Adam Mandziara czuje się oszukany. Poważne zarzuty byłego prezesa Lechii [NASZ WYWIAD]

Adam Mandziara czuje się oszukany. Poważne zarzuty byłego prezesa Lechii [NASZ WYWIAD]
Piotr Matusewicz
Błażej - Łukaszewski
Błażej Łukaszewski14 May · 11:32
Lechia Gdańsk świętuje awans do Ekstraklasy, tymczasem jej były prezes Adam Mandziara od kilku tygodni publikuje w sieci wpisy z fragmentami poufnych dokumentów. Czemu to robi? Dlaczego czuje się oszukany przez obecnego prezesa Paolo Urfera? Jakie długi ma Lechia i co się stało z czterema milionami euro przeznaczonymi na spłatę zadłużenia? Mandziara formułuje w tej rozmowie mocne zarzuty i mówi wprost: idę z Urferem do sądu. Zapraszamy na długi wywiad: przede wszystkim o Lechii, o rządzeniu klubem, o sukcesach i błędach, o "jednej wielkiej katastrofie" z ubiegłego roku.
BŁAŻEJ ŁUKASZEWSKI: Rozmawiamy na gorąco po tym jak Lechia zapewniła sobie awans do Ekstraklasy. Cieszy się pan?
Dalsza część tekstu pod wideo
ADAM MANDZIARA, BYŁY PREZES LECHII GDAŃSK: Bardzo. Zostawiłem w Lechii i w Gdańsku dużo zdrowia i zainwestowanych w klub pieniędzy. To nie jest tak, że tych dziesięć lat życia wymażę teraz z pamięci. Myślę, że Lechia należy do Ekstraklasy i tu nie ma żadnej dyskusji. To rewelacja, że udało się do niej wrócić tak szybko. Gratuluję więc całej drużynie i sztabowi trenerskiemu, bo wykonali w ciągu tego sezonu fajną pracę. A przecież wiemy, że Fortuna 1 Liga jest bardzo wyrównana i nie jest łatwo z niej tak awansować, bo jest wielu chętnych do promocji.
Spodziewał się pan, że to się może wydarzyć zaledwie po roku?
Tak. Wiedziałem, jakie zamiary miał pan Urfer po przejęciu Lechii. Chciał tę drużynę zbudować kompletnie od nowa, od podstaw, żeby była szansa na wejście do Ekstraklasy i to mu się udało. W sprawach sportowych wszystko się powiodło. Widać, że to młoda drużyna, która jest zaangażowana, głodna wyniku i walcząca. To najważniejsze cechy, których potrzebuje zespół, jeśli chce wejść do Ekstraklasy. Do tego trener Szymon Grabowski, którego jeszcze wybraliśmy, oczywiście po konsultacji z Paolo Urferem.
Nie zawsze nowy właściciel daje szansę trenerowi zatrudnionemu przez starą ekipę.
To prawda, tylko ja myślę, że wtedy to już było widać, że wprawdzie jest to jeszcze młody trener, ale ma duży potencjał. Czy to stara ekipa, czy to nowa… Ważne było, by Lechia wróciła tam, gdzie jej miejsce, czyli do Ekstraklasy.
Kibice wciąż nie mogą uwierzyć, że ta drużyna wróciła do Ekstraklasy, choć jeszcze na przełomie czerwca i lipca nie było w niej zawodników, klub odwołał sparing, a zespół zrezygnował nawet z wyjazdu na letni obóz...
Zgadza się, ale pamiętajmy, że przełom czerwca i lipca ubiegłego roku to był czas końcowych negocjacji z funduszem Mada Capital. Zgodnie z porozumieniem z panem Paolo Urferem nie kontraktowaliśmy już nowych zawodników, wszystkie strategiczne decyzje dotyczące klubu i zespołu oraz jego kształtu były w zasadzie "zamrożone". Wiele innych ruchów było uzgadnianych z przyszłym właścicielem. Nie było sensu wysyłać w czerwcu drużyny na obóz, bo braliby w nim w zdecydowanej większości udział zawodnicy, którzy z końcem czerwca odchodzili z klubu lub tacy, z którymi klub nie wiązał już przyszłości. To samo dotyczy transferów - decyzje co do wyboru piłkarzy chciał już samodzielnie podejmować pan Urfer. Dlatego w tamtym czasie trener Grabowski nie miał większego pola manewru i musiał zaczekać na sfinalizowanie transakcji i zakontraktowanie nowych zawodników, których wskazywał już pan Urfer.
