6:0, 6 wygranych z rzędu i… zmiana trenera. "Wyniki to nie wszystko"

6:0, 6 wygranych z rzędu i… zmiana trenera. "Wyniki to nie wszystko"
Piotr Matusewicz / PressFocus
Mateusz - Hawrot
Mateusz Hawrot08 Oct · 14:42
Komunikat o nowym trenerze kilka godzin po piątym ligowym zwycięstwie z rzędu, w dodatku aż 6:0. Takie rzeczy bardzo rzadko się zdarzają, ponadto informacja o przejęciu przez Dawida Szwargę Arki Gdynia była sporym zaskoczeniem. Jaki jest plan klubu i o co chodzi w zmianie, która na pierwszy rzut oka może mocno dziwić?
Nie ma nudy w polskiej piłce. Mimo przerwy na kadrę nowy tydzień rozpoczął się od mocnego uderzenia - Dawid Szwarga, o którego nadchodzącym odejściu z Rakowa poinformowano kilka godzin wcześniej, został ogłoszony nowym trenerem Arki Gdynia (od grudnia). Tej samej Arki, która z Tomaszem Grzegorczykiem na ławce ma na koncie pięć wygranych w lidze z rzędu (plus awans w Pucharze Polski) i właśnie zmiażdżyła w Opolu Odrę aż 6:0. Ktoś patrzący na to z boku może pomyśleć: co oni wyprawiają?
Dalsza część tekstu pod wideo
Przyjrzyjmy się temu bliżej.

Kibice zaskoczeni, piłkarze też

Grzegorczyk pełni rolę pierwszego trenera od końcówki sierpnia. Wówczas wskoczył na miejsce zwolnionego Wojciecha Łobodzińskiego, którego był asystentem. Pod jego wodzą Arka wreszcie zaczęła notować oczekiwane wyniki. Wygrała pięć na pięć meczów w Betclic 1 Lidze, w tym 5:0 z Kotwicą Kołobrzeg i wspomniane 6:0 z Odrą. Odprawiła też z kwitkiem niżej notowane ekipy Chrobrego Głogów i Warty Poznań oraz wywiozła z Legnicy bardzo cenne, choć szczęśliwe zwycięstwo z Miedzią. Awansowała do następnej rundy Pucharu Polski. W lidze ma cztery czyste konta z rzędu. Na papierze wszystko się zgadza, główne mankamenty, czyli nieskuteczność i kiepska gra w obronie, odeszły w niepamięć. W takich okolicznościach wielu tzw. trenerów tymczasowych dostałoby pewnie stałą robotę. Jeśli kibice Arki spodziewali się jakiegoś komunikatu, to o formalnym “awansie” Grzegorczyka na nr 1.
Władze klubu intensywnie szukały jednak nowego trenera. Nie padł żaden komunikat sugerujący pełne “przejęcie” zespołu przez tymczasowego szkoleniowca. Nie było słowa o warunkach typu “wygra to, to i tamto - wtedy dostanie szansę”. Dyrektor sportowy Veljko Nikitović nie kłamał, gdy kilka tygodni temu zapowiadał, że Arka nie zamierza się spieszyć i spokojnie podchodzi do procesu wyłonienia docelowego następcy Łobodzińskiego. Faktycznie, trochę to trwało, mimo że wybrany został kandydat z górnych miejsc na liście życzeń. Można powiedzieć, że klub uśpił czujność kibiców, a nawet własnych piłkarzy. Zdziwienie… nie dziwi.
- Przyjdzie nowy trener, który nas nie zna i będzie musiał to sobie poukładać, zgrać się z drużyną. Nie wiem jak większość moich kolegów z zespołu, ale nie spodziewaliśmy się takiego obrotu spraw, szczególnie po takim meczu - mówił nam w poniedziałek ewidentnie zaskoczony napastnik Arki Karol Czubak, który był gościem programu 1 LIGA RAPORT na kanale Meczyków. - Ale mam nadzieję, że jest to przemyślane ze strony klubu, bo gdy trener wygrywa sześć meczów z rzędu, to ostatnie o czym myślisz, to to, że przyjdzie nowy czy ogłoszą nowego. Taka jest jednak decyzja klubu i nic z tym nie zrobimy.

