6 gorących nazwisk w Premier League. Ich trzeba obserwować. "Musi się zmierzyć ze stereotypem"
W piątek mecz Crystal Palace - Arsenal rozpocznie nowy sezon Premier League. Na angielskich boiskach jak zwykle nie będzie brakowało gwiazd, co więcej, pojawiły się dwie nowe - Erling Haaland i Darwin Nunez, ale na przestrzeni sezonu warto też rzucić okiem na zawodników, którzy na to miano być może zasłużą dopiero za jakiś czas.
Wybraliśmy kilku piłkarzy przed którymi rysują się ciekawe perspektywy. Nie zawsze są czołowymi postaciami w swoich drużynach, ale mają spory potencjał na to, żeby w najbliższych miesiącach zacząć odgrywać coraz ważniejszą rolę.
Harvey Elliott (Liverpool)
Gdyby nie poważna kontuzja w poprzednim sezonie, to być może już teraz miałby znacznie bardziej ugruntowaną pozycję w drużynie Jurgena Kloppa. W pierwszej części poprzednich rozgrywek coraz częściej pojawiał się w podstawowym składzie. Niewysoki, ale świetnie wyszkolony technicznie, z wizją gry, kreatywny - tak można go po krótce scharakteryzować. W pierwszej drużynie debiutował w wieku 16 lat. Wcześniej od niego zrobił to tylko jeden zawodnik w historii The Reds - Jerome Sinclair.
W linii pomocy The Reds nie mają wielkiego kłopotu bogactwa. Podstawowy tercet stworzą zapewne Jordan Henderson, Fabinho i Thiago, ale to Elliott może być jednym z zawodników, którzy najcześciej będą wykorzystywani w sytuacji, gdy Klopp będzie rotował składem.
W sezonie 2021/22 w Premier League, właśnie ze względu na uraz, uzbierał tylko 345 minut. Teraz po przepracowanym okresie przygotowawczym można się spodziewać, że na boisku obejrzymy go znacznie częściej. Szczególnie, że to piłkarz uniwersalny. Może zagrać zarówno na skrzydle jak i nieco niżej, bardziej w środku pomocy.
Cheick Doucoure (Crystal Palace)
Do Crystal Palace trafił z RC Lens. We francuskiej drużynie być może był trochę w cieniu Seko Fofany, który wyrósł na jednego z najciekawszych zawodników Ligue 1, ale Doucoure to może być spore wzmocnienie drużyny Patricka Vieiry. Dobrze też wpisuje się w profil zawodników, jacy ostatnio trafiają do Palace. Młody, rozwojowy, ze sporym potencjałem, ale jeszcze do oszlifowania.
Doucoure to defensywny pomocnik, który bardzo dobrze gra w odbiorze piłki, ale też nie ogranicza się jedynie do destrukcji. Potrafi rozegrać akcje, podać prostopadle, lubi być cały czas pod grą. W niedalekiej przyszłości może się stać zawodnikiem, który zastąpi w składzie Cheikhou Kouyate albo Jamesa McArhura. W dużej mierze będzie to też związane z ewolucją gry zespołu. Vieira chce bazować na piłkarzach dobrze wyszkolonych technicznie, a wcześniej wymieniona dwójka bardziej pasowała pod styl poprzedniego menedżera, Roya Hodgsona.
Dean Henderson (Nottingham Forest)
- Nie chciałem żeby Erik ten Hag zobaczył mnie w treningu, bo pewnie chciałby żebym został w klubie. Zrobiłem wszystko, żeby załatwić wypożyczenie do Forest zanim wyjechałem na wakacje - powiedział w rozmowie z talkSport Dean Henderson. To pokazuje, jak zdeterminowany był, żeby przynajmniej na najbliższy sezon opuścić Manchester United.
Chciał to zrobić żeby mieć okazję do regularnej gry. Narzekał też, że został oszukany przez Olę Gunnara Solskajera, że umowa była taka, iż będzie cześciej pojawiał się na boisku. Przeszłości już nie zmieni, za to w nadchodzących miesiącach nic mu prawdopodobnie w grze nie przeszkodzi.
