Benzema w centrum katastrofy. Prawdziwe męczarnie
Karim Benzema gra w Arabii Saudyjskiej już od roku. I bez wątpienia można powiedzieć, że okazał się rozczarowaniem - zarówno sportowym, jak i wizerunkowym. To miał być wielki skalp dla Saudi Pro League. Tymczasem w kontekście Francuza mówi się głównie o konfliktach i jego niezadowoleniu.
Konflikty z dwoma trenerami, spór z zarządem klubu, niespełnione sportowe nadzieje, próba wymuszenia transferu - rok spędzony przez Karima Benzemę w Arabii Saudyjskiej był niesamowicie turbulentny. O Francuzie w Europie słyszymy najczęściej, gdy mówi się o problemach i napiętej atmosferze. Nie tak miało to wyglądać. Dotychczasowy pobyt zdobywcy Złotej Piłki z 2022 roku na Półwyspie Arabskim można nazwać porażką. Zarówno dla niego, jak i jego pracodawców.
Drugi po Ronaldo
Gdy rok temu Karim Benzema rozstawał się z Realem Madryt, żeby przenieść się do saudyjskiego Al-Ittihad, wydawać się mogło, że to niesamowicie wartościowy skalp dla Saudi Pro League. Skalp drugi wówczas co do wielkości (później można było polemizować, typując Neymara) po Cristiano Ronaldo, który pół roku wcześniej wylądował w Al-Nassr. Do Arabii Saudyjskiej zawitał aktualny wówczas laureat Złotej Piłki, piłkarz stanowiący o sile Realu Madryt po odejściu CR7 i współczesna legenda “Królewskich”.
Choć Francuz liczył sobie wówczas już 35 wiosen, ruch ten wyglądał imponująco zarówno sportowo, jak i wizerunkowo. Tak wielki piłkarz, wciąż znajdujący się na topie, dołączył do legendarnego Portugalczyka, stając się kolejną “twarzą” ligi pracującej na zbudowanie światowej marki. Dumni szejkowie mogli obwieścić całemu światu, że po murawach ich rozgrywek biega na co dzień gracz wybrany jeszcze niedawno najlepszym piłkarzem globu.
Samą decyzję Benzemy również można było zrozumieć. Kiedyś musiał nadejść czas na rozstanie z “Los Blancos”, nawet jeśli dokonanie tego wyboru akurat wtedy zaskoczyło przedstawicieli klubu. Kosmiczna oferta finansowa opiewająca na 100 milionów euro stanowiła propozycję nie do odrzucenia. Muzułmanin miał też okazję przenieść się do państwa o ogromnym znaczeniu dla osób z jego kręgu kulturowo-religijnego, przy okazji bajecznie bogatego i gwarantującego mu absolutnie topowe warunki życia. Pełen stadion witał go po królewsku.
- Gdy w Arabii Saudyjskiej wystartował projekt piłkarski, wydawał się wielki pod każdym względem. Chciałem stać się jego częścią i pomóc rozwijać futbol w tym kraju. Dlatego chciałem tu trafić - mówił kilka miesięcy po transferze o znaczeniu swego ruchu w rozmowie z ligowymi mediami. - To kraj muzułmański. Przywitali mnie z otwartymi ramionami i od razu poczułem się kochany. Jako muzułmanin, gdy jedziesz do Mekki, czujesz, że jesteś w prawdzie. W prawdzie czujesz się dobrze i czysto. To wyjątkowe.
Szybko jednak pojawiły się złe sygnały.
Dwie strącone głowy
Już na samym starcie pobytu Benzemy w Dżuddzie w saudyjskich mediach pojawiły się informacje o zakulisowym sporze z trenerem. Nuno Espirito Santo, który ledwie kilka miesięcy wcześniej świętował z klubem mistrzostwo kraju, nie chciał Francuza w swojej drużynie. To nie był jego zakup, a transfer władz, pragnących mieć u siebie światową gwiazdę. Napięcia narastały, na dodatek napastnik oczekiwał opaski kapitańskiej, a tej Portugalczyk nie zamierzał mu oddać. Sytuacja szybko się skomplikowała. Naprawdę zagotowało się w listopadzie. Po serii gorszych wyników w lidze Ittihad przegrało z irackim Al-Quwa Al-Jawiya, a zgodnie z doniesieniami Al Riyadiah wściekły menedżer skrytykował 36-latka za brak zaangażowania w pressing. Niedługo potem szkoleniowiec stracił posadę.
Benzema w końcu stwierdził, że nie czuje się dobrze w nowych barwach. Już w styczniu zaczął naciskać na transfer, ale się go nie doczekał. Jak informowało ESPN, pytały o niego Chelsea i Olympique Lyon. Ostatecznie jednak Francuz pozostał w Arabii Saudyjskiej, bo zarząd nie chciał go stracić. Niezadowolony zawodnik podpadł z kolei następcy Nuno.
