Napoli: Arkadiusz Milik wrócił do zdrowia i jest skuteczny jak dawniej

O Arkadiuszu Miliku było już powiedziane niemal wszystko. Począwszy od jego ogromnego potencjału i rzadko spotykanej lewej nogi, poprzez dwie groźne kontuzje więzadeł krzyżowych, aż po fatalne Mistrzostwa Świata i wyjątkową nieskuteczność pod bramką przeciwnika. Dziś jednak sporo się mówi o jego świetnej formie i efektownych bramkach dla Napoli. Jesteśmy w końcu świadkami przebudzenia polskiego napastnika.
Jest wielu kibiców w Polsce, którzy do Milika ewidentnie stracili cierpliwość. Zdarzało się nawet, że bywał pośmiewiskiem w Internecie po kolejnych złych meczach czy braku celności z kilku metrów od bramki. Od piłkarza, który trafił do Napoli za 32 mln euro oczekiwano, że będzie regularnie grał w klubie w pierwszym składzie, a także pomoże polskiej reprezentacji.
Takie oczekiwania na pewno nie były na wyrost, bowiem piłkarskie predyspozycje ma przecież bardzo wysokie, a po świetnym sezonie w Ajaksie (21 bramek) oraz dobrej grze w eliminacjach Euro 2016 i na samym turnieju, wymagania ze strony fanów stały się jeszcze większe.
Kiedy Milik zawodził, pukano się w czoło, że się do niczego nie nadaje. Tak jakby był naznaczony przez tych niecierpliwych, a często mało znających się na futbolu kibiców, którzy tylko czekali na jego potknięcie, aby móc się wyżyć w sieci. Zapomniano jednak o bardzo ważnej rzeczy – o dwóch groźnych kontuzjach, które wykluczyły go na długi okres z kopania piłki.
Po takich urazach nie wszyscy piłkarze wracają do pełni sprawności, a tym bardziej do dyspozycji sprzed kontuzji. Byli tacy, którzy już nigdy nie zagrali na podobnym poziomie, co wcześniej. Milik jednak długo czekał na swoją szansę i się jej doczekał. Ma już na swym koncie 11 bramek w tym sezonie, a przecież wiele razy zaczynał jako rezerwowy. Może już pora „zejść” z niego i dać mu odrobinę spokoju?
Trening czyni mistrza
Aby dojść do pierwotnej formy po tak poważnych urazach, potrzeba sporo czasu. Może i taki piłkarz, świeżo po rekonwalescencji, biega tak samo szybko, strzela tak samo mocno i skacze tak samo wysoko, ale to nie wystarczy. Potrzebne jest wyczucie odległości na boisku, zimna krew pod bramką, ale przede wszystkim zwolnienie blokady psychicznej.
Zaufanie do własnego organizmu w przypadku tak ciężkich uszkodzeń, to niezwykle ważna sprawa. Pozwala to pracować na 100%, nie mając w podświadomości, że zbyt ryzykowny ruch może taki uraz odnowić. Nigdy nie wiadomo jak zawodnik zareaguje na boisku, czy będzie w stanie „zapomnieć” o kontuzji i nie cofnie nogi w bardziej groźnych starciach.
Milik na to odblokowanie czekał długo. Po pierwszej kontuzji jeszcze nie był tego taki świadomy, ale za drugim razem wyraźnie było widać było na boisku, że bardzo się obawiał o swoje kolana. W rezultacie zaprezentował się fatalnie na Mistrzostwach Świata w Rosji, jednakże nie był w stanie zagrać lepiej, bo zwyczajnie brakowało mu minut wybieganych w klubie.
Wszyscy polscy obserwatorzy turnieju jednak o tym zapomnieli, oczekując od Milika spektakularnej gry. To tak jakby od wirtuoza gitary, który złamał sobie wszystkie palce, nagle po roku rozbratu z instrumentem oczekiwać najlepszego koncertu w karierze. Muzyk, tak jak piłkarz, bez praktyki zapomina kilku chwytów. Ten pierwszy gitarowych, ten drugi boiskowych.
Cierpliwość niweluje góry
Jednym z nielicznych, którzy okazywali cierpliwość i wsparcie Milikowi był Carlo Ancelotti – obecny trener Napoli. Od samego początku sezonu mówił, że liczy na Polaka i że ten będzie jego podstawowym napastnikiem. Chciał go w ten sposób odblokować i pokazać, że bardzo wierzy w jego umiejętności. To Arkowi niezwykle pomogło.
Trzeba docenić ogromną odporność psychiczną Milika i konsekwencję w dążeniu do celu. Często był wyszydzany w kraju, sam doskonale wiedząc, że na boisku nie był sobą. W Italii mówiono, że nie strzela ważnych bramek i że odejdzie w zimie na wypożyczenie. On jednak się tym nie przejmował, a o jakimkolwiek odejściu z klubu nie było mowy.
Milik zawziął się w sobie, żeby nie tylko pozostać w Neapolu, ale i być ważną częścią zespołu. Dziś jest jego najlepszym strzelcem, który w ostatnim meczu ligowym zdobył zwycięską bramkę w potyczce z Lazio. Na dodatek trafił fantastycznie z rzutu wolnego, co daje mu 100% skuteczności z tego stałego fragmentu gry. Na dwie próby Polak ma na koncie 2 gole.
Nie każdy byłby tak wytrwały jak Milik. Trzeba mu przyznać, że czekał bardzo długo na swoją szansę i choć stwierdzenie, że ją wykorzystał, jest może jeszcze nieco na wyrost, to jednak ma spore szanse, by już na dobre zmazać plamę nieskutecznego napastnika, który notorycznie pudłuje z kilku metrów.
Polakowi należy się duży szacunek, bo to piłkarz prowadzący się bardzo profesjonalnie. Zdrowa dieta, odpowiedni odpoczynek i dbałość o najmniejsze detale, to u niego codzienność. Jest maksymalnie skoncentrowany na dążeniu do sukcesu, a tylko gracze z takim nastawieniem przełamują swoje granice i z roku na rok stają się lepsi.
Polak w lutym będzie miał 25 lat, więc przed nim najlepszy wiek dla napastnika. Już zapomnijmy o jego kontuzjach i przestańmy go tłumaczyć trwającym 2 lata dochodzeniem do formy. Zobaczmy w nim zawodnika mającego zmysł do gry kombinacyjnej, z dobrą techniką użytkową, któremu lewej nogi nie pozazdrościłby jedynie Leo Messi.
Dostrzeżmy chłopaka, który goni swoje marzenia i przeskakuje życiowe kłody w coraz szybszym tempie. Tylko prawdziwi twardziele tak szybko podnoszą się z kolan, jeszcze bardziej umacniając przy tym swój charakter. Czas na spojrzenie na niego nieco cieplejszym wzrokiem. Czas na zauważenie jego piłkarskich atutów. Czas na Milika.
Paweł Chudy