Adam Małysz dla Meczyki.pl. Problemy Piotra Żyły, ważna zmiana u Stocha. Optymistyczne słowa [NASZ WYWIAD]
Co się dzieje z Piotrem Żyłą? Jak forma Kamila Stocha, który nie wziął udziału w Turnieju Czterech Skoczni? Dlaczego Dawid Kubacki znów skacze nierówno? Który z polskich skoczków ma niepokojący problem mentalny? Na co stać Pawła Wąska? I wreszcie: co z napiętą atmosferą w kadrze? Porozmawialiśmy z legendą, prezesem Polskiego Związku Narciarskiego, Adamem Małyszem.
To nie jest udany sezon polskich skoczków. Wieloletni liderzy - Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Piotr Żyła - zawodzą. Na Turnieju Czterech Skoczni biało-czerwonego honoru bronił Paweł Wąsek, jedyny zawodnik, o którego formę nie trzeba się obawiać. Wygrał on też z dużą przewagą sobotnie mistrzostwa Polski w Zakopanem. Tuż po nich zadzwoniliśmy do Adama Małysza, by zapytać go o najbardziej palące kibiców skoków kwestie. Teraz bardzo ważny test przed kadrą, święto skoków pod Tatrami, czyli zaplanowany na najbliższy weekend Puchar Świata na Wielkiej Krokwi (18-19 stycznia).
MATEUSZ HAWROT, MECZYKI.PL: Jak krótko podsumowałby pan mistrzostwa Polski? Widać było, że mocno wieje, co wpłynęło częściowo na wyniki.
ADAM MAŁYSZ, PREZES POLSKIEGO ZWIĄZKU NARCIARSKIEGO: Wiatr na pewno miał pewny wpływ, tym bardziej, że szczególnie w drugiej serii mocno kręciło. Niektórzy mieli mocny wiatr w przód, niektórzy mocny wiatr z tyłu, ale musimy się przyzwyczaić, że takie warunki, przy tej dzisiejszej pogodzie, po prostu będą się zdarzać. Wygrał Paweł Wąsek i udowodnił, że bez dwóch zdań jest w tym momencie naszym najlepszym zawodnikiem.
Nie niepokoi pana forma Dawida Kubackiego? Wydawało się, że powoli idzie w górę, tu też miał daleki skok w treningu, a w konkursie rozczarował, przegrał nawet z jednym z Kazachów.
Ten Kazach (Ilja Miziernych - przyp. red.) obecnie skacze naprawdę bardzo dobrze, tak że nie jest to akurat jakiś wstyd. Ale tak, Dawid zdecydowanie lepiej skakał i w treningach, i w serii próbnej, więc te skoki w konkursie nie były na tyle udane. Patrząc na jego obecny poziom, powinien być zdecydowanie wyżej.
Na co stać Pawła Wąska w tym sezonie Pucharu Świata? Jest w życiowej formie, znów potwierdził, że skacze świetnie, jest numerem jeden. Celem podium PŚ, może nawet w Zakopanem?
Na pewno każdy o tym marzy, jak Paweł, tak i trenerzy, że on wskoczy na to podium. Wiemy, że jest bardzo mocna czołówka Austriaków. Jak patrzymy, to gdyby ich nie było, dominujących, to Paweł gdzieś by się koło tego podium już kręcił i o nie walczył. Myślę, że przy słabszym dniu Austriaków naprawdę jest szansa, zdecydowanie. A jak już raz tam wskoczysz, zaskoczysz tym i zobaczysz, że się da, to na pewno potem jest łatwiej. Szczególnie, że Paweł nabrał tego doświadczenia po udanych skokach, które były w ostatnich dniach. Udowodnił, że nie ma rzeczy niemożliwych, a wywarta dziś na niego presja jest w stanie przerodzić się w pozytywy. To się objawia tym, że dziś faktycznie jest w formie.
Jaką rzecz by pan wskazał jako tę, która sprawiła, że Wąsek faktycznie poczynił taki progres i widać u niego powtarzalność dobrych skoków? Co za tym głównie stoi?
Myślę, że przede wszystkim podstawa to jest ciężka praca. Do tego wiara, że to naprawdę będzie działało, pewne zmiany, które poczynił w technice - te wszystkie elementy mają bardzo duży wpływ na to, w jakim miejscu Paweł teraz się znajduje.
