FC Barcelona i Atletico mogą im zazdrościć. Objawienie sezonu w Hiszpanii. "Takie ekipy aż miło oglądać"

Barcelona i Atletico mogą im zazdrościć. Objawienie sezonu w Hiszpanii. "Takie ekipy aż miło oglądać"
Joan Gosa / Xinhua / PressFocus
Real Betis to największa rewelacja tego sezonu ligi hiszpańskiej. Ekipa ze stolicy Andaluzji regularnie punktuje, cieszy oko i nadal walczy na trzech frontach. “Verdiblancos” zawstydzają Atletico Madryt i FC Barcelonę, a ich apetyt rośnie w miarę jedzenia. Takie ekipy aż miło oglądać.
Jeśli ktoś chce w tym sezonie obejrzeć najlepiej punktującą drużynę w Hiszpanii, musi włączyć mecz Realu Madryt. Jeśli jednak kibic oczekuje piłkarskiego spektaklu na najwyższym poziomie, powinien stać się regularnym widzem “Królewskich”, ale tych z Sewilli. Betis notuje swój najlepszy sezon od lat 90. i robi to w sposób równie skuteczny, co efektowny. Estadio Benito Villamarin stało się sercem hiszpańskiej La Zabawy.
Dalsza część tekstu pod wideo

Czołówka

- Myślę, że każdy fan Betisu może na razie być zadowolony z postawy naszego zespołu. Na starcie sezonu kibice w ciemno wzięliby piąte miejsce po 1/3 sezonu ligowego z szansami na walkę w Europie - stwierdził Manuel Pellegrini pod koniec listopada.
Od tego czasu “Verdiblancos” jeszcze wywindowali swoją pozycję i dziś plasują się na trzecim miejscu w tabeli. Wyprzedzają Atletico Madryt i FC Barcelonę, co po 22 rozegranych kolejkach po prostu musi robić wrażenie. Zwłaszcza, że mówimy o ekipie, która w pełni zasłużyła na miejsce na podium. Pod względem strzelonych goli i różnicy bramek Betis ustępuje w Hiszpanii jedynie Realowi Madryt. Atletico w samym tylko grudniu odniosło jedną porażkę mniej niż Nabil Fekir i spółka przez cały sezon. Trzecia lokata nie wzięła się z przypadku.
O sile Betisu najlepiej świadczy fakt, że już teraz podopieczni Pellegriniego strzelili jednego gola więcej niż w poprzednich rozgrywkach. Do połowy sezonu 2020/21 zespół z Sewilli plątał się w środku tabeli, a sytuacja była tak zła, że dziennikarze wprost pytali trenera, czy przypadkiem nie myśli o opuszczeniu stanowiska. Chilijczyk jednak przetrwał burzę, po której przyszedł dzień - najpiękniejszy od dekad w zespole zielono-białych.
Chociaż brzmi to jak czysta abstrakcja, w 2021 roku Betis łącznie zdobył tylko pięć punktów mniej w lidze hiszpańskiej niż mistrzowski zespół Atletico. Madrytczycy muszą teraz oglądać plecy “Beticos” w tabeli, przy czym ekipa z serca Andaluzji wciąż rywalizuje w Pucharze Króla i Lidze Europy. A przecież jeszcze w 2020 roku Betis kończył sezon na 15. miejscu w La Liga. Dwa lata to w futbolu szmat czasu, jeśli podejmuje się odpowiednie decyzje. A taką niewątpliwie było powierzenie projektu w doświadczone ręce Manuela Pellegriniego.

Inżynier sukcesu

- 90% dzisiejszego sukcesu Betisu to zasługa Pellegriniego. Trener osiąga wyniki, które dla wielu wydawały się nie do pomyślenia. Jego doświadczenie, etyka pracy, rozumienie szatni, szacunek, jaki okazuje zawodnikom - to wszystko sprawia, że jest dla nas idealnym szkoleniowcem - stwierdził na łamach “Marki” dyrektor Betisu, Antonio Cordon.
W 2020 roku Pellegrini objął drużynę, której bliżej było do walki o utrzymanie niż o europejskie puchary. W dodatku nie mógł on liczyć na taki komfort finansowy, jak w Manchesterze City czy West Hamie. Betis nie słynie z rozbijania banku na rynku transferowym. Pellegriniemu leci drugi sezon w Sewilli, a dotychczas klub pod jego wodzą wydał na wzmocnienia… 3,5 mln euro. Diego Simeone zarabia tyle w miesiąc. Ale Johan Cruyff powiedział kiedyś, że nigdy nie widział, aby worek pieniędzy strzelił gola. Pellegrini musiał wziąć sobie do serca słowa legendarnego Holendra.
Pomysły Chilijczyka nie od razu przyjęły się w Betisie. W połowie zeszłego sezonu zespół plątał się w środku tabeli, miał najwięcej straconych goli w lidze, pozycję trenera kwestionowano i wydawało się, że albo dojdzie do cudu, albo prędzej niż później 68-latek straci pracę. Zresztą nawet w ostatnich miesiącach media obrały sobie Pellegriniego za cel, kiedy “Verdiblancos” przegrali trzy mecze z rzędu.
- Ani nie jesteśmy tak słabi teraz, gdy zgubiliśmy punkty, ani tak mocni, jak wtedy, gdy wygrywamy - spokojnie odpowiadał trener na konferencjach prasowych.
Jaki jest sekret poczynań Pellegriniego w Andaluzji? W tym przypadku można powiedzieć, że sukces tkwi w prostocie. Chilijczyk bowiem nie odkrył innowacyjnego ustawienia, ani nie wymyślił futbolu na nowo. Jako jeden z niewielu szkoleniowców Betisu potrafi on jednak wykorzystać potencjał swoich zawodników. Ten klub od dawna miał kadrę godną pucharów i wyniki na miarę środka tabeli. Pozycja menedżera była brakującym czynnikiem, który pozwala Betisowi przebić szklany sufit. Nie bez przyczyny Pellegrini już dorobił się przydomka “Inżynier”.
- Liga hiszpańska jest katastrofą. Ludzie chcą oglądać show, a my im go nie dajemy. Tutaj jest najmniej piłki w grze, najwięcej marnowania czasu, najwięcej symulek. Musimy coś zrobić, aby przestać przynosić wstyd rozgrywkom - grzmiał Pellegrini na początku tego sezonu.
Chilijczyk postanowił zmienić iberyjski krajobraz, zaczynając od swojego podwórka. Dziś Betis to najprzyjemniejsza dla oka drużyna La Liga. Podopieczni doświadczonego szkoleniowca oddają średnio 2,5 razy więcej strzałów od swoich rywali. W zakresie kreowanych szans i udanych dryblingów piłkarze Pellegriniego plasują się w czołowej trójce ligi. Kiedy strzelają jednego gola, idą po drugiego, potem trzeciego i tak dalej. Ich niektórych akcji nie powstydziliby się nawet artyści z “Cirque du Soleil”. Betis znaczy futbol.

