Albo tytuły, albo zwolnienie. Solskjaer stracił parasol bezpieczeństwa w Manchesterze United

Albo tytuły, albo zwolnienie. Solskjaer stracił parasol bezpieczeństwa w Manchesterze United
MDI / Shutterstock.com
Ole Gunnar Solskjaer przez prawie trzy lata mógł sobie pozwolić na komfort pracy bez większej presji. Owoce jego dokonań nie były egzekwowane, na wszystkie wpadki patrzono z przymrużeniem oka. Ale czas wiecznej sielanki z parasolem bezpieczeństwa nad głową minął. Jeśli Norweg w najbliższym czasie nie poprowadzi Manchesteru United do tytułów, powinien ustąpić ze stanowiska.
Na tę chwilę 48-latkowi daleko do tego, by z grozą niepewnej przyszłości spoglądać w oferty pracy. “Ole’s at the wheel” - to hasło nadal przyświeca włodarzom “Czerwonych Diabłów”, którzy niedawno ogłosili przedłużenie dotychczasowego kontraktu trenera o kolejne dwa lata. W pakiecie z nową umową Solskjaer dostał jeszcze drobne prezenty w postaci jednego z najbardziej utalentowanych skrzydłowych świata i stopera z mistrzostwem świata i kilkoma tytułami Champions League na koncie. Prolongata była przywilejem, ale jednocześnie największym wyzwaniem w dotychczasowej karierze szkoleniowej. Czas wymówek dobiegł końca.
Dalsza część tekstu pod wideo

Wieczny projekt przejściowy

- Mam nadzieję, że każdy piłkarz uważa nasz klub za miejsce do zdobywania trofeów. Kiedy podpisujesz kontrakt z Manchesterem United, musisz ustawić poprzeczkę jeszcze wyżej - mówił Norweg na łamach “Independent”.
Problem w tym, że pod jego wodzą klub z Old Trafford nie podniósł ani jednego pucharu, nawet najmniej prestiżowego. Ani FA Cup, ani Ligi Europy, o Premier League czy Lidze Mistrzów nie wspominając. W klubie z taką renomą i prestiżem jak Manchester United, trzy sezony zakończone z zerowym dorobkiem to prawdziwa katastrofa, wręcz anomalia. Przypomnijmy, że Jose Mourinho został zwolniony kilka miesięcy po tym, jak poprowadził zespół do wicemistrzostwa i trzech trofeów. Chociaż sposób pracy i styl gry narzucony przez Portugalczyka wzbudzały wielkie kontrowersje, nikt nie może mu odmówić tego, że przynosiły one namacalne efekty.
Tymczasem era Solskjaera na razie naznaczona jest jedynie złudnymi obietnicami. Oczywiście, na pierwsze kroki byłego napastnika patrzono przez pryzmat tego, że dopiero zaczyna trenerską przygodę na poważnym poziomie i musi nieco posprzątać stajnię portugalskiego Augiasza. Okres próbny jednak już dawno dobiegł końca, a w gablocie nadal widnieją jedynie trofea zdobyte przez wyklinanych na Old Trafford Mourinho czy Louisa van Gaala.
- Tutaj zawsze jest presja, by wygrać ligę i zdobywać trofea. Sam wywieram na siebie tę presję. To, że zarząd chciał przedłużyć mój kontrakt, jest dowodem na to, że idziemy we właściwym kierunku - stwierdził Solskjaer w rozmowie z “ESPN”.
Cel jego drogi już dawno został obrany, jednak warto się zastanowić, czy klub wybrał odpowiedniego przewodnika. Norweg rozpoczął pracę pod koniec 2018 roku i od tego czasu naprawdę stanął przed mnóstwem okazji, aby podnieść jakikolwiek puchar. W tym czasie Leicester sięgnęło po FA Cup oraz Tarczę Wspólnoty. Dwa trofea zdobył Mikel Arteta, chociaż jego Arsenal często jest obiektem kpin i szydery. Wbrew pozorom nie wszystkie trofea wędrują w ręce pełnych gwiazd Manchesteru City, Liverpoolu czy Chelsea. Wygrywają też inni. Tylko nie United z trenerem jak na razie zarażonym alergią na odnoszenie sukcesów.

