Autorefleksja selekcjonera. Paulo Sousa oglądał ten sam mecz. Jak jego słowa znalazły odbicie na boisku?
Od dawna pomeczowe konferencje prasowe reprezentacji Polski nie wnosiły nic do analizy meczu. Kolejni selekcjonerzy rzucali banałami, dziennikarze nie otrzymywali żadnych konkretów i sami wyciągali wnioski. W czwartek było inaczej. Paulo Sousa na gorąco przeanalizował wiele fragmentów spotkania z Węgrami. Na szczęście oglądał ten sam mecz. Na podstawie jego słów pokazujemy, co działo się na boisku w Budapeszcie.
Portugalczyk często podkreśla, że w relacjach zawodowych bardzo wysoko w jego hierarchii wartości stoi szczerość. Po objęciu posady selekcjonera Biało-Czerwonych kilka razy zabierał głos na temat swojego pomysłu na grę kadry i wczoraj okazało się, że... Portugalczyk nie ściemnia.
Sousa już w debiucie przeprowadził małą rewolucję. O tym jak wyszła ona w praktyce na gorąco po meczu pisaliśmy TUTAJ. Zmiana systemu, próba utrzymania się przy piłce, atak pozycyjny i podejmowanie ryzyka - to wszystko widzieliśmy w Budapeszcie. Jeśli ktoś miał wątpliwości, w jakim ustawieniu rzeczywiście grali w tym spotkaniu Biało-Czerwoni, poniżej prezentuje się średnie ustawienie zawodników w trakcie tego meczu. Przez większość czasu była to trójka obrońców, a cały zespół ustawiony kompaktowo na tle Węgrów, którzy zdecydowanie przerzucili grę na naszą prawą stronę:
Pomysły Sousy przyniosły różny skutek. Przez nie traciliśmy bramki, a w ostatnich trzydziestu minutach reprezentacja zrobiła też wiele dobrego pod bramką przeciwnika. W efekcie plan Portugalczyka częściowo się obronił. Zważywszy, że miał tak mało czasu na bezpośrednią pracę z materią, wciąż musimy czekać na jej efekty.
Po spotkaniu trener sam zabrał głos. Co za odmiana! Wreszcie mieliśmy sporo konkretów zamiast klasycznych haseł: „Musimy wyciągnąć wnioski”, „Spokojnie przeanalizujemy to spotkanie i będziemy korygować błędy”, „Wiemy, gdzie popełniliśmy błędy, ale zachowamy to dla siebie”, „Nie rozliczam na forum poszczególnych zawodników”.
Sousa mówił konkretnie, a my postanowiliśmy jego słowa pokazać Wam w analizie tego spotkania.
1. Kontrola głębi i pierwszy stracony gol
Sousa: "Rywal skupił się na bronieniu. Węgrzy byli bardzo kompaktowi i szukali szans w kontratakach. Pracowaliśmy nad tym na jednym z treningów, ale wciąż musimy poprawić bronienie z tak grającym rywalem. Mam na myśli przede wszystkim pierwszą straconą bramkę. Nie poruszaliśmy się we właściwy sposób, nie potrafiliśmy namierzyć, gdzie u rywali są luki, przez które moglibyśmy zagrać piłkę do przodu. Potrzebujemy większej intensywności. W pomocy, w obronie, musimy być bliżej rywala, kontrolować go. Musimy wiedzieć kiedy bronić głębiej, lepiej kontrolować przestrzeń za plecami, szczególnie wtedy, gdy tracimy piłkę. Rywal wykorzystał pierwszą tego typu sytuację."
Z tej akcji nie powinno być żadnego zagrożenia ze strony Węgrów. Nastąpiła jednak seria błędów, o których mówił Sousa. Po wyrzucie z autu przez pressing ustawionych bardzo ciasno przeciwników piłkę łatwo stracił Moder. Sam jednak nie zagrał po jej utracie odpowiednio agresywnie, przez co Węgrzy mogli zeskanować przestrzeń przed sobą. Z pozoru niegroźna sytuacja stała się dla Polaków akcją ratunkową.