Trafił do Nottingham Forest, gdzie ma zastąpić Brice’a Sambę, jednego z bohaterów baraży. Steve Cooper na pewno liczy, że Henderson nawiąże do świetnych występów w innych z beniaminków - Sheffield United, z którym świetnie radził sobie w sezonie 2019/20. Wtedy wydawało się, że czeka go świetlana przyszłość w Manchesterze United, że niebawem zastąpi Davida de Geę. Tak się nie stało, Henderson znów musi zejść nieco niżej, ale Forest w Premier League mają swoje ambicje i wypożyczenie Anglika jest na to dobrym przykładem.
W Sheffield United statystycznie zapobiegł utracie ponad sześciu goli niż teoretycznie powinien (model xG). Jeśli w Forest nawiążę formą do tamtych występów, to zacznie też mocniej naciskać na Jordana Pickforda w walce o miejsce w podstawowym składzie na mundialu w Katarze.
Aleksandar Mitrović (Fulham)
"Mitrović potrafi strzelać tylko w Championship" - z takim stereotypem będzie się musiał Serb zmierzyć w najbliższym sezonie Premier League. W poprzednich rozgrywkach na zapleczu strzelił aż 43 gole. To najlepszy wynik w Championship od sezonu 1958/59, kiedy tyle samo bramek zdobył Brian Clough.
Na najwyższym szczeblu Mitroviciovi szło jednak znacznie trudnej. W 104 spotkaniach strzelił 24 gole, poprzedni sezon na tym poziomie, 2020/21, zakończył z zaledwie trzema trafieniami. Wiele będzie zależało też od kolegów, którzy kreowali dla niego okazje. Z drużyny odszedł Fabio Carvalho, ale najlepiej rozumiał się z Harrym Wilsonem, który asystował mu przy aż dziesięciu trafieniach. Walijczyk ma problemy zdrowotne i być może szybkie ich rozwiązanie będzie też kluczowe dla losów Serba.
Richarlison (Everton)
Transfer Richarlisona z Evertonu do Tottenhamu był trochę w cieniu Haalanda i Nuneza, ale po pierwsze znacznie poszerza pole manewru Antonio Conte, a po drugie Spurs zapłacili za niego bardzo pokaźną sumę, około 60 milionów funtów.
W Tottenhamie od lat mają problem z zastępca Harry’ego Kane’a. Nie wypaliły transfery Roberto Soldado i Carlosa Viniciusa, ale Richarlison to na poziomie Premier League uznana marka. Od kiedy w 2018 roku trafił do Evertonu to żaden zawodnik nie strzelił dla tego klubu więcej goli. Miał też trzecią najwyższą liczbę asyst.
Richarlison głównie bywał napastnikiem, w tej roli spędził w Evertonie większość czasu, ale daje też inne możliwości. Może zagrać jako lewoskrzydłowy, to właśnie na tej pozycji, mimo że grał na niej rzadziej, średnio najczęściej strzelał gole oraz asystował w Premier League. Udźwignął też presję w końcówce sezonu, kiedy Everton bronił się przed spadkiem. To on zdobył zwycięską bramkę z Chelsea, która dała bardzo ważne punkty. Teraz w jego karierze przychodzi nowe wyzwanie, na zupełnie innym poziomie i warto obserwować, jak sobie z nimi poradzi.
Rasmus Kristensen (Leeds United)
W letnim oknie transferowym Leeds United musiało uzupełnić braki z poprzedniego sezonu. Jedna z pozycji, na której był wyraźny wakat, to prawa obrona. Do zdrowia nie doszedł jeszcze Lyke Ayling, poważny uraz leczy też Stuart Dallas. Jesse Marsch nie miał zatem wyboru i musiał sprowadzić zawodnika na tę pozycję. Wybór padł na Rasmusa Kristensena, którego zna z RB Salzburg.
Duńczyk ma wzmocnić defensywę, która dopuściła do straty aż 79 goli w poprzednim sezonie. Gorsza pod tym względem była tylko obrona Norwich. W ubiegłorocznej edycji Ligi Mistrzów żaden zawodnik, który rozegrał minimum 200 minut nie miał średnio więcej wślizgów niż Kristensen. Duńczyk nie ogranicza się jednak tylko do działań w obronie. W lidze austriackiej żaden obrońca nie strzelił więcej goli (7), a także nie wykreował więcej szans z gry. Za to Lidze Mistrzów, w fazie grupowej, oddał najwięcej strzałów spośród bocznych obrońców.