5 powodów, dla których FC Barcelona pokona Real Madryt w wygra El Clasico. "To ich największa broń"

5 powodów, dla których Barcelona wygra El Clasico. "To ich największa broń"
Cordon Press / PressFocus
Miliony kibiców na całym świecie zastanawiają się, kto wygra dzisiejsze El Clasico. Istnieje kilka przesłanek, że to FC Barcelona opuści Santiago Bernabeu z tarczą. Katalończycy zmagają się z pewnymi problemami, jednak wciąż stać ich na poskromienie Realu Madryt.
Cztery dni temu “Blaugrana” zaliczyła bolesną wpadkę z Interem, która niemal eliminuje ją z dalszej gry w Lidze Mistrzów. Gigantyczne kłopoty na arenie europejskiej nie zmieniają jednak faktu, że podopieczni Xaviego w tym sezonie radzą sobie bardzo dobrze w rozgrywkach ligowych. “Barca” przystąpi do Klasyku w roli lidera i z poważnymi argumentami, aby nie tylko utrzymać pierwsze miejsce, lecz jeszcze powiększyć przewagę nad “Królewskimi”.
Dalsza część tekstu pod wideo

1. Szczelniejsza defensywa

Dwumecz z Interem czy nawet niedawne spotkanie z Celtą, chociaż wygrane 1:0, obnażyły braki Barcelony w defensywie. Wciąż mówimy jednak o liczbowo najlepszej linii obrony w pięciu topowych ligach Europy. Jeden stracony gol po ośmiu kolejkach jest wynikiem spektakularnym, który nie zdarza się często. To ewenement na skalę hiszpańską, a nawet światową.
Oczywiście, seria czystych kont nie jest wynikiem doskonałej pracy całego bloku defensywnego na Camp Nou. Głównym architektem defensywnych sukcesów pozostaje Marc-Andre ter Stegen, który już niejednokrotnie ratował swoją drużynę. 30-latek wrócił do formy, co owocuje serią występów na najwyższym poziomie. I właśnie postawa Niemca może okazać się kluczowa, biorąc pod uwagę, że defensywie Realu daleko od monolitu.
W tym sezonie ligowym podopieczni Carlo Ancelottiego zaliczyli tylko jeden mecz na zero z tyłu. Thibaut Courtois czy ostatnio Andrij Łunin nie popełnili w tym czasie żadnego kardynalnego błędu, jednak to tylko pokazuje, że rywale nie muszą liczyć na wpadki bramkarzy Realu, aby trafiać do siatki. Jeśli drużyny pokroju Almerii, Mallorki czy Osasuny potrafiły strzelać “Królewskim”, musiałby wydarzyć się cud, aby nie dokonała tego Barcelona. Zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę kolejny aspekt związany z pewnym reprezentantem Polski.

2. Tylko jedna “dziewiątka” w gazie

Największą bronią Barcelony w ofensywie będzie dziś naturalnie Robert Lewandowski. 34-latek jest zawodnikiem, który spokojnie w pojedynkę może przesądzić o zwycięstwie drużyny w każdym meczu, nawet tym o największym ciężarze gatunkowym. Mówimy przecież o zawodniku z dorobkiem czternastu goli w pierwszych dwunastu spotkaniach dla kompletnie nowego zespołu. W najlepszych ligach skuteczniejszy od “Lewego” jest jedynie Erling Haaland, który powoli wymyka się wszelkim normom i statystykom.
Lewandowski błyszczy skutecznością w Barcelonie, podczas gdy “dziewiątka” Realu znacznie obniżyła poziom. Karim Benzema już nie przypomina najlepszego piłkarza świata, którym niewątpliwie był w poprzednich rozgrywkach. Po wyjątkowym okresie w karierze Francuz wpadł w mały dołek, co potwierdzają jego ostatnie występy. W tym sezonie snajper “Los Blancos” strzelił tylko trzy gole w lidze, z czego jeden był rzutem karnym, a drugi rzutem wolnym wykonywanym, kiedy w bramce rywali awaryjnie stał zawodnik z pola. Nie wygląda to ekskluzywnie w porównaniu z dorobkiem kapitana reprezentacji Polski i zdecydowanie najgroźniejszej broni w arsenale Xaviego.
Nie można pewnie wykluczyć tego, że Benzema w Klasyku pokaże się z dobrej strony. W znacznie lepszej formie do tego meczu podejdzie jednak snajper FC Barcelony. Lewandowski to gwarancja goli, czego ostatnimi czasy nie można powiedzieć o przyszłym zdobywcy Złotej Piłki. Real coraz częściej musi polegać na innym zawodniku z ataku.

