20 lat temu ojciec słynnych braci zniknął. Myśleli, że umarł, prawda była szokiem
Historia rodzinna Theo i Lucasa Hernandezów jest bardzo skomplikowana. Przez kilkanaście lat nie mieli pojęcia, czy ich ojciec w ogóle żyje. Odnalazł się dopiero po 18 latach dzięki śledztwu francuskich dziennikarzy.
Rozłąka
Kiedy Paolo Maldini mówił o pracy w Milanie jako dyrektor techniczny, to chwalił się niemal ojcowską relacją z Theo Hernandezem. Opowiadał, że rozmawiał z nim prawie jak… ojciec z synem. Zapewne tego nie wiedział, ale były to trochę nietrafione słowa. Nie mógł przypuszczać, że Theo tak naprawdę nie umiał rozmawiać z ojcem. Nie umiał, bo nigdy nie zaznał ojcowskiej troski. Ojciec braci Hernandez zaginął w 2003 roku i... tyle go widzieli - Lucas miał wtedy osiem lat, a Theo nieskończone siedem. Rozstał się z matką natomiast jeszcze wcześniej, gdy bracia mieli odpowiednio sześć i pięć lat.
Pewnego dnia sąd zajął dom rodzinny Madrycie na skutek długów. To wiele razy powtarzana w mediach wersja mamy, która opowiadała: - Pewnego dnia przyjechała policja, mówiąc nam, że ich ojciec nie jest w stanie spłacić zbyt wielu długów. Zabrali wszystko, dając nam jeden dzień na załadowanie wszystkiego do samochodu i opuszczenie lokalu. Przez tygodnie mieszkaliśmy w jednym pokoju hotelowym.
Wszystko zawdzięczają matce
Theo i Lucas nie mieli pojęcia, jak to jest mieć tatę. Py Laurence pracowała i wychowywała ich samotnie, a po pracy jeszcze dowoziła na treningi do miejscowości Majadahonda, położonej około 15 kilometrów od Madrytu. Była kosmetyczką, zarabiała około 800 euro miesięcznie i prosiła o elastyczne godziny pracy, by mogła zająć się synami i wozić ich na treningi. Prezes klubu Rayo Majadahonda, Enrique Vedia, musiał opłacać czesne, żeby pomóc rozbitej rodzinie. Py była samotną, poświęcającą się francuską matką, mieszkającą właśnie w stolicy Hiszpanii. Dlaczego Francuzka mieszkała w Hiszpanii? Bo trafiła tu z chłopakami w momencie, gdy jej mąż grał w Atletico w 2000 roku. Wcześniej z synami żyła we Francji.
Bracia przez wiele lat szkolili się w szkółce Atletico. Lucas pełnił rolę kapitana wszystkich drużyn młodzieżowych, ale tak naprawdę został zauważony przez lokalnego trenera tego samego dnia, w którym Theo przystąpił do testu kwalifikacyjnego. Po prostu przyjechał z mamą i z bratem. Grał sobie gdzieś obok w piłkę, bawił się. W końcu trener zapytał matkę, czy to także jej syn. W tym samym czasie wzięli do szkółki obu, co ułatwiło Py organizację czasu pracy i obowiązków. Lucas wyznał w 2018 roku, że zarówno on, jak i jego brat nie widzieli ojca od ponad 10 lat. Synowie zostali wychowani w duchu nienawiści do człowieka, który ich opuścił.
- Wszystko zawdzięczam mamie, bo to ona nas wychowała, to ona zabierała mnie i mojego brata na mecze, to ona pracowała, nie wiem nawet ile godzin, żeby nas wyżywić. To, kim jestem, zawdzięczam jej. Nie mieliśmy żadnych wieści od naszego ojca przez 12 lub 13 lat, nawet po wygraniu mistrzostwa świata. Teraz, gdy sam jestem ojcem, jeszcze bardziej zdaję sobie sprawę z tego, co zrobił i że nie wywiązał się z roli ojca. Nie wyobrażam sobie oddać swojego syna, nigdy bym tego nie zrobił. Nawet jeśli miałbym spać pod mostem dla szczęścia mojego syna, to bym to zrobił - to słowa Lucasa z dziennika Le Parisen w 2018 roku.
"Nie wiem, czy żyje"
Obecny piłkarz PSG nigdy nie próbował się z nim skontaktować i go odszukać. Czasami kołatały mu takie myśli po głowie, że może jednak by spróbował, jednak z czasem ulatywały. Skupił się na piłce nożnej i szkoleniu się na profesjonalnego piłkarza w Atletico. Razem z bratem coraz mniej myśleli o tacie. W końcu Lucas uświadomił sobie, że ojciec odszedł, ponieważ... nie kochał rodziny. Tak przynajmniej to sobie po latach tłumaczył i tak mu było łatwiej. Dzięki tej samotności bardziej zżył się z bratem.