Wysokie ustawienie całego zespołu, zwłaszcza wykonującego chwilę wcześniej aut Recy i brak kontroli przeciwnika przez Bednarka doprowadził do stuprocentowej sytuacji. Jednym, trzeba przyznać świetnym podaniem, Fiola uruchomił schowanego za plecami Bednarka Sallaia i przegrywaliśmy 0:1. Przede wszystkim większa kontrola przeciwnika, może nieco głębsze ustawienie i agresja z przodu nie doprowadziłaby do utraty bramki. Węgrzy zrobili dokładnie to, co chciał zobaczyć u swoich piłkarzy Sousa. Namierzyli, gdzie była luka i posłali w nią zabójczą piłkę.
2. Pasywny Jakub Moder
Sousa: "Potrzebujemy ryzyka, gry do przodu. Nasi pomocnicy - zwłaszcza w pierwszej połowie - nie pomagali, szczególnie Jakub Moder. Był za daleko, za szeroko, często tyłem do bramki, co stwarzało okazje rywalom, a nam nie pozwalało rozwinąć skrzydeł. Jak dostawał piłkę to często grał do tyłu, co uniemożliwiało rozwój akcji. Często tracił piłkę, nie podejmował dobrych decyzji. Dla odmiany, Grzegorz Krychowiak zagrał bardzo dobrze."
Czy ta analiza selekcjonera ma pokrycie w statystykach? Moder był jednym z trójki zmienionych zawodników w 59. minucie więc wpisał się na listę piłkarzy - obok Helika i Szymańskiego - którzy przez godzinę nie dali zespołowi dużo jakości.
Przez ten czas miał skuteczność podań na poziomie 80 procent. Wszystkie niedokładne zagrania wykonał do przodu - było ich aż sześć na trzynaście prób. To jego najgorszy wynik od trzynastu spotkań i katastrofalnego, wyjazdowego meczu Polaków z Włochami. Na przestrzeni roku, w którym rozegrał 48 spotkań, tak pasywna postawa zdarzała mu się wyjątkowo rzadko.
W Budapeszcie nie wykonał żadnego strzału, dośrodkowania, ani podania w pole karne. Nie stoczył żadnego pojedynku powietrznego. Wyglądało to jakby było nieco poza grą. Trudno porównywać ich jeden do jednego, ale aktywniejszym piłkarzem od niego był Krychowiak, choć ustawiony niżej i często schodził pod trójkę obrońców. Wykonał trzy razy więcej dokładnych podań w pobliże pola karnego przeciwnika niż piłkarz Brighton.
Oto ich statystyczne porównanie z podkreśleniem lepszego wyniku. Na osiemnaście współczynników Krychowiak wygrał w trzynastu, Moder w jednym:
Grzegorz Krychowiak
Pojedynki w defensywie 4/3 wygrane
Pojedynki w powietrzu 4/3
Walka o bezpańską piłkę 2/1
Przechwyty 8
Straty/własna połowa 8/3
Odzyskanie piłki na połowie rywala 5
Podania 65/58 (89 procent celnych)
Długie podania 3/1
Podania prostopadłe 1
Podania w tercję przeciwnika 15/13
Podania w pole karne 1
Podania otrzymane 42
Podania do przodu 22/18
Strzały 0
Dośrodkowania 0
Dryblingi 2/1
Pojedynki ofensywne 9/5
Bieg progresywny 2
Jakub Moder
Pojedynki w defensywie 3/3 wygrane
Pojedynki w powietrzu 0
Walka o bezpańską piłkę 0
Przechwyty 4
Straty/własna połowa 10/1
Odzyskanie piłki na połowie rywala 5
Podania 35/28 (80 procent celnych)
Długie podania 1/1
Podania prostopadłe 0
Podania w tercję przeciwnika 8/5
Podania w pole karne 1
Podania otrzymane 20
Podania do przodu 13/7
Strzały 0
Dośrodkowania 0
Dryblingi 0
Pojedynki ofensywne 4/2
Bieg progresywny 1
3. Złe decyzje personalne
Sousa: "Gdybym jeszcze raz ustalał wyjściową jedenastkę, to na pewno wprowadziłbym kilka zmian. Kamil Glik wszedł na boisko, bo Michał Helik miał na koncie żółtą kartkę. On wszedł zabezpieczyć tyły, aby nie było więcej strat. Zmiany ofensywne miały na celu poprawienie ruchliwości i szybszą grę, grę do przodu. Miały spowodować większą kreatywność i więcej możliwości do konstruowania ataków."