W ostatnim czasie głośno o pańskich wpisach na Instagramie, które uderzają w Paolo Urfera. Zacznę od pierwszego, w którym opublikował pan fragmenty porozumienia. Czy to w porządku, by publikować coś, co powinno zostać między dwiema stronami?
Mandziara post 1
Instagram
W normalnym wypadku bym powiedział, że to nie jest w porządku. Ale jeśli Paolo Urfer idzie do szatni do drużyny i opowiada, że przejął klub w ciężkiej sytuacji finansowej i dlatego nie może płacić pensji na czas, to ja wobec tych zdarzeń nie mogę pozostać obojętny. Takie same rzeczy opowiadał na spotkaniu z kibicami i publicznie w mediach. A przecież udzieliliśmy czterech milionów euro pożyczki, która w całości miała być przeznaczona na spłatę zaległości powstałych przed 30 czerwca 2023 roku. Problem jest taki, że środki z pożyczki zostały wydatkowane niezgodnie z przeznaczeniem i nie mogłem już w tym momencie milczeć i udawać, że jest inaczej.
W Gdańsku dało się usłyszeć plotki, że Adam Mandziara będzie chciał jeszcze kiedyś przejąć stery w Lechii. Czy to prawda i czy wiąże się to z pańskim przekazem w social mediach?
Nie ma absolutnie takiej możliwości. Nawet, jeśli Paolo Urfer nie wywiązuje się z umów, to nie podstaw, aby akcje Lechii wróciły do nas. Mogę z absolutną pewnością wykluczyć, że ani moi inwestorzy, ani ja osobiście, nie zaangażujemy się ponownie w Lechia Gdańsk.
Pańska aktywność w Internecie jest w dużej mierze odbierana przez kibiców jako chęć popsucia nastrojów i atak na klub.
To nie jest atak na klub! W ostatnich dziesięciu latach zainwestowaliśmy w Lechię prawie 40 milionów euro, to wszystko jest do zweryfikowania w dokumentach spółki. Przecież nie robiliśmy tego, żeby klubowi zaszkodzić. Chodziło o sukces sportowy i rozwijanie klubu. Nie mam żadnego interesu, żeby klub nie dostał licencji czy też nie wszedł do Ekstraklasy. To jest kompletna bzdura i przerzucanie odpowiedzialności. Latem 2023 roku na pożegnanie daliśmy cztery miliony euro. I co, z drugiej strony mielibyśmy chcieć, by klub nie wszedł do Ekstraklasy albo by nie dostał licencji? Jak można na to wpaść? To jest totalnie nielogiczne.
Rok temu, gdy dochodziło do procesu zbycia Lechii, zapewniał pan, że sprzeda klub wiarygodnemu partnerowi, którego wiarygodność po czasie pan teraz podważa. Wspominał pan wtedy o nowych możliwościach, szansach rozwoju i optymizmie. Jeśli jest tak jak pan mówi, to jednocześnie przyznaje się pan do swojego błędu. Czuje się pan oszukany?
Adam Mandziara post 2
Instagram
Tak, uczucie oszustwa przez Paolo Urfera jest zdecydowane. Nasze rozmowy z nim rozpoczęły się już w 2022 roku, kiedy przedstawił nam Mada Capital jako potencjalnego nabywcę klubu. Mada Capital potwierdziło informacje dostarczone przez Paolo Urfera w bezpośrednim piśmie do nas. Nasz dział prawny dokładnie zweryfikował Mada Capital i stwierdził, że jest to godny zaufania partner biznesowy, co umożliwiło drogę do intensywnych negocjacji.
Pierwotna sprzedaż Lechia Gdańsk do Mada Capital jednak nie powiodła się latem 2022 roku. Negocjacje zostały wznowione wiosną 2023 roku i ostatecznie doprowadziły do podpisania umowy SPA (umowa sprzedaży akcji) - 4 lipca 2023 roku.
Ale umowa była podpisana ze spółką Football Culture Poland, prawda?
