu z dwoma różnymi klubami i zmieniał postrzeganie niedocenianej często pozycji defensywnego pomocnika, zaczął blaknąć. Przyczyn takiego stanu rzeczy możemy szukać właśnie w coraz bardziej regularnie pojawiających się problemach zdrowotnych. Zaczęły się one podobno w okolicach zwycięskiego finału Ligi Europy z Arsenalem, jeszcze za kadencji Maurizio Sarriego, gdy zagrał mimo niedoleczonego urazu kolana. To miało rozpocząć nasilającą się falę zdrowotnych kłopotów Kante.
Teraz doświadczony pomocnik otrzymał kolejny cios. Z powodu kontuzji zagrał w obecnym sezonie tylko dwa razy. Miał wrócić do gry mniej więcej teraz, lecz pojawiły się poważne komplikacje. Francuz musi przejść operację. Czekają go kolejne cztery miesiące przymusowej przerwy.
Chelsea nie chce ryzykować
Kłopoty przyszły w naprawdę złym momencie, bo w Chelsea zmienił się trener. Wiele wskazuje na to, że Graham Potter będzie mógł skorzystać z usług N’Golo Kante dopiero mniej-więcej pół roku po objęciu sterów zespołu. Ten długi uraz francuskiego asa nadszedł więc w absolutnie najgorszej możliwej chwili. Oznacza też, że 31-latek od początku maja wystąpił w zaledwie pięciu na 16 możliwych meczów, a ta seria jeszcze zdecydowanie się wydłuży.
Poważny uraz mocno komplikuje pozycję negocjacyjną zawodnika, którego kontrakt wygasa wraz z końcem sezonu. Chciałby on bowiem otrzymać długoterminową umowę, podobną do tej, jaką otrzymał Kalidou Koulibaly. Senegalczyk latem związał się z klubem na cztery lata. Chelsea chce jednak zaoferować Francuzowi przedłużenie na dwa lata z opcją kolejnego roku. W Londynie nie zamierzają bowiem ryzykować długiego wiązania się z graczem po trzydziestce o mocno niepewnym zdrowiu. Taka decyzja nie musi odpowiadać wszystkim kibicom, lecz to wynik chłodnej kalkulacji. I rzeczywiście, z czysto spokojnym, analitycznym spojrzeniem łatwo się z nią zgodzić.
Na Stamford Bridge niedługo zapewne zajdzie kolejny etap przemiany pokoleniowej. Zbyt długi kontrakt z Kante może więc za jakiś czas okazać się, mówiąc bez ogródek, balastem. O Francuza od dawna zabiega podobno Paris Saint-Germain. I prawdopodobnie nie znajdzie lepszego momentu, aby wreszcie go pozyskać. Choć defensywny pomocnik cieszy się ogromną sympatią kibiców "The Blues", coraz większa ich część zaczyna dostrzegać, że jego przygoda z klubem powinna zbliżać się do końca. Rozstanie z takimi zawodnikami nigdy nie jest łatwe, zwłaszcza gdy odbywa się w takich warunkach - kiedy piłkarz nagle wpada w spiralę zdrowotnych problemów. Tego typu decyzje są jednak konieczne, żeby zrobić krok do przodu.
Jeśli w najbliższym czasie nic się drastycznie nie zmieni, to N’Golo Kante pożegna się ze Stamford Bridge. Nie daje bowiem sportowych argumentów, by spełnić jego żądania. W takiej sytuacji rozstanie wygląda na najbardziej logiczne rozwiązanie.