Arsenal Londyn zbyt łatwo pozbywa się talentów. Top 5 zawodników, których „Kanonierzy” oddali za szybko
Zarówno sam Arsenal, jak i jego długoletni trener, Arsene Wenger, kojarzeni byli ze słynnym „chcieliśmy go kupić”. Iluż było graczy, którzy rzekomo byli o krok od gry z armatką na piersi? Eden Hazard, Yaya Toure, można by było wymieniać w nieskończoność. Byli jednak i tacy, których udało się pozyskać, a potem... przedwcześnie wypuszczono.
Z grona piłkarzy, którzy opuścili w ostatnich latach Arsenal, postanowiłem wybrać tych, którzy spisywali się po transferze najlepiej. Czy skreślono ich zbyt szybko lub oddano zbyt łatwo? Oceńcie sami.
5. CARLOS VELA (odszedł: sierpień 2012, Real Sociedad, 14 milionów euro)
Dziś – gwiazda MLS. Jeszcze kilka lat temu – perspektywiczny młodzik Arsenalu, który dosyć regularnie dostawał szanse gry od Arsene’a Wengera. Łącznie, w ciągu dwóch i pół roku, które spędził na Emirates (czyli odrzucając wypożyczenia) rozegrał 62 spotkania, strzelając jedenaście goli.
Zdarzyło mu się nawet zanotować hat-tricka. Było to w spotkaniu Pucharu Ligi z Sheffield United, kiedy to mocno zrotowany skład „Kanonierów” rozgromił „Szable” aż 6:0. Zwłaszcza drugą bramkę zdobył w porywającym stylu. No, i ma ciekawy wpis do CV.
Po wspomnianych dwóch i pół sezonu regularnych (choć dosyć skąpych) występów w utytułowanym klubie, Meksykanin został wysłany na dwa wypożyczenia. Najpierw pół roku spędził w West Bromie, gdzie swoją grą nie porywał. Po powrocie udał się, tym razem na pełną kampanię 2011/12, do San Sebastian, na Anoeta.
W Realu Sociedad rozegrał naprawdę dobry sezon, okraszony 12 bramkami w Primera Division. Sam zawodnik w Hiszpanii czuł się doceniony i potrzebny, krótko mówiąc, zadomowił się. To sprawiło, że włodarze baskijskiego klubu przygotowali ofertę opiewającą na, w zależności od źródła, od 3 do 14 milionów euro. Przedstawiciele Arsenalu nawet się nie wahali i ją przyjęli.
Czego nie dostał w Londynie, otrzymał na Półwyspie Iberyjskim. Kolejni trenerzy klubu wierzyli w talent Veli, a to sprawiło, że stał się bezdyskusyjnym liderem (przez pewien czas u boku Antoine’a Griezmanna) ekipy z Anoeta. Poprowadził ją nawet do Ligi Mistrzów.
Pięć i pół roku, 250 występów, 73 gole i 45 asyst. To dobry wynik, jak na zawodnika klubu, który przez większość jego pobytu okupował lokaty w środku tabeli. Rodzi się więc pytanie: ile Vela mógłby zaoferować „The Gunners”?
On sam jednak raczej się nad tym nie zastanawia. Fani ekipy z San Sebastian go uwielbiają, a teraz zwyczajnie bawi się futbolem w USA. W barwach Los Angeles FC powodzi mu się rewelacyjnie. Wystarczy tylko wspomnieć, że w 16 spotkaniach MLS w obecnym sezonie miał udział przy... 26 bramkach. Zresztą, spójrzcie, co robi z obrońcami po drugiej stronie Oceanu Atlantyckiego.
4. JEFF REINE-ADELAIDE (odszedł: lipiec 2018, Angers, 1,6 miliona euro)
To właśnie Francuz był główną inspiracją do napisania tego tekstu. Chociaż nie minął jeszcze rok od ogłoszenia jego sprzedaży do klubu francuskiej Ligue 1, to już można zastanawiać się, czy nie pospieszono się z decyzją o pożegnaniu urodzonego w 1998 roku zawodnika.
Reine-Adelaide w pierwszej drużynie Arsenalu zagrał zaledwie osiem razy, a Unai Emery od razu po przejęciu sterów klubu poinformował Francuza, że nie widzi dla niego miejsca w składzie. Zawodnik wcześniejszy rok spędził na wypożyczeniu w Angers. Po przybyciu Hiszpana postanowiono sprzedać go Francuzom za bezcen.
Po dobrym sezonie w ojczyźnie do klubu ze Stade Raymond Kopa wpłynęła opiewająca na 10 milionów euro oferta od Lille. Odrzucono ją, gdyż... była za niska. Patrząc na występy młodzieżowego reprezentanta Francji na Euro U-21, z pewnością wciąż rośnie.