Złote warunki

W obecnej sytuacji od Manchesteru United już nie można oczekiwać. Trzeba wymagać. Solskjaer wszedł do rozbitej szatni, która była spuścizną Mourinho, jednak od tego czasu właściciele klubu zrobili niemal wszystko, by zapewnić trenerowi idealne warunki do pracy. Obrona przecieka? Najdroższy transfer stopera w historii, teraz do pary ściągnięty Raphael Varane. 60 milionów na Bruno Fernandesa, prawie 100 za Jadona Sancho, “drobniaki” na Donny’ego van de Beeka czy Aarona Wan-Bissakę. Norweg otrzymał złotą kartę debetową z nieograniczonym budżetem. Większość klubów w Anglii, zwłaszcza tych czołowych, równie mocno szasta pieniędzmi na rynku transferowym, jednak niemal zawsze przekłada się to na boiskowe osiągnięcia.
- Dopadł nas wirus, który zainfekował wszystkich w Manchesterze United. Ten wirus nazywa się “wygrywanie” - mawiał przed laty Sir Alex Ferguson. Solskjaer przechodzi tę “chorobę” bezobjawowo.
Kiedy Ole debiutował na ławce trenerskiej Manchesteru, kapitanem drużyny był Ashley Young, w pierwszym składzie grał Phil Jones, a o sile ławki rezerwowych stanowił Marouane Fellaini. Dziś stoimy u progu pierwszej kolejki Premier League, a mimo absencji Marcusa Rashforda, Solskjaer ma do wyboru Fernandesa, Paula Pogbę, Jadona Sancho, Edinsona Cavaniego, Masona Greenwooda, Anthony’ego Martiala czy Daniela Jamesa. W międzyczasie Teatru Marzeń nie opuścił właściwie żaden ważny zawodnik. Niejeden szkoleniowiec mógłby jedynie pomarzyć o takim komforcie pracy. I niejeden zarząd podjąłby inną decyzję niż przedłużenie kontraktu, gdyby zapewnienie podwładnemu takich warunków nie przynosiło efektów.

Dobry trener w nieodpowiednim zespOle

Nie należy też całkowicie demonizować kadencji Solskjaera. Można jednak odnieść wrażenie, że on już swoje na Old Trafford zrobił. Po specyficznej erze Mourinho zespół potrzebował oddechu, wprowadzenia dobrego ducha do szatni. Po burzy przychodzi spokój, jednak nie może on trwać wiecznie, jeśli okręt pod banderą Manchesteru United ma płynąć dalej. Ole stanowił idealnym wybór, aby oczyścić atmosferę, wprowadzić do składu młodzież, dla której sam był idolem z dzieciństwa i wzorem do naśladowania.
Istnieje jednak gigantyczna różnica między grą bez narzuconej presji, a faktyczną rywalizacją o miejsce na szczycie. Poprzedni sezon stanowił bolesną weryfikację trenerskiego warsztatu Solskjaera. Krajowe puchary? Klapa. Liga Mistrzów? Porażka w fazie grupowej. Nawet w Lidze Europy Norweg w decydującym momencie nie potrafił pokonać układanki Unaia Emery’ego. Szkoleniowiec Villarrealu znany był z mówienia “Good ebening”. Solskjaer może powtarzać “Good bye”, gdy żegna kolejne przegapione szanse na trofea. Z kolei ubiegłoroczne występy Manchesteru w lidze wyglądały na do bólu przewidywalne, chociaż nikt nie liczył na tego typu regularność. Wicemistrzostwo można

uznać za małe osiągnięcie, ale mecze z najpoważniejszymi rywalami dawały dowód tego, że Solskjaer jeszcze nie dorósł do roli trenera drużyny na miarę mistrzostwa.
- Gdyby Solskajer był dostępny na rynku, ile klubów rozważyłoby go jako nowego trenera? Myślę, że żaden wielki zespół. W finale Ligi Europy został pokonany taktycznie. W pucharze z Leicester został pokonany taktycznie. Zawsze, kiedy United może coś osiągnąć, Solskjaerowi czegoś brakuje - stwierdził Alex Crook, dziennikarz “Talksport.com”.
Ole zbudował ciekawe podwaliny, ale wydaje się, że w tym momencie klub potrzebuje na ławce szkoleniowej prawdziwego speca. Minął okres przejściowy, który powinien być preludium przed pasmem sukcesów. Zastanawiając się nad faworytami w wyścigu o angielskie tytuły, nie ma sensu porównywać składów. United, Chelsea, City, Liverpool - wszystkie te ekipy wręcz toną od nadmiaru talentu. Jest jednak diametralna różnica. Jednych trenują Thomas Tuchel, Pep Guardiola i Juergen Klopp. Na Old Trafford do 2024 roku ma pozostać Ole Gunnar Solskjaer. Czy trzeba coś więcej dodawać?
- Najlepszy zawsze wygrywa. Reszta to tylko plotki - cytat z Jose Mourinho.

Przeczytaj również