Ambitny projekt na skraju upadku. Znany trener odszedł tuż przed sezonem, brak wzmocnień i wyprzedaż
Odejście trenera z klubu kilka dni przed startem sezonu i marne perspektywy na najbliższy rok. Julen Lopetegui, który dopiero co uratował Wolves przed spadkiem, był zawiedziony osłabieniem kadry i brakiem transferów. Decyzja menedżera to dowód poważnych problemów trapiących zespół z Molineux. Po dawnych wielkich ambicjach nie ma już śladu.
Jeszcze kilka lat temu Wolverhampton Wanderers wyglądało na niesamowicie ambitny projekt. “Wilki” nawet w Championship dokonywały imponujących zakupów, a po awansie do Premier League kontynuowały budowę ciekawej drużyny, awansując do europejskich pucharów jako beniaminek. Teraz jednak są jednym z kandydatów do spadku. Problemy ze spełnieniem wymogów finansowych, odchudzona kadra i brak wzmocnień sprawiły, że jeszcze przed pierwszym meczem ligowym stanowisko trenera opuścił Julen Lopetegui. Odejście Hiszpana to poważny cios u progu potencjalnie kluczowego dla klubu sezonu.
Najlepszy drugoligowiec na świecie?
2016 rok oznaczał początek nowej ery dla Wolverhampton. Klub kupiła spółka inwestycyjna Fosun International, pragnąca stworzyć w West Midlands projekt celujący w wysokie pozycje w Premier League. Wtedy, dla zespołu po turbulentnym okresie, naznaczonym drogą z pierwszej do trzeciej ligi w ciągu zaledwie dwóch lat, stanowiło to zastrzyk nowej nadziei. I choć pierwszy rok panowania chińskich właścicieli nie przyniósł sukcesów, w kolejnym stało się jasne, że na Molineux mają naprawdę duże ambicje.
Koneksje z portugalskim superagentem Jorgem Mendesem pozwoliły na przeprowadzenie imponującego zaciągu z jego rodzimego rynku. Stery zespołu przejął Nuno Espirito Santo, który wcześniej właśnie prowadził Valencię i FC Porto w Lidze Mistrzów. Kilkanaście milionów euro wydano na 20-letniego pomocnika, wielkiej nadziei “Smoków”, Rubena Nevesa, pobijając zresztą ligowy rekord transferowy. W tym samym okienku do klubu trafił też m.in. utalentowany, młody Diogo Jota. W Wolverhampton zbudowano najmocniejszego wówczas drugoligowca na świecie. Awans w sezonie 2017/18 udało się więc wywalczyć bez większych problemów.
Już na najwyższym szczeblu rozgrywkowym pojawiły się kolejne robiące wrażenie nazwiska. Dwaj mistrzowie Europy z 2016 roku: Joao Moutinho i Rui Patricio, podstawowy napastnik Benfiki Raul Jimenez, czy uznawany za duży talent, łączony m.in. z Manchesterem United gracz Anderlechtu Leander Dendoncker wyglądali na ruchy naprawdę konkretne, jak na beniaminka. Skończyło się wynikiem fenomenalnym: siódmym miejscem w lidze i awansem do europejskich pucharów. W kolejnych rozgrywkach udało się dojść aż do półfinału Ligi Europy oraz kolejny raz uplasować się na siódmej lokacie. Gdy wydawało się, że niedługo Wolves spróbują rzucić wyzwanie czołówce, progres wyhamował. Ekipa z Molineux, pomimo ciągłych dużych wydatków, zakotwiczyła w środkowej strefie tabeli.
Vabank
W kilku ostatnich latach działania na rynku transferowym przestały przynosić zakladane efekty. Największe zakupy przestały się sprawdzać. Duże sumy wydawane na głośne nazwiska, np. Patricka Cutrone z AC Milan czy Nelsona Semedo z FC Barcelony, nie podnosiły jakości drużyny. Niewypałem okazała się też inwestycja 40 milionów euro w przyszłościowego napastnika, Fabio Silvę. Klub ponosił straty na sporej części sprzedawanych szybko nieudanych zakupów, więc wydawane kwoty zaczęły maleć. Naprawdę pokaźną sumę udało się zarobić tylko raz, za Diogo Jotę. Dla Portugalczyka, który odszedł do Liverpoolu, nie znaleziono jednak wartościowego zastępstwa. Dodatkowo w listopadzie 2020 roku, podczas spotkania z Arsenalem, poważnej kontuzji głowy doznał główny dostarczyciel bramek, Jimenez. Meksykanin nie zdołał się odbudować po długiej pauzie.
Jakość boiskowa stale spadała, budżet malał, również z uwagi na efekty pandemii koronawirusa. Próby wymiany poszczególnych ogniw w znacznej większości spalały na panewce. Ekscytująca drużyna stała się ligowym średniakiem i nagle nie miała zbyt wiele ciekawego do zaoferowania. W rozgrywkach 2022/23 wszelkie problemy się spiętrzyły. Letnie nabytki w najbardziej wymagającej wzmocnienia ofensywie nie wypaliły. Goncalo Guedes kompletnie się nie odnalazł i już w styczniu odszedł na wypożyczenie. Napastnik Sasa Kalajdzić w debiucie doznał poważnej kontuzji kolana, przez co zakończył sezon, zanim tak naprawdę się on zaczął. Drużyna prowadzona przez Bruno Lage’a wystartowała fatalnie i przed mundialem w Katarze zajmowała ostatnie miejsce.