Selekcjoner wskazał nie tylko tych, którzy mieli słabszy dzień, ale również wziął część winy na siebie. Analizujemy po fakcie, ale prawdopodobnie drugi raz nie wstawiłby Helika zamiast Glika. Akurat argumentacja, że ten jest wyższy i mógł bardziej przydać się w pojedynkach powietrznych w ogóle do nas nie trafia.
Bez wątpienia widać było, że lepiej na prawym skrzydle od Szymańskiego („pierwsze dobre zagranie miał w drugiej połowie”) czuł się Kamil Jóźwiak - MVP tego spotkania. To on świetnie wpasował się do szybszej gry z przodu. Właściwie wykonywał powierzone mu zadania na boku. Rozciągał grę, szukał dryblingów i gry kombinacyjnej. Przede wszystkim stwarzał realne zagrożenie pod bramką Węgrów (gol i dośrodkowanie, po którym padła druga bramka - poziom skuteczności groźnych akcji pokazuje poniższa grafika). Porównując go chociażby do Krychowiaka i Modera, w pół godziny wszedł w niemal tyle samo pojedynków co ta dwójka razem wzięta.
Polacy przez cały mecz prowadzili grę, co pokazuje ogromna przewaga w posiadaniu piłki. Mieliśmy ją przy nodze przez 32 minuty - blisko dwa razy dłużej niż przeciwnik. Wykonaliśmy też niemal dwa razy więcej podań (569 do 311), ale długo nic z tego nie wynikało.
Dopiero w drugiej odsłonie, po przeprowadzonych zmianach, zawodnicy podkręcili tempo akcji ofensywnych, ale nieco odpuścili pressing. Wcześniej dość dobrze spełniali inne ważne założenie selekcjonera - odpowiednim pressingiem. Przez 45 minut Węgrzy byli przez nas mocniej naciskani, a oni sami chętniej pozwalali nam na wymianę piłki. W drugiej odsłonie spotkania zespół grał już nieco głębiej. Za to efektywniej pod bramką rywala.
Z decyzjami Paulo Sousy można i nawet trzeba polemizować, natomiast nie można przyczepić się do poziomu jego autorefleksji. Zobaczyliśmy to w trakcie i po spotkaniu. Portugalczyk zareagował odpowiednio podczas meczu, a po nim nie lał wody.
Czy będzie szedł w szlifowanie swoich pomysłów na odważną grę? Już to zapowiedział. Nie schowa się do skorupy i wróci do bezpiecznego kontratakowania. Może swoje założenia będzie wprowadzał wolniej. Może z biegiem czasu, którego ma piekielnie mało, sam dostanie więcej danych i odpowiedzi, co dla tego zespołu jest lepsze.
Szkoda straconych punktów, bo Węgrzy nie zaprezentowali wysokiej jakości piłkarskiej. Byli za to zdyscyplinowani i wykorzystali moment transformacji w naszym obozie. Idziemy dalej. Oby zebrane wnioski wpłynęły tym razem na lepszy plan nakreślony jeszcze przed meczem. Swoim podejściem Sousa rokuje, że jest na to spora szansa.