To prawda, naszym kontrahentem w transakcji była spółka "Football Culture Poland Sp. z o.o." z siedzibą w Warszawie. Jednak nadal zakładaliśmy, że spółka została założona na zlecenie Mada Capital i że Mada Capital jest nabywcą Lechii Gdańsk. Niestety, Paolo Urfer zamienił renomowany fundusz Mada Capital na pseudo-fundusz o nazwie Mada Global. Zamiast Mada Capital, właścicielem Football Culture Poland, a tym samym prawnym właścicielem Lechii Gdańsk, jest teraz Mada Global.
Zgodnie z polskim rejestrem beneficjentów rzeczywistych, Paolo Urfer jest właścicielem co najmniej 25% udziałów w spółce Mada Global. Zakładamy, że oprócz Paolo Urfera, również Ralph Isenegger (długoletni partner biznesowy Paolo Urfera) i niektórzy jego klienci należą do nowych właścicieli Lechii Gdańsk. Czy kiedykolwiek dowiemy się, kto naprawdę należy do dalszych właścicieli Lechii Gdańsk, bardzo poważnie wątpię. Ralph Isenegger jest również właścicielem klubu Valmiera FC z Łotwy.
Skąd ma pan wiedzę o tym, że pożyczone cztery miliony euro zostały wydatkowane niezgodnie z ustaleniami?
W dokumentacji spisaliśmy każdego wierzyciela, z należnymi mu kwotami. Wszystko było przygotowane i sprawdzone. Ta lista jest również integralną częścią umowy sprzedaży akcji. Całość zadłużenia zamykała się w kwocie maksymalnej 4,3 milionów euro. I to miało być spłacone z tej przekazanej przez nas kwoty pożyczki. Niepodważalnym faktem jest również to, że zobowiązania do dzisiaj nie zostały w pełni uregulowane.
Ale skąd pan wie, że tych wierzycieli nie spłacono? Jakieś konkretne dowody?
Kiedy się powiedziało kontrahentom Lechii, że przekazujemy pożyczkę na spłatę ich należności, to naturalnie oni potem do nas dzwonią po wielu tygodniach i miesiącach, i mówią: "Adam, ale jeszcze nic nie zostało spłacone. O co tu chodzi?" Każdy, kto pracuje w Lechii Gdańsk, przecież wie, że te cztery miliony euro były wydatkowane na pensje zawodników i trenerów i bieżącą działalność od lipca 2023 roku. I z tego klub żył prawie do końca roku.
Z tego co pan mówi, kwota cztery miliony euro to jest pożyczka, a nie darowizna. Kiedy ma być ona spłacona?
Zapisy umowy regulują, że pożyczka ma być spłacona do 31 grudnia 2024 roku, ale jednoznacznie chcę też powiedzieć, że w ramach tej umowy ta pożyczka również ma zostać umorzona.
Takie były wasze ustalenia w tamtym momencie, że oficjalnie będzie to pożyczka, którą jednak potem umorzycie?
Nie chcieliśmy zadłużać Lechii. Musieliśmy tę transakcję tak przeprowadzić, że pożyczamy pieniądze i jak wszystko będzie przebiegać zgodnie z wcześniejszymi uzgodnieniami, to bez żadnych wątpliwości będziemy chcieli to umorzyć, tak jak wszystkie inne wcześniejsze długi. Nie chcieliśmy zostawiać klubu z długami. Byliśmy gotowi, by umorzyć tych kilkanaście milionów euro, włącznie z tymi czterema. Tylko teraz wiem, że sprawy ze strony nowego właściciela poszły w kompletnie innym kierunku i nie dochowano pierwotnych ustaleń.
Mówi pan o umorzeniu kilkunastu milionów euro. Co poza tymi czterema?
Na koniec czerwca 2023 roku umorzyliśmy kwotę ponad 29 milionów złotych (ok. 6,8 mln euro) pożyczek, a w dniu zamknięcia transakcji sprzedaży akcji Lechii, tj. 18 sierpnia 2023 umorzyliśmy dodatkowo 5,2 milionów euro oraz 9 milionów złotych. Łącznie w ramach transakcji umorzyliśmy zatem około 62 miliony złotych. Takie są fakty, z którymi nie da się polemizować, bo wynika to wprost z podpisanych dokumentów.