21-latek z Champigny-sur-Marne zaliczył podczas turnieju rozgrywanego na boiskach Italii i San Marino dwie asysty i pokazał się z niezłej strony. Biorąc pod uwagę fakt, że mistrzostwa młodszych kategorii wiekowych są bardzo dobrym oknem wystawowym, można spodziewać się, że pojawią się kolejni chętni. Już mówi się o tym, że chce go AC Milan.
Nie ma co dywagować, czy wychowanek Lens stanie się piłkarzem, który będzie w stanie kiedyś wskoczyć do składu Arsenalu. Faktem jest jednak, że niezbyt przemyślano warunki, na mocy których się go pozbyto. Gdyby tylko włodarze klubu z Emirates pomyśleli o zawarciu klauzuli odkupu w umowie transferowej...
W wersji optymistycznej niewielkim kosztem mogliby pozyskać gracza, który wniósłby coś do zespołu. W pesymistycznej? Ściągnęliby go, aby po chwili sprzedać za większe pieniądze. Tak robią chociażby Real czy Barca.
Zapewne „Kanonierom” przejdzie koło nosa nawet kilkanaście milionów euro, czyli naprawdę niezła kasa. No cóż, może to będzie nauczka na przyszłość, że młodych zawodników nie oddaje się za bezcen bez zabezpieczenia.
3. LASSANA DIARRA (odszedł: styczeń 2008, Portsmouth, 7 milionów euro)
Proszę przyznać się bez bicia. Kto z Was pamięta o tym, że były zawodnik m.in. Realu Madryt przywdziewał koszulkę z armatką na piersi? Ja sam często o tym zapominam, ale trudno się dziwić, skoro na Emirates spędził niespełna pięć rozczarowujących miesięcy.
Do Arsenalu trafił ostatniego dnia letniego okienka transferowego w 2007 roku z Chelsea. „The Blues” oddali 22-letniego wówczas zawodnika za niespełna trzy miliony euro, gdyż jego kontrakt wygasał w styczniu. Zmiana otoczenia miała dać nadzieję na regularną grę. Ta jednak okazała się płonna.
Arsene Wenger dał mu szansę pojawić się na boisku zaledwie 12 razy na 30 możliwych okazji. Francuz był sfrustrowany i ponownie zażądał pozwolenia na zmianę otoczenia. W klubie długo się nie zastanawiano i zaakceptowano jego prośbę. Stwierdzono, że lepiej rokuje... Mathieu Flamini.
I tak, defensywny pomocnik trafił do Portsmouth. Tam spisywał się naprawdę dobrze, pomagając nawet w tryumfie w FA Cup i, dzięki temu, awansie do Pucharu UEFA. Jego występy sprawiły, że zaledwie rok po tym, jak odszedł z Arsenalu jako niechciany młodzian, sięgnął po niego Real Madryt.
„Królewscy” zapłacili 20 milionów euro i dostali za to solidnego „wyrobnika”. Zawodnika, którego potrzeba w każdej naszpikowanej gwiazdami drużynie. W roli pracusia, który harował, umożliwiając zawodnikom ofensywnym rozwinięcie skrzydeł, czuł się idealnie.
Takiego gracza przez długie lata brakowało „The Gunners”. Mieli wszystko. Kreatywność, technikę, pewność siebie, ale zadziorności, zwłaszcza w środku pola, niestety nie. Kto wie, może to właśnie takiego gracza brakowało do podjęcia walki o trofea przez kilka suchych lat?
Diarra podczas pobytu na Bernabeu zdobył Puchar Króla, Superpuchar Hiszpanii i mistrzostwo kraju. Był jednym z najbardziej niedocenianych ogniw zespołu. Po trzech latach odszedł do rosyjskiego Anży Machaczkała. Przed zakończeniem kariery miał jeszcze okazję grać m.in. w Olympique’u Marsylia czy PSG.
2. WOJCIECH SZCZĘSNY (odszedł: lipiec 2017, Juventus, 12,2 miliona euro)
Problemy Wojtka w Arsenalu zaczęły się dużo wcześniej, niż w 2017 roku, kiedy to ostatecznie zmienił barwy klubowe. Miały swoją genezę niemal dwa i pół roku wcześniej, w styczniu 2015 roku.
Wtedy to w mediach pojawiły się informacje, jakoby Polak został przyłapany przez Arsene’a Wengera na paleniu papierosa w szatni. Francuz potwierdził te doniesienia, a golkiper stracił miejsce w podstawowym składzie. Zastąpił go David Ospina.
Decyzja o odsunięciu od składu była surowa i dosyć kontrowersyjna. Wcześniej bowiem podobnego przewinienia dopuścił się Jack Wilshere. Anglik nie spędził jednak kolejnych sześciu miesięcy na ławce rezerwowych.