Wtedy, by uratować ligowy byt, zatrudniono Julena Lopeteguiego. Wydawało się, że to ruch, który mógłby odwrócić tendencję. W końcu Hiszpan miał w CV posady selekcjonera reprezentacji Hiszpanii, trenera Realu Madryt czy wygraną w Lidze Europy z Sevillą. W styczniu “Wilki” zagrały vabank, wiedząc, że muszą się utrzymać. Nowy szkoleniowiec dostał w styczniu aż pięciu piłkarzy gotowych, żeby wskoczyć do podstawowej jedenastki. Finansowe Fair Play sprawiało, że oznaczało to znaczne uszczuplenie budżetu na lato - zwłaszcza że w przypadku utrzymania duża kwota musiała zostać przeznaczona na wykup wypożyczonego, jak się później okazało - nieskutecznego napastnika Matheusa Cunhi. Podjęte ryzyko dało bezpieczne utrzymanie, bo ekipa pod wodzą Lopeteguiego znacznie poprawiła swoją postawę. Miało jednak i negatywne skutki.
Implozja
Ruchy transferowe tego lata frustrowały kibiców, ale i trenera. Wreszcie zaczęły pojawiać się informacje o tym, że cała sytuacja doprowadza do zakulisowych napięć. Nikogo to nie mogło dziwić. Brentford kupiło podstawowego stopera Wolves, Nathana Collinsa. Do Arabii Saudyjskiej sprzedany został też lider, Neves. Za darmo odeszli Joao Moutinho czy jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci Premier League, Adama Traore. Do tego można dodać też sprzedaże filarów z najlepszych sezonów po awansie - Raula Jimeneza czy Conora Coady’ego. Odpowiedź? Poza uzgodnionymi wcześniej wykupami po wypożyczeniach, zakontraktowano za darmo Matta Doherty’ego, bo pomimo zgromadzenia ponad 100 milionów euro ze sprzedaży, nie ma środków do wydania na wzmocnienia bez naruszenia zasad Finansowego Fair Play. Zawiedziony Lopetegui postanowił opuścić statek.
- Gdy tu trafiłem, wierzyłem w inny projekt - tłumaczył swoją decyzję Guillemowi Balague’owi.
- Przeszliśmy do planu “B”, szukając wzmocnień za mniejsze kwoty, ale on też był niemożliwy. Straciliśmy wielu piłkarzy i wydaje nam się, że klub chce sprzedać kolejnych. Szkoda, bo zawsze masz nadzieję, że da się pozyskać kluczowych zawodników, ale z różnych powodów nie mieliśmy takiej możliwości. Byliśmy podekscytowani nowym planem, ale bez nowych graczy go nie będzie - cytował go “Mirror”.
W odpowiedzi prezes Wolverhampton, Jeff Shi, opublikował list otwarty, tłumacząc sytuację klubu. Możemy w nim przeczytać m.in., że:
- FFP ustanawia limit bilansu zysków i strat w trzyletnich okresach na poziomie 105 milionów funtów. Po awansie i przed pandemią nie mieliśmy z tym problemu dzięki stosunkowo niskim pensjom i małym kosztom piłkarzy w Championship, a także dobrym wynikom w lidzie i występom w Europie. Po długim pobycie w Premier League musimy jednak zwracać większą uwagę na FFP. Po pierwsze z uwagi na duży wpływ pandemii koronawirusa na nasze przychody. (...) Po drugie, wprowadziliśmy z Championship do Premier League fantastyczny skład, ale z powodu starzenia się piłkarzy i nieprzewidzianych kontuzji, musiał on ewoluować, co wiązało się ze wzrostem płac i dużymi kwotami wydawanymi na wzmocnienia. Na sam koniec, w ostatnich latach dokonaliśmy dużych inwestycji w młode talenty, które mogą, ale nie muszą od razu wskoczyć do pierwszego zespołu. Te inwestycje zwiększają naszą wartość, ale wpływają też na bilans zysków i strat.
Shi podkreślił również, że styczniowe wydatki znacząco przekroczyły pierwotne założenia. Podbramkowa sytuacja wymusiła na Wolves “nietypowe zimowe okienko”, gdy na nowych graczy przeznaczono środki z budżetu szykowanego na lato. Wiadomość jest więc jasna - nie ma co spodziewać się zakupów.
Kluczowy sezon
Zapowiada się więc sezon walki o przetrwanie. Choć trzon zespołu składa się z graczy wystarczająco dobrych, by utrzymać się w Premier League, to został osłabiony. Co więcej, bolączki ofensywne prawdopodobnie będą trwać dalej. W kadrze jest bowiem tylko trzech piłkarzy z dwucyfrową liczbą bramek na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Anglii na przestrzeni całej swojej kariery: doświadczeni obrońcy - Doherty i Craig Dawson, a także filigranowy skrzydłowy, Daniel Podence, którego przyszłość wciąż jest niepewna.
Zatrudnienie Gary’ego O’Neila zdaje się zdradzać, że zarząd nie myśli o rywalizacji o miejsce w górnej połowie tabeli. Anglik to raczej menedżer kojarzony z ekipami z jej dolnych rejonów. Niemniej, w poprzednim sezonie wykonał dobrą robotę, utrzymując Bournemouth po szybkim zwolnieniu Scotta Parkera i fatalnych kilku pierwszych kolejkach. Teraz, w pewnym sensie, staje przed podobnym zadaniem.
Otwiera się kolejny rozdział historii związku “Wilków” z Fosun International. Możliwe, że najważniejszy. Problem w tym, że wystartował od niemałego trzęsienia ziemi. Dla Wolves utrzymanie w elicie to absolutna konieczność. Przetrzymanie tego trudnego roku może otworzyć lepsze perspektywy na przyszłość. Spadek będzie oznaczał upadek projektu, który jeszcze kilka lat temu świetnie prosperował.