Błysnął w debiucie w kadrze. Teraz wskazał wymarzoną ligę. "To pomaga w temacie transferu" [NASZ WYWIAD]
Karol Struski zadebiutował w reprezentacji Polski na ostatnim zgrupowaniu i z pewnością zapisał się na plus w notatniku Michała Probierza. Porozmawialiśmy z pomocnikiem o kulisach gry w Arisie Limassol, dyrektorze Danielu Sikorskim, debiucie w kadrze i wymarzonym kierunku transferowym.
SAMUEL SZCZYGIELSKI: Wygraliście arcyważny mecz z APOELem i z trzeciego miejsca wskoczyliście za nich na pozycję lidera ligi cypryjskiej.
KAROL STRUSKI: To było dla nas ważne zwycięstwo, bo APOEL był trzy punkty przed nami i chcieliśmy do nich doskoczyć. Brzydki mecz, taki do przepchnięcia. Kto pierwszy - i jedyny - strzeli gola, to wygra mecz. Udało nam się to pod koniec spotkania i jesteśmy na fotelu lidera, bronimy mistrzostwa kraju.
Słyszałeś dużo pochwał po debiucie w reprezentacji Polski. Zapomnij na chwilę jak się nazywasz i oceń nam, tak z boku, występ Struskiego z Łotwą.
Myślę, że to co było na plus - aktywność, chciałem mieć piłkę, nie chowałem się za zawodnikami, tylko chciałem dotykać piłkę. W kilku sytuacjach mogłem zachować się lepiej. Jedno niedokładne podanie, w paru sytuacjach powinienem lepiej pressować. Ale generalnie był to pozytywny debiut, pokazałem pewność siebie i to, że lubię grać piłką.
Jak wyglądało to pierwsze zgrupowanie z twojej perspektywy?
Trzymałem się głównie z młodszą grupą, ale wszyscy reprezentanci przyjęli mnie naprawdę ciepło, była dobra atmosfera. Cieszę się, że miałem okazję zadebiutować i być z drużyną. Podczas quizu wiedzy o kadrze byłem w połowie stawki, ale myślę, że dużo lepiej poszło mi na kolacji podczas chrztu.
A co śpiewałeś?
"Chciałem być" Krzysztofa Krawczyka. Spokojna piosenka, ale były latarki w powietrzu. (śmiech)
Jesteś typową ósemką?
Na tej pozycji czuję się na pewno najlepiej, jako taki zawodnik box-to-box. Bo myślę, że jestem typowo graczem 50 na 50: w defensywie pracuję, ale lubię się podłączyć w pole karne. To czego mi dziś najbadziej brakuje, to takiego cwaniactwa, bezczelności w tej końcowej fazie boiska, bo moje liczby, umówmy się, nie przekonują. Pracuję nad tym.
Zdobyliście mistrzostwo Cypru nie będąc hegemonem. Na koniec kariery Daniel Sikorski jako twój kolega podniósł puchar za mistrza, a dziś jest dyrektorem sportowym. To twój tatuś w klubie?
Muszę powiedzieć, że tak. Zwłaszcza kiedy jest teraz dyrektorem sportowym, to zwraca mi uwagę na rzeczy, które muszę poprawiać. Słucham się go bardzo. On ma teraz szerszą perspektywę, inne spojrzenie na to niż jako zawodnik. Bardzo dziękuję mu za te wszystkie rady i staram się szlifować to, co on każe i proponuje, teraz jako dyrektor jest jeszcze bardziej wymagający. Ogólnie to bardzo ciepły człowiek, przyjął mnie świetnie kiedy przyszedłem do Arisu. To była polska twarz tego klubu i jestem mu wdzięczny, mogę go opisywać w samych superlatywach.
Mariusz Stępiński też gra w Arisie, ale ma trudniej o grę niż ty. Jak wygląda wasza relacja?
Jesteśmy bardzo blisko. Fajnie mnie przyjął i super się dogadujemy. A co do jego występów, minut i bramek, to to taki zawodnik, który bardzo dużo daje jak wchodzi z ławki, a to lis pola karnego, potrzebuje przełamania, jednej bramki i jestem pewny, że to ruszy, bo naprawdę finalizację akcji ma na wysokim poziomie. W klubie mamy dużą rywalizację na każdej pozycji, liczę, że wskoczy do składu i złapie dobrą formę.
Liga cypryjska jest dla nas zagadkowa, nie oglądamy jej na co dzień, a macie przedstawicieli w europejskich pucharach. Jaką czujesz różnicę poziomów grając np. przeciwko Betisowi?
To dla nas pierwszy raz, kiedy łączymy puchary z ligą. Trzeba się do tego dostosować. Na razie idzie nam to nieźle, bo w lidze mamy pierwsze miejsce, ale różnica w grze na jednym a kilku frontach jest bardzo duża. Lekcją pokory było dla nas jak wróciliśmy z meczu z Betisem i dostaliśmy 1:4 od przedostatniej ekipy na Cyprze. Trudno wytłumaczyć, co się tam stało, na pewno wiele czynników spowodowało, że nas na boisku nie było. Jedziemy do Sewilli, tam widzimy stadion z 50 tysiącami ludzi, a jedziemy na piknikową atmosferę w lidze i jest blamaż. To nie jest dla nas wytłumaczenie, bo wygrana do powinna być formalność. Przeskok jest duży, ale musimy się zaadaptować do sytuacji i nie tracić punktów w lidze.
W Polsce wzrosła świadomość o twojej postaci po tym, jak grałeś w eliminacjach do LM przeciwko Rakowowi w składzie - co by nie mówić - mistrza Cypru.
Ja pamiętam, jak było losowanie. Po cichu trzymałem kciuki, żeby to był Raków, bo po pierwsze fajnie wrócić do Polski, a po drugie zdawałem sobie sprawę, że to może mi pomóc pokazać się z dobrej strony. Uważam, że zrobiłem duży postęp w stosunku do tego co prezentowałem w Jagiellonii i chciałem to zaprezentować. Koniec końców nie awansowaliśmy dalej w eliminacjach Ligi Mistrzów, ale myślę, że ja wypadłem na plus. Dostaliśmy się do grupy Ligi Europy i to też bardzo fajne okno wystawowe dla mojej osoby i dla całego Arisu. W tej Lidze Europy jesteśmy na ostatnim miejscu, ale teraz gramy w czwartek z Rangersami i kolejna wygrana z nimi może nas znacznie przybliżyć do awansu.
Transfer zimą czy latem?
Kadra Polski rozszerza horyzonty i na pewno pomaga w temacie transferu. Co będzie to będzie, ja chcę pomagać Arisowi, nie przebieram nogami, żeby zaraz odejść. Zobaczymy, co będzie. Moim wymarzonym kierunkiem jest Serie A. Styl życia tam, włoski klimat i to, że jestem dobrze ułożony taktycznie, co jest tam ważne.