Ok, czyli 62 miliony złotych zostało już umorzone, a pozostałe cztery miliony euro miały być umorzone, ale...?
Naturalnie, jeśli ktoś nie przestrzega umowy, no to podejmiemy kroki, które mają na celu ochronę naszych interesów. To nie są moje pieniądze, za tym też stoją inwestorzy. Oni też widzą, czytają i obserwują, co się dzieje w Gdańsku. Jak takie rzeczy słyszą, no to mnie pytają: "Dlaczego pożyczyłeś cztery miliony euro? Dlaczego umorzyliśmy latem 2023 roku kwotę 62 miliony złotych pożyczek, skoro klub nadal nie jest wolny od długów?". Działania pana Urfera stoją w sprzeczności z uzgodnieniami i interesem dotychczasowych inwestorów.
Przewiduje pan kroki prawne? Będzie proces?
Przeciwko Lechii Gdańsk na pewno nie, ale przeciwko panu Urferowi już tak. Prawnie na pewno nie obejdzie się to bez echa.
Kiedy to może nastąpić?
Nasi prawnicy nad tym pracują. Na pewno nie będziemy z tym długo zwlekali.
Czyli w najbliższych tygodniach czy miesiącach?
Można to liczyć bardziej w tygodniach niż w miesiącach.
Pojawiały się doniesienia, że wysyłał pan dokumenty czy też skargi do komisji licencyjnej PZPN. To prawda i czy mogło to zaszkodzić Lechii w uzyskaniu licencji na grę w Ekstraklasie?
Prawdą jest, że wysłaliśmy pismo do komisji licencyjnej, ale chodziło tylko o sprawy czysto finansowe, czyli o cztery miliony euro, które miały być umorzone. To jest ważne pytanie do komisji licencyjnej, czy ona z tej strony widzi jakieś ryzyko. Ja napisałem do niej, jakie ja widzę ryzyko w tej sprawie. Ale żeby było jasne, to nie dotyczy w ogóle tego, czy licencja będzie wydana, czy nie, bo to jest odrębna sprawa.
Klub zakomunikował już, że spłacił wymagane przez komisję zobowiązania licencyjne.
Klasycznie. Paolo Urfer płaci tylko wtedy, gdy jest pod ścianą i nie ma wyjścia. Uważam, że on tylko chciał sprawdzić, czy może to jakoś obejść przed komisją. Jak nie musi, to nie zapłaci. Powiedzą to panu wszyscy kontrahenci Lechii, którzy czekają na swoje pieniądze. A sposób rozwiązania sprawy z byłym zawodnikiem Ilkayem Durmusem to jest kompletny idiotyzm.
Proszę rozwinąć.
Była możliwość osiągnięcia porozumienia z agentem zawodnika, wszystko było przygotowane. Pan Urfer przejął te wszystkie rozmowy, co ja też rozumiem. No i w pewnym momencie przecież to on zaatakował Durmusa. Lechia zażądała od piłkarza i Górnika Łęczna ponad trzy miliony złotych za bezprawne ich zdaniem rozwiązanie umowy. A z drugiej strony piłkarz też żąda swoich pieniędzy i dlatego się sądzą. Tylko jaka jest teraz stawka? Można to było wcześniej załatwić za 250 tysięcy euro, a teraz gra toczy się o 1-1,25 miliona euro. Podobnie było u Davida Steca czy Mario Malocy, gdzie należało zapłacić ponad 300 tysięcy złotych kar umownych.
Proszę powiedzieć, jaka była wysokość transakcji sprzedaży Lechii?
Zapłacili nam 4,1 miliona euro i z tego przekazaliśmy bezpośrednio cztery miliony euro na wyzerowanie klubu z długów.
Czyli, zakładając chęć umorzenia pożyczki, wyszliście na tym zaledwie na 100 tysięcy euro na plusie? To prawie tyle, co nic. Nie ma tam innych ukrytych kwot?
Nie ma tam ukrytych kwot, to punkt pierwszy. Punkt drugi jest taki, pan Urfer zobowiązał się, że wywiąże się z rozliczeń z dotychczasowymi wieloletnimi partnerami klubu i moimi, co do tej pory nie nastąpiło. Wolą pana Franza-Josefa Wernze było, aby oddać klub nowemu właścicielowi bez długów.