My często powtarzamy, że całościowo sama technika skoku bardzo się zmieniła już w zeszłym roku, a w tym jeszcze bardziej ta zmiana nabrała tempa. I to takie słynne “pchanie”, które wcześniej robiło się z całej stopy, dziś nie jest już tak dobrym kierunkiem dla skoczka. Liczy się pozycja dojazdowa, ale później właśnie ten kierunek, który nadaje zawodnik, jest obecnie zdecydowanie bardziej do przodu, nad narty. Paweł robi to najlepiej z całej polskiej kadry i od razu widać tego efekt. Tak skacze czołówka. Żeby dzisiaj wygrywać, właśnie tak trzeba skakać. Dlatego tym starszym zawodnikom jest ciężej, oni mają swoje przyzwyczajenia, trudno im zmienić pewne rzeczy. Nie ma się więc co dziwić, że w wielu przypadkach jest u nich jakaś frustracja. Oni cały czas wierzą, że będą dobrze skakać, my też w to wierzymy, ale muszą niektóre elementy zmienić.
Kamil Stoch zdobył srebrny medal mistrzostw Polski, wcześniej opuścił Turniej Czterech Skoczni, trenował indywidualnie. Jest lepiej niż było? Widzi pan u niego poprawę względem tego, jak skakał w grudniu?
Zdecydowanie tak. Może te skoki Kamila w mistrzostwach nie były super, ale na pewno były stabilne. Nie było rozstrzału, że jeden skok wychodzi dobrze, a drugi jest kiepski. Łapie stabilność, oddaje w miarę równe skoki. Nie jest to jeszcze na takim poziomie, jakim sam by chciał i my byśmy chcieli, ale widać postęp. Miejmy nadzieję, że jak wystartuje w Pucharze Świata, to zacznie się kręcić wokół tej dziesiątki. To na pewno dałoby mu powera i wiary w siebie, że jeszcze może wrócić do czołówki i walczyć o zwycięstwa, jak w swoich najlepszych latach.
Koło dziesiątki potrafił kręcić się Aleksander Zniszczoł, ale w Turnieju Czterech Skoczni rozczarował. Treningi, kwalifikacje - tam umiał skoczyć daleko, w konkursie nie wychodziło. Dlaczego? To faktycznie problem mentalny?
Zgadzam się, chodzi o głowę. My wiemy, na ile Olka stać, myślę, że on też to doskonale wie. Na treningach, gdzie jest luźniej, nie ma takiego napięcia, skacze dobrze. Potem dochodzi do tego stres, trochę większe napięcie, chęć wskoczenia do czołówki i pojawiają się błędy. Na przykład w Bischofshofen przy skoku na 144 m w treningu spóźnił odbicie, a potem w konkursie dwa razy odbił się zbyt wcześnie.
Zawodził też Piotr Żyła. Czy był sens, mówiąc kolokwialnie, “ciągać” go przez cały turniej? Jak pan ze swoim doświadczeniem patrzy na formę Żyły? On sam mówił w jednym z wywiadów, że “przegrzał mu się system”. Za bardzo się zakręcił, za bardzo kombinował?
Niestety, Piotrek ma to, że lubi kombinować i postawić na swoim. Ciężko jest do niego dotrzeć i przekonać, że musi wprowadzić pewne zmiany, musi zmienić technikę i przede wszystkim pozycję dojazdową. To jest to, o co przez lata walczył z nim Stefan Horngacher, u szczytu formy Piotrka. To była non stop praca nad tym, bo Piotrek po dwóch skokach potrafił wrócić do swojego pomysłu i obmyślał plan na swoją technikę, nie patrząc na to, jak co wygląda i działa. Jego przypadek na pewno jest ciężki. On musi to wszystko pozbierać, znaleźć tę pozycję. Jeśli ją znajdzie, jestem przekonany, że będzie bardzo dobrze. Trenował naprawdę mocno i dalej ma swojego powera - jego odbicie naprawdę jest potężne, wystarczy, że użyje z niego 30, 40%.
A Kuba Wolny? Też jest nierówny. Wydawało się, że po Titisee-Neustadt będzie tylko lepiej, ale brakuje stabilizacji. Gdzie leży jego problem?
W Pucharze Świata wychodzi to samo co u pozostałych zawodników. Jeśli już na górze nie przyjmie odpowiedniej pozycji, to potem ciężko to nadrobić, czy wręcz nie da się tego nadrobić, a skok jest stracony. Stąd lepsze i gorsze skoki. W Neustadt oddał dwa super skoki, wydawało się, że naprawdę jest już stabilnie, że to jest “to”, że tej pozycji nie zmieni. Ale problem też na pewno polega na tym, że skocznia w Neustadt to jedna z nielicznych, na których nie ma sztucznych torów, a naturalne. Są inne odczucia, inna szerokość itd. Jednemu zawodnikowi to podpasuje, drugiemu nie. To bardzo indywidualna sprawa. Kubie Wolnemu brakuje więc tej stabilności, cały czas szuka odpowiedniej pozycji, dlatego skacze nierówno.
Pan jako prezes PZN jest spokojniejszy o tę kadrę niż w grudniu, niż przed TCS?