- Nie wiem, gdzie jest, co robi, czy żyje, czy nie. Sam założyłem własną małą rodzinę. Ponieważ do tej pory się z nami nie skontaktował, nie będzie zainteresowany - albo po prostu nie ma ochoty do nas dołączyć. Theo i ja zawsze mieliśmy ze sobą piłkę - rano, w południe i wieczorem. Graliśmy razem cały czas. Mój brat jest moim najlepszym przyjacielem, jesteśmy ze sobą bardzo blisko. Nigdy nie zrozumieliśmy, dlaczego odszedł, więc po prostu dorastaliśmy z naszą matką. Ona żyła, pracowała i dawała nam wszystko. Nie brakowało nam niczego. Opowiedziała nam, co się stało, że się rozstali. Pewnego dnia ojciec nagle odszedł i nigdy więcej o nim nie słyszeliśmy.
- Oczywiście, że bez ojca u boku było to trochę skomplikowane. Ale mama odniosła duży sukces, była zarówno mamą, jak i tatą. Mój brat i ja mieliśmy skomplikowane, ale piękne dzieciństwo. Dziadek i babcia wspierali nas finansowo, żebyśmy mogli mieszkać w domu i chodzić do szkoły. Dlatego mówię, że mój dziadek pełnił rolę ojca, a babcia drugiej matki. Bardzo nam pomogli we wszystkim - opowiadał Lucas w wywiadzie dla Goal i DAZN w 2019 roku.
Prawda może być… trochę inna?
Jean-Francois Hernandez to żaden anonimowy ojciec, tylko profesjonalny piłkarz, były środkowy obrońca, który grał w najwyższej lidze francuskiej i najwyższej lidze hiszpańskiej. Do reprezentacji Francji nigdy nie trafił, ale występował w takich klubach: Tuluza, FC Sochaux, Olympique Marsylia, Rayo Vallecano oraz wspomniane Atletico Madryt. Rozegrał 177 meczów w Ligue 1 oraz 62 w Primera Division. W ostatnim roku kariery za jego plecami na bramce stał... Julen Lopetegui. Hernandez odpowiadał za trzymanie defensywy w ryzach, by obecny szkoleniowiec West Hamu miał jak najmniej roboty.
W 2001 roku zostawił rodzinę. W 2003 związał się z gwiazdą hiszpańskiej telewizji - Sonią Moldes, ale był to krótki romans. Potem wystąpił do sądu o opiekę nad synami, jednak ten przyznał ją matce. Zrezygnowany Jean po prostu odpuścił sprawę i wyjechał na Koh Samui do Tajlandii. Otworzył sklep i osiedlił się na stałe. Słuch o nim zaginął. Przepadł. Bracia myśleli po latach, że może nawet nie żyje. Nikt nie wiedział co się z nim dzieje, ale też matkę, Py Laurence, średnio to interesowało.
12 listopada 2022 r. szczegółowe śledztwo opublikowane przez France Football ujawniło, że wrócił do Francji w 2020 r., a za jego separację od synów odpowiadała matka. Gazeta postanowiła sprawdzić trop i porozmawiała między innymi z Lauris, przyrodnią siostrą Lucasa i Theo, córką Jeana-Francoisa, która brutalnie oceniła macochę:
- Zbyt długo mój tata i moje nazwisko były oczernianie. Wszystko to powinno zostać w rodzinie, ale ona (Laurence Py) powiedziała za dużo rzeczy. Udaje miłą, ale to bardzo zła osoba i mogę to poświadczyć. Zrobiło mi się niedobrze... Zmusiła mnie, żebym zadzwoniła do jej matki w obecności mojej mamy, uderzyła mnie łyżką, kazała mi nią jeść na siłę, aż zwymiotuję. Zabierała mnie codziennie do McDonalda, przez co przytyłam 6 kg. Obcięła mi włosy i ufarbowała je. Któregoś razu pocięła mój koc i wyrzuciła go do kosza. Tata był bardzo zajęty karierą piłkarską i wracał późno do domu. Nic mu nie mówiłam, byłam mała, nie rozmawiałam, tylko spędzałam z nim czas i dwoma braćmi, ale ona jest bardzo toksyczną kobietą...
Więcej źródeł potwierdza
Kilku bliskich krewnych potwierdziło France Football, że Py była z Jeanem-Francoisem dla wygody i pieniędzy. Sonia Moldes ujawniła, że ojciec Theo i Lucasa mieszka obecnie we Francji - konkretniej na południowym zachodzie, niedaleko Bordeaux. Według gazety po długiej depresji przez dwa lata pracował jako sprzedawca, podróżując po drogach Francji, a w każdy wolny weekend jeździł do Tuluzy, żeby odwiedzić swoją 87-letnią matkę i spędzić czas ze swoim wnukiem, czyli dzieckiem Lauris. Sonia wyznała, że próbował walczyć z prawnikami, ale nie miał szans i tak naprawdę z desperacji i bezradności uciekł do Tajlandii, gdzie jeszcze bezskutecznie próbował się z nimi skontaktować, lecz wkrótce odpuścił.