Czyli chcieliście wyjść na "plus minus zero"?
Dokładnie tak.
Sprawy sponsorskie. Klub miał trudności z podpisaniem nowych umów na ten sezon, jak choćby z Energą. Czy wynika to z niezadowolenia partnerów ze współpracy z klubem za pańskich czasów?
Paolo Urfer kompletnie zapomniał - bo on zapomina dużo rzeczy, z których nawet się musi wywiązać i zapłacić - że wszedł do zarządu i miał wykorzystać te cztery miliony euro pożyczki na spłatę zobowiązań sprzed 30 czerwca 2023, a od 4 lipca, tuż po przejęciu spółki, miał zapewnić od razu płynność finansową na przyszłość. Wracając do Energi, to w tej firmie jest to normalna sprawa, wynikająca z ich procedur bezpieczeństwa, że w przypadku zmiany osób zarządzających lub zmiany właścicielskiej, taki kontrahent podlega dokładnemu sprawdzeniu i weryfikacji. Dlatego podobna wnikliwa weryfikacja nastąpiła też wobec nowego zarządu Lechii i nowego właściciela.
Nowa umowa nie została podpisana nie dlatego, że niby mieliśmy trudne relacje. Energa przez te wszystkie lata, w których byłem w Lechii, wspierała klub sporymi kwotami i gdyby była niezadowolona ze współpracy lub z naszych biznesowych relacji, to rokrocznie nie przedłużałaby umowy. Nasza nowa umowa była gotowa. Najpierw Paweł Żelem, a potem Ziemowit Deptuła doszli do porozumienia z Energą w sprawie warunków współpracy w kolejnym sezonie. Nie opowiadajmy więc bajek, bo tu chodzi tylko i wyłącznie o osobę pana Urfera, o słynny już artykuł Szymona Jadczaka i wszystkie konsekwencje, jakie się z tym wiązały. A dlaczego już w trakcie sezonu temat Energi nie wrócił? To jest już pytanie do pana Urfera, a nie do mnie. Podkreślam, że z kim jak z kim, ale z Energą to mieliśmy dobry kontakt.
Kiedy miał pan ostatni raz kontakt z panem Urferem?
Zakończyłem rozmowy z panem Urferem w październiku, bo stwierdziłem, że dyskusje z nim biznesowo są w ogóle bez sensu. Dlatego też jak widzę, jaki budżet ma w tym sezonie Lechia Gdańsk i porównuję go z dochodami i brakiem płynności finansowej, to nie muszę być wielkim matematykiem, żeby wyliczyć, jaka jest strata finansowa. Jestem bardzo ciekawy, jak ma to być opłacone.
Awans do Ekstraklasy otwiera możliwości na znacznie większe wpływy, na przykład z praw telewizyjnych.
Tylko niech pan pamięta, że sezon w Ekstraklasie nie należy do najtańszych. Jeśli chce się grać np. o pierwszą piątkę, to z naszych doświadczeń wynika, że trzeba mieć budżet na poziomie około 50-55 milionów złotych. To oznacza konieczność dokładania około 12 milionów złotych rocznie.
Czy to oznacza, że poza wpływami sponsorskimi, telewizyjnymi i innymi, jako właściciel doinwestowywaliście klub kwotą 12 milionów złotych?
Tak. Według naszych obserwacji i doświadczenia średnio wkładaliśmy w klub ok. trzech milionów euro rocznie. I na koniec to jest tak, że te gwarantowane pieniądze, o których pan mówi, z roku na rok nieco rosną, ale wzrastają też wydatki. Przez cały okres mieliśmy sponsorów jak np. Energa, PayTren czy eToro. To były dobre marki, ale rzeczywistość jest taka, że trzeba dużo ryzykować i jeśli się nie zakwalifikuje do europejskich pucharów, to powstaje deficyt na poziomie ok. 12 milionów złotych.