Szczęsny chciał grać. Na starcie sezonu 2015/16 po naszego rodaka sięgnęła Roma. Dwa lata spędzone na wypożyczeniu w Wiecznym Mieście były bardzo owocne. Były gracz Legii Warszawa zapracował sobie na status jednego z najlepszych bramkarzy Serie A i mógł przebierać w ofertach.
Ostatecznie wylądował w Turynie, gdzie początkowo był zmiennikiem Gigiego Buffona, a obecnie jest numerem jeden między słupkami. Kilkanaście milionów euro, które na niego wydano, to prawdziwa promocja.
29-letni Polak może jeszcze długo strzec bramki „Starej Damy”, a klub nie myśli o zmianie. Tymczasem na Emirates postawiono na Petra Cecha, który zwłaszcza w zeszłym sezonie przeplatał mecze bardzo dobre z fatalnymi.
Teraz podstawowym bramkarzem „Kanonierów” jest Bernd Leno, za którego zapłacono dwa razy więcej, niż zarobiono na Szczęsnym. Czy jest lepszym golkiperem? Śmiem wątpić. Decyzja o odsunięciu naszego reprezentanta okazała się brzemienna w skutkach.
Gdyby nie ona, to mieliby klasowego golkipera na lata bez wydawania kasy. A tak? Musieli szukać i wydać spore pieniądze, chociaż wcześniej mieli takiego u siebie. A wiadomo, że Stan Kroenke każdą złotówkę ogląda dwa razy.
1. SERGE GNABRY (odszedł: sierpień 2016, Werder Brema, 5 milionów euro)
To chyba zawodnik, którego w ostatnim dziesięcioleciu kibicom Arsenalu mogło być najbardziej żal. Niemiecki skrzydłowy trafił do Londynu w 2011 roku za jedyne 100 tysięcy euro. W pierwszej drużynie zadebiutował rok później, licząc sobie niewiele ponad 17 lat.
Od razu jasne było, że ma ogromny potencjał i może stać się naprawdę dobrym piłkarzem. Co jakiś czas dostawał szanse gry, ale pod koniec sezonu 2013/14 złapał kontuzję kolana. Od tamtej pory nie zagrał już dla „Kanonierów” ani razu.
W międzyczasie myślał nawet o zakończeniu przygody z piłką. Stracił motywację do dalszej walki, ale Arsene Wenger wciąż widział w nim ogromny potencjał i zdołał przekonać go do kontynuacji piłkarskiej kariery.
W 2015 roku wysłano go na wypożyczenie do grającego niesamowicie toporny futbol West Bromu, prowadzonego przez Tony’ego Pulisa. Zdziwienia nie było – Niemiec, który nie miał prawa pasować do takiej drużyny, odbił się jak od ściany i przez pół roku zagrał jedynie trzy spotkania. Sześć miesięcy później był już graczem Werderu.
Powrót do ojczyzny wyraźnie mu posłużył. Pierwsza kampania w Bundeslidze przyniosła 11 goli w 27 spotkaniach i zaowocowała transferem do Monachium. Na Allianz Arena nie traktowano Gnabry’ego jako wzmocnienia „na już”. Postanowiono wysłać go na wypożyczenie do Hoffenheim, klubu, którego styl gry odpowiadał predyspozycjom Serge’a.
Pomimo problemów z urazami, znowu udało mu się ustrzelić dwucyfrówkę. W fenomenalnym stylu zakończył sezon, w swoich ostatnich ośmiu meczach strzelając siedem goli i trzykrotnie asystując. W Bawarii już wiedzieli, że nadszedł czas na prawdziwą szansę dla skrzydłowego.
Swoją pierwszą kampanię na Allianz Arena Gnabry zakończył z tytułem zawodnika sezonu, który przyznali mu kibice. Do tego zdołał wywalczyć sobie miejsce w podstawowym składzie drużyny narodowej.
Takiego zawodnika, jak on chciałby mieć niemal każdy klub na świecie. Przebojowy, pewny siebie i, co najważniejsze, skuteczny. Niedługo skończy 24 lata, ma przed sobą jeszcze naprawdę wiele. Arsenal sprzedał go za pięć milionów euro. Dzisiaj portal Transfermarkt wycenia go na 60, a „The Gunners” mają ogromny ból głowy, bo nie mogą znaleźć klasowego skrzydłowego.
Jak to w każdym wielkim klubie, również w przypadku Arsenalu lista graczy, których oddano bez żalu jest długa. Czasem jednak okazuje się, że osoby odpowiedzialne za ich los się myliły. Wśród grających wciąż piłkarzy jest jeszcze kilku, których można było umieścić na tej liście, jak chociażby Ismaël Bennacer, który obecnie zbiera świetne noty w Empoli.
Kogo z zawodników, którzy odeszli z Emirates jako niechciani, chcielibyście ponownie zobaczyć w koszulce z armatką? Którzy z nich przydaliby się Emery’emu najbardziej? Zachęcam do dyskusji.
Kacper Klasiński