Błąd Manchesteru United? Pozwolili mu odejść, mogą żałować. Fantastyczna przemiana
We wrześniowych meczach Ligi Narodów Scott McTominay potwierdził, że przez wakacje nie zatracił wybornej formy strzeleckiej. Czy przeniesie ją również do Napoli? I czy Manchester United nie pożałuje, że go sprzedał?
Zanim w niedzielę Luka Modrić udzielił lekcji futbolu polskim pomocnikom, trzy dni wcześniej największe kłopoty w Glasgow sprawiał im Scott McTominay. Reprezentant Szkocji swoimi odważnymi rajdami raz po raz rozrywał polską obronę, strzelił gola na 2:2, a wcześniej trafił również na 1:1, ale tamto trafienie zostało nieuznane, bo przy przyjęciu piłka dotknęła jego ręki.
W niedzielę powtórzył dobry występ w Portugalii i znowu zdobył bramkę, choć Szkoci ostatecznie znów przegrali. Choć gra z numerem 4 na plecach, to selekcjoner Steve Clarke wystawia go bliżej pola karnego, na "dziesiątce", bo zna atuty 27-latka. McTominay potrafi świetnie się ustawiać, chować za plecami obrońców, trzymać linię i wybiegać do podania. Pokazał to przy obu wrześniowych golach dla kadry.
Pokazywał to też na starcie eliminacji EURO 2024, kiedy to w pierwszych pięciu spotkaniach strzelił sześć goli, w tym dwa przeciw Hiszpanii w historycznym dla Szkotów zwycięstwie 2:0. W ogóle w ostatnich 17 meczach w narodowych barwach ma dziesięć trafień i już na stałe przesunął się na boisku z pozycji defensywnego na ofensywnego pomocnika.
Dobry biznes, ale...
Teraz będzie strzelał gole dla Napoli. Kibice, którzy przywitali go na lotnisku w Neapolu, szybko nadali mu przydomek "Lwie Serce". A fani Manchesteru United liczą, że jego odejście nie odbije im się czkawką. Są w większości zgodni - "McSauce" był za słaby na grę w pierwszym składzie, a sprzedanie go za 30 milionów euro na niecały rok przed końcem kontraktu, to dobry biznes. Jest czwartym najdrożej sprzedanym piłkarzem w historii United (po Cristiano Ronaldo, Romelu Lukaku i Angelu Di Marii), najdroższym wychowankiem i najdroższym Brytyjczykiem.
Klub potrzebował pieniędzy (również na nowego, lepszego defensywnego pomocnika, Manuela Ugarte z PSG), a te ze sprzedaży wychowanków liczą się jako stuprocentowy zysk na czysto. Ale wraz z odejściem McTominaya "Czerwone Diabły" straciły lojalnego, zaangażowanego, nigdy nie narzekającego, a ostatnio również bardzo bramkostrzelnego zawodnika.
- Scott ma DNA Manchesteru United. To smutne, że odchodzi, podobnie jak smutne były odejścia Jonny'ego Evansa czy Danny'ego Welbecka. Jestem pewien, że w nowym miejscu pokaże się z najlepszej strony, zarówno pod względem umiejętności jak i charakteru. Jest topowym profesjonalistą ze świetnym podejściem. Chce się uczyć i rozwijać, a przy tym strzela ważne gole - powiedział The Athletic Ole Gunnar Solskjaer.
Instynkt snajpera
Urodzony w angielskim Lancaster piłkarz (ojciec, który jeździ na każdy jego mecz, jest Szkotem z Glasgow) zadebiutował u Joe Mourinho, który cenił go niezwykle właśnie za zaangażowanie i częściej stawiał surowego technicznie Szkota przed kapryśnym Paulem Pogbą. Za kadencji Portugalczyka stworzyli pamiętny (ale i przeciętny) duet środkowych pomocników z Fredem, ochrzczony mianem "McFred". Ale właśnie u Solskjaera Scott zyskał snajperski zmysł, który wyostrzył się jeszcze za kadencji Erika ten Haga. Jego dorobki bramkowe w kolejnych sezonach w MU to: 0, 2, 5, 7, 2, 3 i 10 goli.
W poprzednim sezonie więcej bramek od niego zdobyli tylko Bruno Fernandes i Rasmus Hojlund. Jego trafienia dały United dodatkowe 12 punktów i były jednym z nielicznych pozytywów w bardzo słabym ligowo sezonie. Szczególnie pamiętne były gole w 93. i 97. minucie meczu z Brentfordem, które dały dramatyczne zwycięstwo 2:1. Ten Hag, podobnie jak selekcjoner Szkotów, zachęcił McTominaya do częstego, agresywnego wbiegania w pole karne i kończenia akcji mocnym strzałem, nie tylko głową.
Z drugiej strony, Szkotowi brakuje wizji i techniki klasowego ofensywnego pomocnika, notuje stosunkowo mało kontaktów z piłką w fazie rozegrania, dlatego często jego gra u boku Bruno Fernandesa stwarzała problemy typowe dla United ery Ten Haga: nadmierna odpowiedzialność ciążyła na trzecim, środkowym pomocniku, któremu zostawały do pokrycia ogromne obszary w środku pola. Trenerzy rywali mówili wprost, że MU wysyła zbyt wielu zawodników wysoko i zostawia za dużo miejsca na kontry. McTominay nie miał więc zbyt wielu atutów ani w rozegraniu, ani w fazie defensywnej. Był jakby napastnikiem, tylko grającym w drugiej linii.
Wiesz, co masz
Inna sprawa, że bez niego w pierwszym składzie gra United nie wyglądała wcale lepiej. Część ważnych goli strzelił przecież po wejściach z ławki, gdy trzeba było ratować wynik. Również na początku tego sezonu Szkota nie było na boisku, a stare problemy zostały. Przekonamy się, czy rozwiąże je przyjście Ugarte, czy może Ten Hag w końcu się obudzi i coś zmieni w swojej taktyce.
Solskjaer nie jest jedynym byłym piłkarzem Man Utd, który, mimo korzystnej oferty Napoli, żałuje odejścia wychowanka. Nemanja Matić napisał wprost, że to błąd i trudno go będzie zastąpić, a Rio Ferdinand powiedział na swoim kanale na YouTube:
- Nie każdy zawodnik może być gwiazdą. Zawsze mówiłem, że do wygrania ligi potrzeba też takich zawodników jak John O’Shea, Wes Brown, Darren Fletcher, Chicharito czy Ole Gunnar Solskjaer. (…) Nie wiesz, co dostaniesz od gracza, którym spróbujesz go zastąpić, a w przypadku Scotta wiesz, co masz. Gdy pojawia się na boisku, to może nie zawsze notuje występ na ocenę 8 czy 9, ale nigdy nie zejdzie poniżej solidnej siódemki, a czasem dołoży do tego gola.
Solidny zmiennik z "czutką" do strzelania goli i wielkim sercem dla klubu, w którym spędził całe dotychczasowe życie - kogoś takiego traci United. Grał dla klubu w trudnych czasach. Przez dziewięć lat miał pięciu menedżerów. Nigdy nie zdobył mistrzostwa. I nikt nie będzie za nim płakał dniami i nocami. Ale też, gdy wróci na Old Trafford, nikt nie będzie na niego gwizdał. Nie jest legendą Manchesteru Utd, ale jest jego bardzo zasłużonym zawodnikiem i każdy kibic tego klubu życzy mu jak najlepiej pod wodzą Antonio Conte.