Błysk nowej gwiazdy, trener trafił w dziesiątkę. Ta zmiana odmieniła Raków. "Od razu dało się to zauważyć"

Błysk nowej gwiazdy, trener trafił w dziesiątkę. Ta zmiana odmieniła Raków. "Od razu dało się to zauważyć"
Marcin Bulanda / PressFocus
Raków Częstochowa wygrał z Florą Tallinn 1:0 i wyjedzie na rewanż do Estonii z zasłużoną zaliczką. To był występ, w którym podopieczni Dawida Szwargi wyraźnie zaznaczyli piłkarską wyższość nad przeciwnikiem. Nie można jednak zapominać o elementach do poprawy, których nie zabrakło. Rywal nie dysponuje wieloma argumentami do tego, by odwrócić losy dwumeczu, ale należy pamiętać, że pojedyncza akcja, czy pojedynczy błąd mogą wszystko zmienić.
Z Częstochowy, Błażej Łukaszewski
Dalsza część tekstu pod wideo
Raków wszedł w mecz z Florą z dużą dozą pewności siebie. To gospodarze dominowali przy piłce - wykręcili bilans niespełna 70% jej posiadania. Flora rzadko wychodziła wysokim pressingiem na drużynę Dawida Szwargi, a gdy już do tego dochodziło, to w jednej z sytuacji, Zoran Arsenić, będący z piłką we własnym polu karnym, nie miał problemu z tym, założyć “siatkę” nadbiegającemu Stenowi Reinkortowi.
Jak wyglądało to z bliska? Trener Dawid Szwarga emanował spokojem. Z ławki rezerwowych padały sporadyczne okrzyki w kierunku zawodników. Nie dało się zauważyć po piłkarzach Rakowa, by zlekceważyli rywala, ale zdarzało się, że asystenci Szwargi kilkakrotnie zwracali niektórym z nich, że w pewnych sytuacjach należało zachować się bardziej agresywnie i doskoczyć szybciej do przeciwnika, gdy ten miał np. do opanowania trudną piłkę.
O swojej lewej nodze przypomniał polskim kibicom “Kosta” Wasiljew. Uczynił to jednak w mizerny sposób, bo jedyny jego strzał z daleka wylądował na… pętli tramwajowej za stadionem. Gospodarze znacznie częściej dochodzili do okazji strzeleckich, ale w oczy kłuł nieodpowiedni timing oddania niektórych strzałów. Przynajmniej kilka razy dało się odnieść wrażenie, że uderzenia były wykonywane zbyt późno, jak chociażby w przypadku akcji Władysława Koczerhina, czy Bartosza Nowaka. A gdy już wszystko było wykonane jak należy - na przykład po celnym uderzeniu głową Piaseckiego - to na drodze stawała dzielna obrona z Tallinna.
Ofensywny, polski tercet Nowak - Fabian Piasecki - Marcin Cebula starał się co rusz nawiązywać szybkie akcje z rozegraniem piłki po ziemi. Wyglądało to jednak jak bicie głową w mur. Estońska defensywa była skonsolidowana i… ofiarna w interwencjach. Podopieczni Juergena Henna pod bramką Vladana Kovacevicia gościli niezwykle rzadko. Brakowało kreatywności i przede wszystkim szybkości rozegrania. Nie zmienia to jednak faktu, że mieli jedną, bardzo dużą szansę na zdobycie gola. Dzięki gapiostwu bloku defensywnego zespołu Szwargi, po strzale Reinkorta piłka odbiła się od rąk Kovacevicia, który po chwili ponownie musiał stanąć na wysokości zadania, by wybronić uderzenie z kilku metrów. Golkiper nie ukrywał zresztą słusznych pretensji do kolegów z drużyny.
Trener Szwarga wyciągnął wnioski z pierwszej połowy i podjął decyzję o zdjęciu z boiska Jeana Carlosa i Nowaka. Obaj zawodnicy wyglądali co najwyżej przeciętnie. Na placu boju pojawili się Deian Sorescu i debiutujący w Rakowie John Yeboah. Od samego początku drugiej części gry dało się zauważyć zaufanie, jakim darzą nową gwiazdę zawodnicy “Medalików”. Kolejną, odczuwalną zmianą w grze gospodarzy była większa bezpośredniość w decyzjach o strzale. I dało to efekt po bramce Koczerhina. Ukrainiec nie zwlekał, nie przekładał piłki, tylko huknął. Tak jak potrafi najlepiej. Sprokurował rykoszet, pomógł rywalowi źle interweniować.
Gra Rakowa zaczęła wyglądać bardziej żywiołowo. Podobnie było także na trybunach - kibice częstochowian śpiewali coraz głośniej, choć w pierwszej odsłonie doszło do kłopotliwej sytuacji, kiedy doping garstki 30-40 kibiców Flory był słyszalny bardziej niż miejscowych.
Raków często próbował swoich szans strzałami z daleka - warto wspomnieć “petardę” Cebuli z 61. minuty, kiedy to bramkarz Flory wybił ostatkiem sił piłkę do boku. Choć trzeba przyznać, że miejscowi tworzyli też zagrożenie tworzyli (groźny strzał głową Wdowiaka), czy indywidualnym rajdami bocznymi sektorami pola karnego, po których piłka była “wstrzeliwana” w pole karne.Takich akcji podjął się kilka razy Yeboah, który na boisku czuł się jak ryba w wodzie.
Raków zagrał niezły mecz, w którym jednak wkradło się dużo elementów do poprawy. Część zawodników, jak Nowak, Cebula, czy Jean Carlos nie będzie mogła zaliczyć tego spotkania do udanych. Teraz pora na rewanż w Tallinnie. Trzeba pojechać tam z podniesioną głową, wysoką pewnością siebie, ale i także niezachwianym szacunkiem do rywala, który może i jest gorszy piłkarsko, ale nadal stać go na stworzenie jednej, czy dwóch okazji strzeleckich.

Przeczytaj również