Tej decyzji Probierza nie da się obronić. "Nie dojechał, jeden z najsłabszych"
Spotkanie z Holandią pozwoliło nam wierzyć. Spotkanie z Austrią było już mokrą szmatą prosto w twarz. Nie da się tych porażek sprowadzić do jednej błędnej decyzji, ale być może nasza sytuacja byłaby bardziej komfortowa, gdyby nie jedna z najdziwniejszych decyzji Michała Probierza.
Mecz z Holandią, chociaż przegrany, dał dużą nadzieję w kontekście personalnych decyzji Michała Probierza. Taras Romanczuk nie był faworytem do gry w pierwszym składzie. Można było również kwestionować Adama Buksę. Obaj z "Oranje" nie pękali na robocie, byli jednymi z najlepszych na boisku. Jednocześnie niemal każdy zauważył, jak dobrą zmianę dał Jakub Moder. Szkopuł w tym, że cała ta wiara poszła jak krew w piach, gdy przyszło nam zagrać z Austrią.
Bartosz Slisz i Jakub Piotrowski nie udźwignęli środka pola. Paweł Dawidowicz zaprezentował się znacznie gorzej niż Bartosz Salamon. Wrócił też temat braku powołania dla Matty'ego Casha. Czegoś, czego ze sportowego względu obronić się po prostu nie da.
Podstawowe ustawienie biało-czerwonych zakłada grę wahadłowymi. Tych w kadrze na niemiecki turniej jest dwóch - Przemysław Frankowski oraz Nicola Zalewski, od biedy do tego grona da się dorzucić Tymoteusza Puchacza. O ile zawodnik Romy jeszcze się jakoś broni, o tyle "Franek" już od meczu z Holandią wysyła sygnały, że jego forma, delikatnie mówiąc, najwyższa nie jest. Na jakąkolwiek zmianę selekcjoner nie mógł jednak sobie pozwolić, bo na ławce takich opcji po prostu brakowało.
Probierz sam jest temu winny. Brak powołania dla Casha, podstawowego zawodnika czwartej siły Premier League, to wyłącznie jego decyzja. Decyzja, której uzasadnienie wymaga stanięcia na głowie, podskoczenia na jednej nodze i zaśpiewania "Plus i minus" od tyłu.
To nie jest tak, że Frankowski stanowił największy problem reprezentacji, oczywiście, że nie. Ale jest jednym z nielicznych graczy, którzy w obu meczach nie dał nawet jednego pozytywnego impulsu. Przeciwko "Oranje" okrutnie objeżdżał go Cody Gakpo, a z Austrią lepiej nie było, chociaż pod względem indywidualnym rywale stali na znacznie niższej półce. Nikt nie wypycha piłkarza Lens z kadry, ale mistrzostwa Europy to dla niego zbyt wysoki poziom.
Sumaryczne statystyki są zatrważające:
- 0 odbiorów - najgorszy wśród naszych obrońców
- 0 strzałów - najgorszy
- 79% celności podań - drugi najgorszy
- 33% celnych długich podań - drugi najgorszy (Salamon i Dawidowicz nie próbowali)
- 65% celnych podań na połowie rywala - drugi najgorszy
- 29% celnych dośrodkowań - lepszy niż Zalewski, gorszy niż Kiwior
- 6 razy został przedryblowany - najgorszy
- 19% wygranych pojedynków - drugi najgorszy
- 22 razy stracił piłkę - trzeci najgorszy
- 25% wygranych pojedynków główkowych - najgorszy (Zalewski takowego nie miał)
- 7 odzyskanych piłek - trzeci najgorszy
19% wygranych pojedynków! To się po prostu w głowie nie mieści. Taki wynik oznacza, że "Franek" nie tylko nie radził sobie w defensywie, ale też absolutnie nic nie wniósł do ataku. Dla porównania Zalewski wykręcił 71% wygranych pojedynków, pod tym względem między wahadłowymi jest przepaść.
Było ją widać nawet gołym okiem, gdyż starszy z reprezentantów bardzo rzadko podłączał się do ofensywy, a prosiło się o to, aby wykorzystać obecność przeciętnego przecież Phillippa Mwene. Niestety, gracz Mainz 05 kompletnie schował kadrowicza Probierza. Gdy tylko Holendrzy lub Austriacy zakładali pressing, wychodzili wyżej, trzeba było się modlić.
W tym świetle odsunięcie Casha urasta do miana piłkarskiego kuriozum. Frankowski jest od niego lepszy, bo to i tamto. W rzeczywistości jednak w prawie każdej z wymienionych wyżej statystyk zawodnik Aston Villi był w minionym sezonie lepszy. "Franek" miał nieznaczna przewagę jedynie w dośrodkowaniach.
Charakter rzecz święta
Jeśli nawet nie do pierwszego składu, to w roli zmiennika Matty Cash pasował świetnie. Skoro na ławce mógł wylądować nawet Robert Lewandowski, to piłkarz "The Villans" też by się na taką decyzję nie obraził. Wydaje się jednak, że nie zdecydowały względy czysto sportowe.
Nie da się postrzegać braku powołania dla 26-latka inaczej niż pod względem braku odpowiedniego stężenia polskości. Cash faktycznie nie mówi w naszym języku, nie jeździ za tą kadrą, gdy jest kontuzjowany. Do Niemiec, co za zaskoczenie, również się nie wybrał. Postawił na wakacje, czyli tak samo, jak większość zawodników, która nie otrzymała powołania.
Nie ma sensu oszukiwać się, że charakter i poczucie wspólnoty nie pełnią olbrzymiej roli w reprezentacji. Ale czy na pewno jest to rzecz święta? Wątpliwe. A jeśli nie, to nas naprawdę nie stać na to, aby rezygnować z gracza takiego kalibru. Cashem interesują się AC Milan oraz Inter Mediolan, Przemysław Frankowski na taki poziom nigdy nie wskoczy.