Jak pan uważnie obserwuje ligę, to czy to jest Pogoń, Raków czy inny klub, to jeśli nie zakwalifikują się do pucharów europejskich, to jest to dla nich dramat. O Legii to już nawet nie mówię, bo tam budżet jest dużo większy. Jeśli tam planują dochody z europejskich pucharów, no to będą pod kreską około 30 milionów lub nawet więcej. Ja mówię, jak to wychodzi operacyjnie w sezonie, nie patrzę na sprawy kosmetyczne. Czyli zestawienie kosztów do przychodów w danym sezonie.
To wtedy trzeba ratować się transferami. Akurat Legia zarobiła zimą na Erneście Mucim i Bartoszu Sliszu.
Tylko to też nie jest takie łatwe, bo jak się sprzeda zawodnika, to trzeba kogoś za niego kupić.
Legia akurat nie bardzo znalazła dla nich zastępstwo, przynajmniej w zimowym okienku.
To jest ciekawe w piłce. Nieraz się to udaje, że się nikogo nie bierze w zastępstwie. Czasami jakiś młody zawodnik "odpali" i wtedy jest rewelacyjnie. Ale są też takie momenty, że nikt nie "odpali" z zawodników, którzy pozostali, nie udaje się osiągnąć kwalifikacji do europejskich pucharów i nagle wszyscy mówią: "Mioduski, ty się kompletnie nie znasz." I potem kibice śpiewają na właściciela niewybredne piosenki… I wielka szkoda, bo uważam, że Darek Mioduski daje Legii bardzo dużo serca i pieniędzy, a na końcu też jest na tapecie.
Wracając jednak do Lechii Gdańsk w tym sezonie. Oceniam, że mają budżet kosztowy na blisko 50 milionów, a dochodów maksymalnie 15 milionów złotych. Brakuje zatem minimum 35 milionów złotych. Do tego proszę pamiętać, że dochodzi minimum 2,8 miliona euro (ok. 12 mln zł) zobowiązań transferowych, które trzeba spłacić w następnych dwóch, trzech latach. Duże zadanie stoi przed panem Urferem, żeby tę lukę finansową jakoś zamknąć. Oczywiście można to domknąć z przychodów nowego sezonu, tylko pytanie, z czego opłaci Lechia ten nowy sezon.
Wrócę do czasu, gdy Lechia spadała z Ekstraklasy rok temu. Wiadomo, jak to wyglądało, kadra była niedoinwestowana, pełno konfliktów i napięć. Poczuwa się pan do odpowiedzialności za ten sportowy upadek?
Ma pan absolutnie rację. Moim największym błędem było, że w maju 2022 roku wycofałem się mentalnie z całej sprawy. Zrezygnowałem z funkcji i myślałem, że dojdzie zaraz do sprzedaży.
W 2022 roku po kwalifikacji do europejskich pucharów na pewno mógłby pan więcej zarobić, niż w 2023 po spadku.
Na pewno tak, ale tutaj nie tylko ja decydowałem, tylko też inwestorzy. Jak mówili, że nie sprzedają, no to nie może sobie ot tak Mandziara sprzedać wszystkiego, bo mu się chce. Ale wracając do sprawy, pomyślałem, że drużyna zajęła czwarte miejsce, w pucharach też się nieźle zaczęło, to skoro nie zbywamy klubu, to trzymamy ten skład, czyli nie sprzedajemy prawie nikogo i taka drużyna, jaką mamy, powinna wystarczyć na TOP5 Ekstraklasy.
I to był główny błąd, zlekceważenie sytuacji?
Tak. Ten awans do pucharów zakrył to wszystko, co się działo w drużynie. Te wszystkie kłótnie, podziały na grupy, każdy był przeciwko każdemu. Popełniliśmy bardzo duży błąd, bo nie mieliśmy tego w ogóle - że tak powiem - na tapecie i wszystkie inne decyzje, które potem zapadały w tym spadkowym sezonie… jedna była gorsza od drugiej.
A propos złych decyzji. Skąd wytrzasnęliście na ostatnich dziewięć kolejek Davida Badię? Nie było czasu na naukę, a on uczył się naszych realiów na żywym, ale ledwo zipiącym organiźmie.
To był największy błąd spośród wielu, które popełniliśmy w tamtym sezonie. To nie była w ogóle moja decyzja, żeby to też było jasne. Ale jako ówczesny właściciel klubu muszę to wziąć na klatę.
To czyj był to pomysł?