3. Powrót rekonwalescenta

W obliczu zniżki formy Benzemy ofensywa Realu prawdopodobnie znów będzie oparta na Viniciusie Juniorze. Plany na powstrzymanie zjawiskowego Brazylijczyka mogły całkowicie legnąć w gruzach podczas ostatniej przerwy reprezentacyjnej, kiedy kontuzji doznali Ronald Araujo i Jules Kounde. O ile Urugwajczyka jeszcze przez kilka tygodni nie ujrzymy na boisku, o tyle Francuz ma być gotowy do gry na Santiago Bernabeu. A jego powrót może okazać się kluczowy dla przebiegu tego spotkania.
Kounde to na tę chwilę jedyny zawodnik Barcelony, który ma papiery na poradzenie sobie z Viniciusem. Rekonwalescent wracający na mecz tej rangi nie wróży dobrze, jednak wystawienie kogokolwiek innego na prawej obronie byłoby popełnieniem trenerskiego harakiri przez Xaviego. Sergi Roberto solidnie wszedł w sezon, ale Hiszpan pod względem motorycznym tak mocno odstaje od Viniego, że prawdopodobnie musiałby wystartować wczoraj, aby mieć szansę dogonić dziś skrzydłowego Realu. Z Celtą na prawej flance grał Alejandro Balde, natomiast pamiętajmy, że nie jest to jego nominalna pozycja i nastolatek na razie wyróżniał się głównie grą w ofensywie, a nie solidnością w tyłach. Z kolei Kounde już w pierwszych meczach na Camp Nou udowodnił, że jest bardzo dobrym obrońcą, który przy okazji wnosi wiele w elemencie rozegrania. Tego brakowało Barcelonie pod nieobecność nowego nabytku.

4. Nic więcej nie zostało

- Trzeba teraz skupić się na Realu Madryt, postaramy się wygrać na Santiago Bernabeu, chociaż wiemy, że nie będzie to łatwe. Teraz koncentrujemy się na lidze, sezon jest długi - powiedział Xavi na konferencji prasowej po meczu z Interem.
Remis przeciwko “Nerazzurrim” sprawił, że Barcelona ma już jedynie iluzoryczne szanse na awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. I trzeba otwarcie przyznać, że kolejna porażka w grupie to najzwyczajniej w świecie klęska “Dumy Katalonii” oraz jej obecnego trenera. Środowa wpadka sprawia jednocześnie, że piłkarze z Camp Nou jedynie w lidze mogą jakkolwiek zrekompensować kibicom kompromitację w europejskich pucharach. Dzisiejszy mecz nie przesądzi oczywiście o końcowych losach mistrzostwa Hiszpanii, ale wynik może mieć kluczowy wpływ na przyszłość Xaviego w Barcelonie.
Ewentualna porażka z Realem tuż po klęsce w Champions League poważnie naruszyłaby pozycję szkoleniowca. A to sprawia, że były pomocnik musi wycisnąć z siebie absolutne maksimum, aby jego zespół wyciągnął wnioski i postawił się Realowi. Mamy dopiero październik, ale Barcelonie tak naprawdę pozostała już walka jedynie o mistrzostwo Hiszpanii, które mogłoby uratować ten sezon. Puchar Króla czy nawet ewentualny sukces w Lidze Europy nie przykryłby fatalnego występu w Lidze Mistrzów i kolejnego roku bez ligowego tytułu. Presja ta powinna stanowić wystarczającą motywację dla Katalończyków, aby znów nawiązali do swoich najlepszych występów w Klasykach.

5. Przyjazny wyjazd

Ostatni argument dotyczy miejsca rozgrywania spotkania. Teoretycznie Real jako gospodarz powinien dysponować drobną przewagą. Pamiętamy przecież słynne hasło: “90 minut na Bernabeu trwa bardzo długo”, które niosło podopiecznych Ancelottiego w poprzedniej kampanii Ligi Mistrzów. Magiczna atmosfera w świątyni “Królewskich” wpływała destrukcyjnie na wielu rywali z najwyższej półki.
Pod tym względem Barcelona pozostaje jednak zespołem wyjątkowo odpornym na siłę wrogiego obiektu. Ostatnie lata pokazują, że “Duma Katalonii” wręcz lepiej czuje się na Bernabeu niż na własnym stadionie. Od sezonu 2015/16 rozegrano siedem ligowych Klasyków w Madrycie, z czego aż pięć zakończyło się zwycięstwem “Blaugrany”. W tym czasie na Camp Nou gospodarze triumfowali tylko raz.
Być może zawodnicy Barcelony potrzebują czuć wrogość dziesiątek tysięcy kibiców, aby wydobyć z siebie pełne pokłady potencjału. Kilka miesięcy temu “Blaugrana” właśnie na Bernabeu zaliczyła najlepszy występ w erze Xaviego Hernandeza na ławce trenerskiej. Powtórzenie wygranej 4:0 prawdopodobnie pozostanie w sferze odległych marzeń, jednak nawet minimalne zwycięstwo powinno dziś zadowolić Roberta Lewandowskiego i spółkę. “Barca” jedzie do paszczy lwa, aby go poskromić, a nie zostać pożartym.
***
Niedzielne El Clasico będzie można oglądać na antenie Eleven Sports 1. Transmisja rozpocznie się o godz. 16.10, ale już o 12.00 wystartuje studio meczowe.

Przeczytaj również