- Ogląda sam mecze w Katarze, bo płacze niemal od początku do końca. Jest to dla niego bardzo trudne. Bardzo tęskni za swoimi dziećmi i cierpi. Nie interesują nas w ogóle pieniądze Theo i Lucasa. Jedyne, czego chcemy, to zobaczyć ich ponownie. Zwłaszcza chce tego mój tata. Wiem, że w głębi duszy ma nadzieję, że synowie do niego zadzwonią. Bardzo ich kocha. Nie wyobrażam sobie, jaki byłby szczęśliwy, gdyby tak się stało… - opowiadała w 2022 roku Lauris.
Do Hiszpanii trafił najpierw on sam, dopiero później przyleciała cała rodzina. Przeniósł się tu za pomocą Francka Passiego w 1998 roku. Passi to znana postać we francuskim środowisku piłkarskim. Był asystentem Marcelo Bielsy w Marsylii. Kilka razy pełnił też w tym zasłużonym klubie funkcję "strażaka". Był też asystentem Laurenta Blanca w Al-Rayyan, a ostatnio w Lyonie. To on także pomógł zweryfikować, że ojciec Theo i Lucasa wyleciał do Tajlandii.
Hernandez senior wylądował w Hiszpanii, bo w SD Compostela pod koniec lat 90. pilnie potrzebowali środkowego obrońcy:
- Mieliśmy problemy ze środkowymi obrońcami i na Boże Narodzenie sprowadziliśmy go. Bardzo dobrze się zaaklimatyzował, ponieważ jest technicznym obrońcą, który wiedział, jak się odnaleźć w nowym miejscu. W tym czasie Theo znajdował się w wózku, a Lucas ledwo chodził. Znałem ich, tak naprawdę nie znając ich... Miło widzieć, że idą w ślady ojca. Mają swój grunt. Utrzymywaliśmy bliski kontakt, regularnie dzwoniliśmy do siebie. Pewnego dnia zadzwonił do mnie i powiedział, że jedzie do Tajlandii. Od tego czasu nic, zero kontaktu... Nie możemy go wyśledzić. Przyjaciele poznali go na wyspie Kos Samui, trzy czy cztery lata temu... Jeff zawsze taki był, urocza postać, ale konkretna i niezależna... Nie dziwi mnie to w nim w ogóle - mówił Passi w 2018 roku, kiedy jeszcze Hernandez senior nie był odnaleziony.
W Tuluzie tata Lucasa i Theo grał z Christophem Galtierem, menedżerem, który stworzył projekt Saint-Etienne, potem sensacyjnie zdobył mistrzostwo z Lille, a później poprowadził PSG.: - To cudowna osoba, zupełnie odwrotnie niż to, co o nim czytałem lub słyszałem w ostatnich latach. Był przede wszystkim osobą bardzo rodzinną, która zawsze bardzo kochała swoje dzieci - mówił w L'Equipe Galtier, który wzruszył się tą historią i także na łamach gazety poprosił o telefon przecież dobrze sobie znanego kolegę z drużyny. Obiecał mu pomoc i rozmowę.
Dziennikarz France Football Olivier Brossard dotarł do społeczności francuskich ekspatriantów. Dowiedział się, że Hernandez senior kupił ziemię wraz ze swoim bratem, żeby budować domy i prowadzić piekarnię na wyspie Koh Samui, ale także, że wrócił do Francji w 2020 roku. Najbliższy przyjaciel nie chciał się wypowiadać na ten temat, ale głos zabrał Bruno Saliba, czyli kuzyn, który był chętny na wyjaśnienie sprawy. Powiedział, że Jeana-Francoisa bardzo bolą słowa o tym, że porzucił rodzinę, bo wcale tego nie zrobił, tylko Laurence go od dzieci odcięła i "robiła tak okropne rzeczy, że nie miał już siły walczyć".
Były przyjaciel i kolega z drużyny, Jean-Luc Reda, wyjaśniał też podczas śledztwa gazety, że była żona “chciała odciąć go od przyjaciół”. Dodał również nieznany wcześniej fakt, że brat Py mieszkał z nimi, ale nie pracował ani za nic nie płacił, za to korzystał z ich samochodów i motocykli: - Czuło się, że oboje wykorzystywali Hernandeza - dodawał.
Związek zakończył się w 2002 roku, a Jean-Francois odszedł, by zamieszkać sam, najpierw w pobliżu. Jego siostra z kolei wyjaśniła, że zrobił tak i wyjechał, zostawił wszystko, upewniając się najpierw, że jego synowie żyją jak najlepiej. Dodaje, że Py kazała sobie... płacić za widywanie Lucasa i Theo.
Smutna puenta
Są to oczywiście słowa przeciwko słowu, jednak prawda nie jest jednoznaczna. Śledztwo dziennikarza France Football pokazało drugą stronę tej monety. Nie zawsze w takich historiach będzie ciągle wypadać reszka. Trudno ją jednak przyswoić braciom, u których ojciec nie był obecny przez całe życie i się do nich nie odzywał. Opierali się tylko na barkach silnej i samotnej matki. Ta historia nie ma pozytywnego zakończenia, bo urywa się na śledztwie. Nie ma wzmianek, by Lucas i Theo spotkali się z ojcem po wielu latach i sobie wszystko wyjaśnili. Najbardziej prawdopodobne, że Jean-Francois znowu gdzieś w samotności ogląda EURO 2024.