Najlepszy trener w historii futbolu? "Już ma argumenty, ale ta decyzja może zamknąć dyskusję"
Carlo Ancelotti po sezonie 2023/24 pożegna się z Realem Madryt i przejmie stery w reprezentacji Brazylii. Jeden z czołowych szkoleniowców świata rozpocznie całkowicie nowy dla siebie etap kariery, który może przybliżyć go do miana najlepszego trenera w historii futbolu.
Ancelotti zjadł zęby na karierze menedżera klubowego. Jako jedyny szkoleniowiec w historii czterokrotnie wygrywał Ligę Mistrzów. O jeden triumf mniej w tych rozgrywkach (lub Pucharze Europy) zgromadzili Pep Guardiola, Zinedine Zidane oraz Bob Paisley.
Najwybitniejszy?
Co jednak ciekawe, nikt za wspomnianej czwórki nigdy nie poprowadził reprezentacji narodowej. Anglik już tego nie zrobi, Francuz ma jeszcze sporo czasu i ewidentną chrapkę, by w przyszłości objąć francuską kadrę. Hiszpan też może jeszcze nadrobić zaległości. Póki co na pierwszy ogień idzie jednak Ancelotti. Pracę z Brazylią ma rozpocząć po sezonie 2023/24.
Decyzja włoskiego menedżera jest jak najbardziej zrozumiała. W swojej karierze prowadził wiele czołowych klubów, zdobywał z nimi najważniejsze trofea. Teraz mógłby świętować jedynie podbijanie rozgrywek, których smak zdążył już doskonale poznać. To mniej ekscytujące niż wejście do zupełnie nowego świata piłki reprezentacyjnej.
Ancelotti jako selekcjoner może dokonać kilku wielkich rzeczy i z pewnością takie ma plany. Warto wspomnieć, że zaledwie trzech szkoleniowców potrafiło zdobyć złoto na mundialu i wygrać Ligę Mistrzów. Byli to Marcello Lippi (Juventus 1996, Włochy 2006), Vicente del Bosque (Real Madryt 2000 i 2002, Hiszpania 2010) oraz Franz Beckenbauer (Bayern 2001, Niemcy 1990).
Ekskluzywne i wąskie grono, do którego przyszły selekcjoner “Canarinhos” może nie tylko dołączyć, ale usadowić się na jego szczycie. Jeśli sięgnie z Brazylią po złoto na mistrzostwach świata, a takie zadanie na pewno zostanie przed nim postawione, wówczas nie tylko dogoni, ale i przebije całą trójkę.
Ancelotti przetrze szlaki?
Ancelotti może być trochę jak Leo Messi. Argentyńczyk też wygrał w piłce klubowej wszystko, co było do wygrania, ale najbardziej spełniony poczuł się pod koniec swojej kariery, gdy z reprezentacją sięgnął najpierw po złoto w Copa America, a potem na mundialu. Te sukcesy ostatecznie zamknęły dyskusję na temat najlepszego piłkarza w historii. “La Pulga” po prostu przeszedł tę grę. Z włoskim menedżerem może być podobnie.
Ancelotti musi jednak liczyć się z konkurencją, bo w dyskusji dotyczącej czołowych szkoleniowców świata swoje argumenty mają jego wyraźnie młodsi koledzy. Portal “ESPN” w ostatnich dniach uznał Włocha za aktualnie drugiego trenera globu. Pierwsze miejsce przypadło w udziale Pepowi Guardioli. Między tą dwójką trwa obecnie rywalizacja o miano tego lepszego.
W triumfach na arenie Ligi Mistrzów jest 4:3 dla Ancelottiego. Obaj nie poznali natomiast jeszcze smaku pracy w reprezentacji. Włoch zdecydował się na ten krok jako pierwszy i jeśli osiągnie sukces, może mieć nad Hiszpanem przewagę. Zawsze bowiem wyżej stoją notowania tych, którzy popisali się zarówno w klubie, jak i kadrze. Niewykluczone oczywiście, że i obecny menedżer Manchesteru City kiedyś pójdzie śladem starszego o 12 lat kolegi po fachu, także obejmując jeden z zespołów narodowych. A wcześniej, kto wie, być może dogoni go pod względem zwycięstw w Champions League.
Ancelotti może niejako przetrzeć szlaki innym specjalistom w swojej dziedzinie. Owszem, wybitni trenerzy prowadzili kluby i reprezentacje, osiągając z nimi sukcesy, ale byli to przede wszystkim szkoleniowcy pracujący w mniej lub bardziej odległych czasach. Ci będący na topie w ostatniej dekadzie (lub nieco dłużej), trzymali i trzymają się dość mocno piłki klubowej - Jose Mourinho, Juergen Klopp, Diego Simeone, wspominani już Guardiola, Ancelotti czy Zidane.
64-latek się wyłamał i kto wie, może pociągnie za sobą kolejnych. Od dłuższego czasu mówi się o tym, że choćby Zidane czeka na możliwość objęcia reprezentacji Francji. On też ma spore szanse, by zapracować na miano tego najlepszego z najlepszych. Zaliczył już hat-tricka triumfów w Lidze Mistrzów. Jako 51-latek ma jeszcze sporo czasu, by odnosić kolejne sukcesy. Być może także w piłce reprezentacyjnej.
Nowy etap, starzy znajomi
Ancelottiego czeka oczywiście coś całkowicie nowego, bo praca selekcjonera i codzienne prowadzenie drużyny klubowej to dwie zupełnie inne pary kaloszy. Nawet tak doświadczony szkoleniowiec będzie musiał przejść chrzest bojowy i poznać smak prowadzenia kadry. Być może pomoże mu fakt, że na starcie kariery przez kilka lat był asystentem selekcjonera w reprezentacji Włoch.
W kadrze “Canarinhos” zobaczy też dobrze znane sobie twarze. Vinicius Junior, Rodrygo czy Eder Militao, a więc jego obecni podopieczni z Realu Madryt, powinni jeszcze przez lata stanowić o sile brazylijskiego zespołu. Ancelotti zna ich doskonale, a przecież w przeszłości miał okazję pracować także z kilkoma innymi zawodnikami z obecnej reprezentacji Kraju Kawy. W Evertonie prowadził Richarlisona, a w Realu Casemiro. Jako trener PSG przeciął się z Thiago Silvą, choć trudno przypuszczać, by akurat on, przede wszystkim z racji na swój wiek, grał jeszcze w kadrze Ancelottiego.
Pracę z “Canarinhos” Włoch ma rozpocząć od zaplanowanego na kolejne lato Copa America. Kontrakt najprawdopodobniej będzie natomiast obowiązywał do zakończenia mistrzostw świata w 2026 roku. To one mają być głównym celem. Brazylijczycy posiadają niezwykle silną i perspektywiczną kadrę i chcą w końcu wywalczyć złoto mundialu. Czekają na nie od 2002 roku.