To była grupa, która wtedy, bym powiedział, decydowała w klubie o sprawach sportowych. No i padła taka decyzja. Powiedziałem, że skoro tak, to ok, próbujcie. Ja z nim w ogóle nie rozmawiałem. I tak to wtedy wyglądało - jeden błąd za drugim. Potem to już tego nawet nie było można odkręcić.
A sprawa Kuby Kałuzińskiego? Nie ukrywam, mam duży niesmak po tym, jak brzydko go potraktowano w Lechii. Rozumiem, że nie dogadaliście się co do przedłużenia wygasającego niedługo kontraktu, ale to nie powód, by nie zabierać go na zgrupowanie zimowe do Turcji i zsyłać do juniorów? Minął rok i Kuba jest bliski pierwszego powołania do reprezentacji Polski.
To, że Lechia go nieoptymalnie potraktowała, to się zgadzam. Z drugiej strony cały czas były rozmowy z jego agentem i cały czas powtarzano, że on ma kilka zainteresowanych klubów i lada moment odejdzie. Jeśli padają takie informacje, a zawodnik nie chce podpisać nowej umowy, to znaczy, że nie wiąże przyszłości z klubem.
A to nie chodziło o to, że zaproponowano mu zarobki nieprzystające do statusu w drużynie?
Nie będziemy teraz dyskutować, czy oferta była za niska, czy za wysoka. Po prostu się nie dogadaliśmy, co jest normalne w piłce. My byliśmy przekonani, że on już styczniu 2023 od nas odejdzie. Jeśli on chciał transferu, to nie liczyliśmy na niego. Ale tak naprawdę żadna oficjalna oferta nie wpłynęła, jedynie Wisła Płock zaoferowała jakąś śmieszną sumę transferową. Stwierdziliśmy, że jeśli nie ma niczego na stole, to musi wrócić do drużyny. Ale na pewno nie było to optymalne rozwiązanie.
Co uważa pan za swoje największe sukcesy i porażki w Lechii?
Myślę, że największe sukcesy to osiągnięcia sportowe, oprócz tego ostatniego roku. Ten czas był sportowo najlepszy w historii Lechii Gdańsk. To fakt i tych sukcesów nikt nam nie może odebrać. A moją największą porażką, popartą dużą liczbą popełnionych błędów, jest ostatni sezon zakończony spadkiem. To była jedna duża katastrofa i wszyscy o tym wiemy.
Chciałby pan kiedyś jeszcze wrócić do zarządzania klubem piłkarskim?
W piłce funkcjonowałem chyba od wszystkich stron. Bycie właścicielem klubu i zarządzanie nim to bardzo niewdzięczna rola i już raczej nie chcę do tego wracać, chociaż "nigdy nie mów nigdy", bo wiadomo, jak jest w życiu.
Nadal głównie działamy w branży piłkarskiej. Jednak nasza strategia inwestycyjna uległa zmianie. Inwestujemy coraz więcej w sztuczną inteligencję w piłce nożnej, szczególnie w obszarze planowania kadry i oceny zawodników. Co mało kto wie, Lechia Gdańsk już od 2014 do 2022 roku korzystała ze sztucznej inteligencji w tych dziedzinach. Największy potencjał rozwoju, jaki według sztucznej inteligencji miał zawodnik w Lechii Gdańsk w ciągu ostatnich dziesięciu lat, to Kacper Urbański. Jestem bardzo ciekaw jego dalszego rozwoju.
Mówiąc o niewdzięcznej sprawie pewnie pije pan do tego, jak reagowali na pana kibice?
Dla mnie to było łatwiejsze niż dla rodziny. To trzeba wkalkulować, pełniąc funkcję prezesa w liczącym się klubie. Jak jest dobrze, to jest dobrze, a jak jest źle, to jest źle. To jest trochę niewdzięczne, bo z jednej strony musisz inwestować duże pieniądze, a z drugiej co tydzień odczuwasz presję co do tego, jak poradzą sobie zawodnicy na boisku. I to jest takie życie z tygodnia na tydzień. W jeden weekend wygrywamy, wszyscy w klubie mają dobry humor i wszystko jest cudownie, a za tydzień czy dwa jest na odwrót i przy porażce wszyscy są niezadowoleni.

Przeczytaj również