40-letni Polak nie ma dość. Gra na zapleczu 7. ligi Europy. W Ekstraklasie zawiódł
Kilka dni temu obchodził 40. urodziny i od klubowych kolegów-żartownisiów dostał prezent ułatwiający… chodzenie. On jednak na murawie dalej czuje się młody. Gra na zapleczu całkiem silnej ligi i radzi sobie nieźle. Paweł Kieszek to bez wątpienia bohater niezwykle ciekawej kariery.
Urodził się w Warszawie i to właśnie w stolicy rozpoczynał swoją przygodę z piłką. Grał dla tamtejszej Polonii, w której barwach zadebiutował na boiskach Ekstraklasy. Działo się to, uwaga, 21 lat temu. W sezonie 2003/04. Początkowo Kieszkowi trudno było na stałe zagościć między słupkami ekipy “Czarnych Koszul”, ale gdy już faktycznie wylądował w pierwszym składzie, to pokazał się na tyle dobrze, że niedługo później wyfrunął z Polski.
Tournee po Europie
Licznik występów w Polonii zatrzymał się na 25 meczach. Potem mierzący 187 cm wzrostu bramkarz rozpoczął tournee po Europie. Roczne wypożyczenie do greckiego AO Egaleo nie było jeszcze szczególnie udane, ale już przenosiny do słonecznej Portugalii okazały się zdecydowanie lepszym pomysłem. Nadal nie zawsze Kieszek był pewniakiem do gry, ale ugruntował sobie na Półwyspie Iberyjskim na tyle dobrą pozycję, że potem przez lata zawsze znalazł się jakiś chętny na niego klub.
W tych mocniejszych, które mimo wszystko widziały w Polaku odpowiednią jakość, by robić z niego przynajmniej zmiennika, zazwyczaj był właśnie opcją numer dwa lub nawet trzy. Nie miał z tym problemu i właśnie w takiej roli widzieliśmy go w Bradze, FC Porto czy Maladze.
Gdy natomiast zasilał nieco mniej renomowane marki, nie ograniczał się już do grzania ławki rezerwowych. Regularnie grał w zespołach portugalskich średniaków - Vitorii Setubal, Rio Ave czy Estoril Praia, podobnie zresztą jak w hiszpańskiej Cordobie czy holenderskiej Rodzie Kerkrade. Co jakiś czas słyszeliśmy wówczas o jego wyczynach. Czasami tych pozytywnych, innym razem negatywnych.
Mimo to Kieszek był w Polsce postacią nieco enigmatyczną. Wyjechał z kraju wiele lat temu, zwiedzał kolejne kluby i kraje, ale nie był na tyle dobry, by otrzymać swoją szansę w reprezentacji. Co jakiś czas do mediów przedostawały się więc jedynie szczątkowe informacje na temat tego, co słychać u golkipera urodzonego w Warszawie. Wszystko zmieniło się latem 2021 roku.
Klapa w Krakowie
Wówczas Kieszek po 15 latach ponownie przywdział barwy polskiego klubu. Podpisał kontrakt z Wisłą Kraków, gdzie miał nie tylko zapewnić jakość między słupkami, ale być też wsparciem dla zdecydowanie młodszych kolegów z szatni Sympatycy “Białej Gwiazdy” obiecywali sobie sporo po bramkarzu, który nie bez powodu przewinął się przecież przez cenione kluby z mocniejszych lig. Rzeczywistość brutalnie jednak owe oczekiwania zweryfikowała.
Kieszek w koszulce Wisły, grającej jeszcze wtedy w Ekstraklasie, zawiódł na całej linii. Zaczął jako podstawowy bramkarz, potem stracił miejsce w składzie na rzecz Mikołaja Biegańskiego, w końcu znów wrócił między słupki, ale nie był ostoją ekipy z Reymonta. W trakcie trwania niemal rocznego kontraktu zagrał w 15 spotkaniach. Tylko trzy razy zachował czyste konto, a 24 razy wyjmował piłkę z siatki. Czasami popełniał też błędy z kategorii tych kuriozalnych.
Kieszek był członkiem Wisły, która doczekała się szokującego spadku z Ekstraklasy. Potem w klubie z Krakowa przeprowadzono oczywiście kadrową rewolucję i doświadczony golkiper pożegnał się z klubem. Wydawało się, że zmierza już do piłkarskiej mety, a po nieudanej przygodzie w stolicy Małopolski trudno będzie mu o znalezienie sensownego klubu. I faktycznie, przez pół roku gracz urodzony w Warszawie był bez pracodawcy. W końcu jednak przypomnieli o nim sobie ludzie z jego niemal drugiej ojczyzny - Portugalii.
Nadal jest ceniony
Kieszek w styczniu 2023 roku zasilił więc szeregi UD Leiria, wtedy klubu z trzeciej ligi. Początkowo siedział jeszcze na ławce, ale dość szybko wywalczył sobie miejsce w składzie i pomógł drużynie na finiszu rozgrywek. Po barażach udało się wywalczyć awans na drugi poziom rozgrywkowy.
Obecnie Leiria, jako beniaminek, gra zatem na zapleczu portugalskiej ekstraklasy. Radzi sobie przyzwoicie. Na cztery kolejki przed końcem sezonu zajmuje bezpieczne 10. miejsce w tabeli. Kieszek jest absolutnie podstawowym zawodnikiem zespołu i od startu rozgrywek opuścił jedynie dwa ligowe spotkania. W 28 meczach zachował aż dziewięć czystych kont i pod tym względem jest czwartym golkiperem całej ligi.
Widać też, że Polak cieszy się sporą sympatią w obecnym klubie. Gdy kilka dni temu obchodził okrągłe 40. urodziny, koledzy z zespołu sprezentowali mu… balkonik do chodzenia.
- Nie spodziewałem się tego… Oczywiście, że czegoś się spodziewałem, ale nie czegoś takiego. Co mogę powiedzieć? Szanuj swoje życie i ciesz się nim, bo może zakończyć się w każdej chwili. Mam szczęście, że gram w piłkę nożną od 25 lat i nigdy nie spodziewałem się, że futbol przyniesie mi tyle rzeczy, ile dał: mnóstwo przyjaciół, zobaczenie wielu miejsc, mnóstwo dobrego jedzenia i dobrych win. Portugalia to mój drugi dom i chciałbym, żeby tak było nadal… może jeszcze sześć, siedem lat - stwierdził Kieszek.
Obecna umowa polskiego bramkarza wygasa 30 czerwca. Jak potoczą się później jego losy? Czas pokaże. Obecnie Kieszek jest natomiast wśród pięciu najstarszych graczy biegających po boiskach zawodowych lig w Portugalii.