Bayern o włos od klęski. Niepokojący czas Kompany'ego. "Wyniki to przykrywają"
Bayern rzutem na taśmę uratował remis z Celtikiem i awansował do kolejnej rundy Ligi Mistrzów. Lider Bundesligi ostatnio głównie jednak rozczarowuje, a wyniki są lepsze niż gra. Tytułu mistrza Niemiec nie ma co jeszcze wręczać.
Trzy mecze w sześć dni. Końska dawka, nawet dla najmocniejszych, takich jak Bayern. Można zrozumieć i zaakceptować, że nie da się w tak krótkim okresie zagrać wszystkich trzech meczów na wysokim poziomie. W którymś momencie trzeba lekko odpuścić, oszczędzić kluczowych graczy, po prostu prześlizgnąć się dalej.
Taka też jest mniej więcej narracja szefów i piłkarzy Bayernu po wtorkowym spotkaniu z Celtikiem. Wszyscy zgodnie głoszą, że na ten moment liczy się tylko wynik. Utrzymali w Bundeslidze przewagę nad Bayerem? Utrzymali. Przeszli Celtic i awansowali do kolejnej rundy w Lidze Mistrzów? No awansowali. W czym więc problem? Ano w tym, że Bayern przyzwyczaił swoich kibiców do zupełnie innych standardów. I oczywiście można mówić, że nie da się trzech meczów w tak krótkim czasie zagrać na jednakowo dobrym poziomie. To prawda. Problem jednak polega na tym, że w żadnym nie zagrał na swoim normalnym poziomie. Każdy był rozczarowujący. Poza wynikami nie zgadzało się nic, a i do tych wyników też się można przyczepić, bo ratowanie remisu z Celtikiem w ostatniej minucie doliczonego czasu gry nie jest Bayern-like, jak to Niemcy zwykli mówić.
W żelaznym uścisku
Nie krytykowałem Bayernu po sobotnim meczu z Bayerem (0:0). Brałem pod uwagę okoliczności. Monachijczycy wrócili z Glasgow we czwartek o 14:00, a już w piątek o 17:00 musieli lecieć do Leverkusen. Grali z rywalem, który dysponuje ogromną jakością, gra niezwykle intensywną piłkę, a na dodatek miał pełen tydzień na przygotowania do bundesligowego hitu. Vincent Kompany miał świadomość, że w otwartej grze z takim przeciwnikiem jego zespół nie będzie miał szans, że prędzej czy później przewaga motoryczna i fizyczna Bayeru odbije się na wyniku.
Do tego doszły problemy kadrowe. Na lewej obronie musiał zagrać Hiroki Ito, który przecież dopiero co zaleczył złamanie kości śródstopia i po raz pierwszy wyszedł w podstawowym składzie, nie grając uprzednio przez ponad pół roku. Wydawało mi się więc logiczne, że Bayern zagra głębiej, odda piłkę gospodarzom i poczeka na swoje momenty. Problem w tym, że te momenty nie nadeszły. Zespół Kompany’ego wystąpił w tym meczu w roli petenta. Monachijczycy nie mieli w ofensywie niczego do zaoferowania, zupełnie nie dawali sobie rady z agresywnie pressującym na całym boisku przeciwnikiem. To właśnie dlatego Xabi Alonso rezygnuje czasem z nominalnej “dziewiątki”. Chce mieć na boisku szybkich, zwrotnych, agresywnych i dynamicznych piłkarzy, którzy w komplecie będą zasuwać w pressingu po całym boisku od pierwszej do ostatniej minuty.
O ile więc uznaję, że Bayern faktycznie chciał zagrać z Bayerem w taki sposób, w jaki zagrał, o tyle uważam, że skala dominacji mistrzów Niemiec mocno zaskoczyła Kompany’ego i jego zawodników. Nie spodziewali się, że nie będą w stanie wyswobodzić się z tego żelaznego uścisku, ruszyć z kontrą, wykorzystać wolną przestrzeń za obrońcami. Ostatecznie dojechali do końcowego gwizdka z satysfakcjonującym ich wynikiem, choć trudno o bardziej szczęśliwie zdobyty punkt. Understat wycenił, że taki przebieg meczu w 95% przypadków dałby Bayerowi zwycięstwo. W sobotę trafił się ten jeden z 20 meczów, w którym algorytm okazał się bezradny.
Bez zapału
No i dlatego właśnie spodziewałem się reakcji z Celtikiem. Oczekiwałem Bayernu, który będzie chciał zmazać to niekorzystne wrażenie z Leverkusen, który pokaże, że tamten sposób gry był potrzebą chwil, a nie efektem całkowitego braku formy. Tymczasem zobaczyłem Bayern, który przystąpił do tego meczu bez bezpieczników i rzucił się do krycia każdy swego na całym boisku, jak wcześniej przeciwko Barcelonie czy Aston Villi. Albo tak, jak to w sobotę zrobiło Leverkusen. Problem tym, że Bayern nie robi tego jeszcze tak dobrze, jak ekipa Xabiego Alonso. A może po prostu nie ma do takiego sposobu bronienia odpowiednich wykonawców? Może brakuje szybkościowców, zwłaszcza w środkowej części boiska?
W momencie, kiedy Celtic wyprowadzał piłkę od własnej bramki, Kim Min-jae biegał za swoim piłkarzem nawet pod przeciwległe pole karne. Wystarczy w takiej sytuacji, że ktoś się spóźni czy zagapi, albo po prostu przegra pojedynek (jak Josip Stanisić, który w jednej z akcji skompletował swoistego hattricka - najpierw się zagapił, potem spóźnił, a na koniec przegrał pojedynek). Trzy czyste okazje strzeleckie dla Celtiku w odstępie zaledwie kilku minut stępiły zapał monachijczyków i zasiały w ich szeregach dużą niepewność. Stąd też brały się potem te niecelne zagrania wszerz boiska, przede wszystkim ze strony Dayota Upamecano.
Wyniki zamazują obraz
Patrzę na terminarz i myślę - kiedy Bayern przekonał mnie w pełni. Tak od A do Z. No i musiałem cofnąć się aż do grudnia, do meczu zamykającego rok przeciwko Lipskowi. Ok, po drodze było jeszcze spotkanie z Hoffenheim, ale trudno brać na poważnie rywala, u którego w obronie grają Nsoki czy Akpoguma. Zresztą, zwycięstwo 5:1 z Lipskiem też trochę zamydliło oczy, bo wcześniej wcale lepiej nie było. Porażka po fatalnym występie z Mainz, dwa gole stracone z Heidenheim i przegrana z Bayerem Leverkusen u siebie, skutkująca odpadnięciem z Pucharu Niemiec.
Reasumując - Bayernowi od listopada zdarzają się przebłyski, jednak w gruncie rzeczy od blisko trzech miesięcy rozczarowuje swoją grą, a przynajmniej nią nie porywa. Wyniki na razie wiele przykrywają, ale nie mogę wyzbyć się wrażenia, że są one lepsze niż powinny być przy takiej grze. Monachijczycy punktują w Bundeslidze zdecydowanie ponad stan, za co oczywiście absolutnie nie muszą przepraszać, ale sytuacja może się szybko zmienić. Tym bardziej, że na horyzoncie pojawiają się dwa trudne mecze - z Eintrachtem i Stuttgartem, po których przyjdzie im stanąć w szranki z kolejnym dużym wyzwaniem w Lidze Mistrzów. Osiem punktów przewagi nad Bayerem to oczywiście dużo, ale podskórnie czuję, że to jeszcze nie musi być koniec emocji w walce o tytuł mistrza Niemiec.