Gdy drużyna pojechała na zimowy obóz przygotowawczy do Dubaju, Benzema przybył spóźniony. Twierdził, że nie mógł wrócić z Mauritiusu przez złe warunki atmosferyczne, ale podejrzewano, że to próba wywarcia presji na pracodawcach, aby wyrazili zgodę na odejście. Zgodnie z doniesieniami hiszpańskiej Marki, Marcelo Gallardo w odpowiedzi tymczasowo odsunął gwiazdora od zajęć z resztą zespołu. Choć Francuz wrócił potem do gry, to zawodził, strzelając zaledwie cztery gole we wszystkich 16 meczach pod jego wodzą. Gdy Argentyńczyk stracił posadę po rozczarowującym finiszu sezonu, zarząd nie ukrywał, że jego stosunki z napastnikiem miały na to duży wpływ.
- Popełnił kluczowe błędy, domagając się sprzedaży Benzemy, co jest nieakceptowalne. On jest ważną częścią projektu klubu i Arabii Saudyjskiej - uzasadniał decyzję o zwolnieniu prezydent Al-Ittihad, Loay Nazer, cytowany przez Al-Arabiya.
Naturalnie rezultaty również nie stały po stronie trenerów. Obrońcy tytułu mistrzowskiego zakończyli sezon na piątej lokacie, ze stratą aż 42 punktów do najlepszego Al-Hilal i nie zdobyli żadnego trofeum. A z mocną kadrą, w której mieliśmy też m.in. Fabinho czy N’Golo Kante, stanowiło to spore rozczarowanie. Niemniej, o zwolnieniu obu menedżerów decydowały też konflikty z Benzemą. Przełożeni opowiadali się po stronie gwiazdy pomimo jej niezadowolenia i chęci ucieczki z klubu.
“Potrzebuję pomocy”
Ustępstwa wobec Francuza miałyby uzasadnienie, gdyby “ciągnął” on drużynę i wywiązywał się z oczekiwanej od niego roli lidera. Liczono, że przynajmniej spróbuje rzucić rękawicę Cristiano Ronaldo, że powalczy o koronę króla strzelców. Nie spełnił jednak oczekiwań. Kłótnie z trenerami i kontuzje doprowadziły do tego, że zagrał w ledwie 21 z 34 meczów ligowych. Strzelił w nich dziewięć goli oraz zaliczył siedem asyst, co jest niezłym dorobkiem, ale nie umywa się nawet do liczb Portugalczyka i nie pomogło zespołowi wejść na wyższy poziom.
Niedociągnięcie do szalenie wysoko zawieszonej poprzeczki i “kwas” wokół osoby Benzemy sprawiły, że szybko zaczęli się od niego odwracać kibice. Już pod koniec 2023 roku L’Equipe zwracało uwagę, że fani zaczęli złośliwie nazywać go “Ben-Hazima”, czyli “Syn Porażki”. W obliczu krytyki w mediach społecznościowych napastnik zawiesił swoje konto na Instagramie na 44 dni, usuwając przy okazji prawie wszystkie posty związane z futbolem.
Cytowany przez portal talkSPORT saudyjski dziennikarz, Walid Al-Faraj, mówił wówczas o nim:
- Coraz bardziej widoczny jest rozłam między nim a publiką. Nigdy nie zdołał zrobić różnicy. I, przede wszystkim, nie stara się. Tak jakby mówił kibicom, że po prostu się z nimi bawi. Gdy w styczniu przyszedł Ronaldo, pokazał, że chce walczyć, a Benzema nie zaprezentował nic. Zupełnie, jakby drużyna go nie lubiła. Nie czuje się dobrze, nie wiem, o co chodzi.
Słowa piłkarza z kwietnia zdawały się potwierdzać wypowiedź Al-Faraja. Wówczas to napastnik, zapytany o gorszą dyspozycję w stosunku do czasów gry w Realu, zasugerował, że koledzy niewystarczająco wspierają go na murawie.
- To nie ta sama gra, mowa o innych piłkarzach. Potrzebuję pomocy na boisku. Nie mogę samemu wygrać meczu. Potrzebuję innych zawodników, potrzebuję naprawdę wielu rzeczy, ale tu jest inaczej - cytował jego słowa portal The Athletic.
Pobyt w Al-Ittihad na razie zdecydowanie nie układa się po jego myśli. W klubie też liczyli na zdecydowanie więcej. Tymczasem wokół największej gwiazdy stale działo się źle. Pomimo ciągłych spekulacji dotyczących przyszłości Benzema przygotowuje się do nowego sezonu w barwach saudyjskiego zespołu - już pod wodzą nowego trenera, jego rodaka, Laurenta Blanca. Zagrał w kilku sparingach, m.in. z Sevillą, a po tym meczu zaczęto mu wytykać spudłowanego karnego. Każdy kolejny słaby występ tylko wzmacnia falę krytyki.
Zdobywca Złotej Piłki sprzed dwóch lat z pewnością liczy na to, że nowe rozdanie przyniesie mu nowe, lepsze karty. Że odbuduje się po gigantycznym rozczarowaniu poprzedniego sezonu. Jak na razie nic nie układało się po jego myśli. Zamiast ekscytującej, prestiżowej przygody, przyszły męczarnie. Na ten moment Benzema w Arabii Saudyjskiej to wielopoziomowa porażka. Miało to wyglądać zupełnie inaczej.