Wyniki to nie wszystko

Skąd więc pomysł, by zmieniać coś, co - wybaczcie kolokwializm - “żre” aż miło? Przekaz z klubu jest jasny i, nawet jeśli nie każdemu ten kierunek odpowiada, spójny. Można to streścić krótkim: doraźne wyniki to nie wszystko. Arka ma swoją strategię, patrzy nie tymczasowo, a długofalowo, chce budować projekt - całego klubu, nie tylko pierwszego zespołu jako samej drużyny - z wybranym trenerem. To nie jest zmiana dla zmiany.
- Kandydatura Dawida Szwargi była na szczycie naszej listy i cieszę się, że wizja rozwoju klubu wpisała się w plany trenera. Wierzę w określony, systemowy, mocno zorganizowany model pracy szkoleniowej rozwijający zarówno indywidualnych zawodników, jak i drużynę - mówił dyrektor Nikitović w TVP Sport. - Trener wpisuje się w to, co chcemy zrobić w Arce. Prezes Marcin Gruchała chce układać to trochę inaczej, niż było to robione do tej pory. Chcemy budować strukturę, zrobić odpowiednią strategię i trener Szwarga swoją pracą i filozofią idealnie się w to wpisuje. To człowiek mocno związany z ostatnimi sukcesami Rakowa. Nie chcemy robić "kopiuj-wklej" z Rakowa, bo nie jesteśmy takim klubem, ale pewne rzeczy, które już są tam wprowadzane, chcemy wykorzystać w budowie nowej Arki. Uważamy, że trener Szwarga jest w stanie nam w tym bardzo pomóc - dodawał.
Sam Marcin Gruchała mówił z kolei, cytowany TUTAJ przez oficjalną stronę klubu:
- Awans do Ekstraklasy nie jest ostatecznym celem, jest środkiem do celu, jakim jest rozwój klubu, stała obecność w najwyższej klasie rozgrywkowej i dogonienie czołówki drużyn w naszym kraju. (...) Wierzę, że kompletujemy w Arce Gdynia bardzo silny zespół, nie tylko na boisku.
W tej wypowiedzi możemy zauważyć, dlaczego Arka podejmuje niemałe ryzyko z zatrudnieniem Szwargi. Awans to “środek do celu”. Klub chce patrzeć szerzej, nie tylko na ostatnie wyniki, nie tylko miesiąc wstecz czy trzy miesiące naprzód. Niemniej, to ryzyko jest, bo gdyby, załóżmy, pracujący do końca rundy Tomasz Grzegorczyk zostawił zespół w TOP2, a trener Szwarga nie awansował, pytania o zasadność zmiany byłyby czymś naturalnym.
Dyskusję budzi też kwestia, dlaczego Dawid Szwarga nie przejmuje Arki z marszu, “od zaraz”. Usłyszeliśmy w klubie, że nie było takiej możliwości. Wszystkie strony - a pamiętajmy, że Szwarga jest pracownikiem Rakowa, gdzie pełni rolę asystenta Marka Papszuna - dogadały się na zmianę od grudnia, po zakończeniu rundy jesiennej Ekstraklasy oraz Betclic 1 Ligi.
Jednocześnie, co podkreślają w Arce, zadecydowano o komunikacji już teraz, by zachować transparentność i być fair wobec każdego. Dawid Szwarga dokończy misję w Częstochowie, a Tomasz Grzegorczyk w Gdyni, choć, jak twierdzi Veljko Nikitović, niewykluczone, że obaj będą od zimy współpracować w jednym sztabie. A jeśli nie, Grzegorczyk może zameldować się na ligowym rynku pracy z mocną kartą w postaci bardzo udanych kilku miesięcy w roli pierwszego trenera. W znacznie lepszej sytuacji niż wcześniej, bo dotychczas jego kariera “jedynki” nie obfitowała w sukcesy.

Duży transfer

Odsuwając na bok kwestię zmiany trenera w momencie serii zwycięstw oraz timingu komunikacji tej decyzji (klub zrobił to o północy, słyszymy, że wybrano “najmniejsze zło” ze wszystkich rozważanych opcji), trzeba przyznać, że sam wybór jest bardzo ciekawy, mocny jak na zaplecze Ekstraklasy. Jedno z najgorętszych nazwisk wśród trenerów młodego pokolenia realnie idzie “na swoje”, ligę niżej. Gdy Raków poinformował w niedzielę o nadchodzącym odejściu Szwargi, raczej spodziewano się podjęcia przez niego pracy w elicie (bo kibiców Wisły Kraków szybko “uspokoił” Jarosław Królewski). Tymczasem ten obrał inny kierunek. Tu faktycznie wizje klubu i trenera są zbieżne. Arka wykorzystała okazję, bardzo chciała Szwargę, ceniąc go nie tylko za pracę wykonaną przez lata w Rakowie, ale też m.in. jakość procesu treningowego. A trener dał się przekonać zarysowanym mu projektem, planem na przyszłość. Planem całego klubu, który w ostatnich miesiącach, pod nowymi władzami, idzie w stronę profesjonalizacji, a nie robienia wszystkiego “na kolanie”, jak w przeszłości.
- Czuję, że to właściwy moment, aby zebraną dotychczas wiedzę i doświadczenie wykorzystać w nowym dla mnie klubie i odcisnąć na nim swoje pozytywne piętno. Podoba mi się wizja rozwoju Arki Gdynia przedstawiona przez właściciela, a kluczową dla mnie kwestią przy podejmowaniu decyzji była wspólna z moją wizja dyrektora Nikitovicia dotycząca funkcjonowania sztabu i drużyny - powiedział Dawid Szwarga po ogłoszeniu go przyszłym trenerem Arki.
Szwarga przejmie drużynę w pierwszej połowie grudnia i będzie miał dwa miesiące, by przygotować ją do rundy wiosennej. Dostanie czas i narzędzia do pracy. Otrzyma szansę poukładania tych puzzli po swojemu. Inaczej, niż gdyby objął Arkę jutro czy pojutrze, w trakcie rundy. Mamy też drugą stronę medalu: wiosną nie będzie wymówek. Pełna odpowiedzialność spadnie na jego barki. I klub, i trener dużo ryzykują, wierząc jednak, że gra jest warta świeczki. Mimo że na pierwszy rzut oka okoliczności zmian w Gdyni mogą budzić mieszane odczucia, to po zajrzeniu głębiej da się je logicznie uzasadnić. Widać konsekwencję w słowach i czynach władz Arki. Nie ma mowy o działaniu “na rympał”, zachłyśnięciu się teraźniejszością. Czas pokaże, czy to ryzyko się opłaci.

Przeczytaj również