Zgraja renegatów

Pellegrini zdołał poukładać bandę zawodników, których niedawno przymierzano do klubów z wyższej półki niż Betis. William Carvalho swego czasu wzbudzał wielkie zainteresowanie w Premier League. Hector Bellerin przez kilka lat był na celowniku choćby FC Barcelony. A przecież Nabil Fekir już witał się z przysłowiową gąską na Anfield, mając na stole gotowy kontrakt z Liverpoolem. Wszystkie ich drogi zawiodły jednak do zielonej części stolicy Andaluzji, gdzie udowadniają, że przejście do Betisu wcale nie było krokiem w tył.
- Przedłużenie kontraktu z Fekirem jest dowodem na rozwój Betisu. Udało nam się przekonać go o sile i perspektywach tego projektu. Teraz Nabil sam przyznał, że jest szczęśliwy, że ta przygoda będzie nadal trwała - przyznał Angel Haro, prezes klubu, w rozmowie z “Mundo Deportivo”.
Fekir w tym sezonie brał już udział przy zdobyciu czternastu bramek. W lidze hiszpańskiej więcej kluczowych podań od mistrza świata notuje jedynie Iker Muniain. W tej klasyfikacji piąte miejsce zajmuje drugi z filarów zespołu, Sergio Canales. Więcej bramek od Juanmiego w La Liga zdobywa jedynie Karim Benzema. Borja Iglesias w dwóch ostatnich meczach strzelił cztery gole. Do tego pierwszy raz od prawie czterech lat właściwą formę znalazł Bellerin, któremu wystarczyło kilka miesięcy, aby zakochał się w Betisie.
- Gdy słyszę, jak kibice śpiewają tu hymn, mam ciarki. Mój dziadek nawet nie jest fanem Betisu, ale zaczął płakać, kiedy doświadczył tej atmosfery na stadionie. Sam nigdy czegoś takiego nie widziałem - stwierdził prawy obrońca.
Hiszpan trafił do Betisu na zasadzie wypożyczenia. Za Fekira zapłacono kilkanaście milionów. Canalesa ściągnięto za darmo. Klubowi włodarze, niczym bohaterowie słynnego filmu “Moneyball”, do perfekcji opanowali umiejętność ściągania zawodników, którzy są na zakręcie swoich karier. Skoro w momencie transferu znajdują się w dołku, to w końcu muszą wystrzelić w górę. Tak się tworzy trzecią siłę La Liga.

Na miarę Ligi Mistrzów

Betis tylko raz w historii miał okazję rywalizować w Lidze Mistrzów. Jeśli w najbliższych miesiącach nie dojdzie do kataklizmu, którego na razie nic nie zwiastuje, Bellerin i spółka powtórzą wyczyn zespołu z sezonu 2005/06. Według oficjalnych danych Sewilla jest najcieplejszym miastem w Europie. W niektórych termometrach może zatem zabraknąć skali, jeśli do gorącego klimatu dodamy atmosferę na Benito Villamarim w momencie, gdy rozlegnie się tam hymn Champions League.
Oczywiście, za plecami Betisu czyhają Atletico i Barcelona. Obie drużyny są jednak w tym sezonie wielkie tylko z nazwy. Gra wielokrotnych mistrzów Hiszpanii zakrawa na nieśmieszny żart, a na Camp Nou słowo “duma” pozostało jedynie w klubowym przydomku. W bezpośrednim pojedynku Andaluzyjczycy wygrali z “Barcą” na jej terenie. Po drodze rozbili Valencię 4:1 i Real Sociedad 4:0.
- Na każdy mecz jedziemy po to, aby wygrać. Nie będziemy zmieniać się, żeby dostosować do rywali. To gwarantuje pewność siebie w naszej drużynie. Ale musimy pamiętać, że jedyna droga do sukcesu to myślenie o tym, co zdarzy się w następnym meczu, a nie o tym, co będzie w maju - podkreśla trener Betisu.
W ostatnim czasie podopieczni Manuela Pellegriniego grają na takim poziomie, że żadna Hiszpanka nie może usłyszeć większego komplementu niż: “Jesteś tak piękna, jak ostatni mecz Betisu”.

Przeczytaj również