Trudno powiedzieć. Gdy jechałem na turniej, byłem bardziej bojowo nastawiony, ale potem Paweł Wąsek był piąty w Innsbrucku i dobrze skoczył też w Bischofshofen, a TCS skończył na ósmym miejscu. To mnie trochę uspokoiło. Podobnie jak rozmowa z trenerami, po których widzę, że nie mają rozbieżnych teorii czy planu, ale idzie to wszystko w jednym kierunku. Najgorsze na pewno jest to, że niektórym zawodnikom ciężko zmienić te elementy, na które trenerzy zwracają uwagę. W trakcie zawodów trudno to wypracować, nie jest to prosta sprawa. Ale jak popatrzymy szerzej, zaczyna zmieniać się cała struktura, zmienia się pokolenie. To nastąpiło zresztą już wcześniej, widzimy, że od dwóch sezonów mocno nas dotknęło. Dobrze, że pojawił się Paweł Wąsek, ale będziemy cały czas pracować, by za nim poszli inni, młodzi sportowcy.
No właśnie, a propos innych skoczków, zaplecza kadry. Kacper Juroszek zaraz skończy 24 lata, Tomasz Pilch już skończył, formy nie ma też młodszy Jan Habdas. To musi niepokoić, że ich wyniki są słabe, że są daleko za najlepszymi.
Tak. Trudno to niestety wytłumaczyć, skąd te wyniki się biorą, bo całe lato oni dobrze pracowali, trener Thurnbichler był z nich bardzo zadowolony. Wydawało się, że to idzie we właściwą stronę, ale potem przychodzą zawody i oni jakby zderzają się ze ścianą, a te skoki są zupełnie inne niż na treningach. Prawdopodobnie nie wytrzymuje też psychika. To jest na pewno ciężkie, jeśli jesteś w stu procentach przygotowany, ale głowa cię nie “wpuszcza”, ciężki przebić głową ten mur.
Sporo też mówiło się o atmosferze wewnątrz kadry. Wydaje się, że po turnieju ona się poprawiła, wcześniej było napięcie. Jak pan odbierał wypowiedzi skoczków krytykujące trenera, m.in. autorstwa Olka Zniszczoła czy Dawida Kubackiego?
Rozmawiałem z nimi i oni twierdzili, że to nie była stricte krytyka, tylko frustracja po skokach, które nie wyszły. U Dawida jest inna sytuacja niż u Olka, bo on jest zawodnikiem, który wiele osiągnął i u niego ciężko cokolwiek zmienić, przekazać. Nie jest mu łatwo. On sam pewnych rzeczy nie czuje, nie robi ich, tak jak robił kiedyś. Ale niestety musi zmienić pewne elementy. Widzę, że gdzieś od połowy Turnieju Czterech Skoczni to zrozumiał i zaczął nad tym pracować.
Jeśli chodzi o Olka, on sam przyznał, że jego wypowiedź była w emocjach. To nie była jakaś wielka krytyka, tylko sygnał, że dostaje za dużo informacji. Ale jeśli zawodnik popełnia błędy i jest ich więcej niż jeden czy dwa, to naturalne, że trener mu przekazuje uwagi. To nic dziwnego ani strasznego. Ile zawodnik poprawi tych błędów w trakcie jednego skoku - to zależy tylko od niego. I to on powinien wybrać najważniejsze elementy, które chce poprawić.
Czyli jest pan przekonany, że w kadrze wszyscy ciągną wózek w tę samą stronę?
Po mojej wizycie na Turnieju Czterech Skoczni myślę, że tak. Przynajmniej tak zostało mi to przedstawione, że wszyscy dalej grają do jednej bramki. Nie widziałem żadnych niepokojących sytuacji, które by miały wpływ na to, że skoki niektórych wyglądają tak jak wyglądają. Widziałem treningi, przygotowania, zawody - wszystko było jak należy.
Przed nami PŚ w Zakopanem. Czego możemy się tam spodziewać? Jaki wynik by pana usatysfakcjonował?
Wiadomo, że mnie, jak każdego prezesa czy działacza, satysfakcjonują sukcesy - pierwsze trzy miejsca. Wiemy, że dzisiaj w skokach są niesamowici Austriacy, krok przed wszystkimi, ale przy ich słabszym dniu można coś zdziałać. Paweł jest najbliżej tego podium.
Poza Pawłem Wąskiem wyobraża pan sobie np. pozostałą czwórkę w TOP30, w tym dwójkę w TOP15?
Oczywiście, że tak. Każdego z tych zawodników stać na miejsce w 30. Niejednokrotnie to udowodnili. Choć wiadomo, że dla Kamila, Piotra czy Dawida samo TOP30 to nie jest nic, co ich zadowoli. Wielokrotnie wygrywali, to jasne, że liczą na powrót w okolice TOP10, a potem jeszcze lepsze wyniki. Na to liczymy.