18 dni bez stałego trenera i licznik bije. Ewenement w 1 Lidze. Wiadomo, kiedy może dojść do zmiany
Pierwszoligowiec z aspiracjami na Ekstraklasę zwolnił trenera 18 dni temu i nadal nie zatrudnił nikogo na stałe. Arkę Gdynia prowadzi jak na razie Tomasz Grzegorczyk, asystent zwolnionego Wojciecha Łobodzińskiego. Co wiemy nowego, jeśli chodzi o zmiany w klubie? I przede wszystkim - co dalej?
25 sierpnia Arka Gdynia przegrała domowy mecz z Górnikiem Łęczna, przedłużając passę meczów bez zwycięstwa do czterech. 26 sierpnia klub podjął radykalną decyzję o rozstaniu z trenerem Wojciechem Łobodzińskim, który latem otrzymał kredyt zaufania mimo fatalnej dla “Żółto-niebieskich” końcówki sezonu. 30 sierpnia Arka, z Tomaszem Grzegorczykiem jako tymczasowym następcą u sterów - wcześniejszym asystentem “Łobo” - wygrała w Legnicy z Miedzią. Od tego momentu minęły dwa tygodnie, lecz podczas przerwy reprezentacyjnej klub nie podjął żadnej wiążącej decyzji. Nie oznacza to jednak zupełnej ciszy. Poszukiwania trwają.
(Wyniki Arki Gdynia w tym sezonie ligowym)
Za wszelką cenę
A dopóki trwają, to mamy status quo. W najbliższym, niedzielnym spotkaniu z Kotwicą Kołobrzeg gdynian znów poprowadzi Grzegorczyk, oficjalnie “pełniący obowiązki pierwszego trenera”. Da się wyczuć, że szukający stałego następcy Łobodzińskiego dyrektor sportowy Veljko Nikitović ceni Grzegorczyka, natomiast nie przesądza to jego przyszłości w żadną ze stron. Sam tymczasowy trener też zachowuje spokój, choć pewnie zdaje sobie sprawę, że starciem z Kotwicą może sporo zyskać. Nawet jeśli nim koniec końców pożegna się z Gdynią.
- Jestem pracownikiem Arki i oddaję całe swoje zaangażowanie i wiedzę, by było tutaj dobrze. Na tę chwilę pełnię obowiązki pierwszego trenera i absolutnie skupiam się tylko i wyłącznie na tym, by dobrze tę pracę wykonać. Kluczowe jest dla mnie postawione przede mną zadanie: przygotowanie zespołu do najbliższego meczu - mówił na konferencji prasowej, a pytany konkretniej o przyszłość dodał: - Mam dwuletnią umowę. W każdej roli jestem gotowy pracować w Arce i jestem też gotowy, by pozostać w tej obecnej dłużej.
Grzegorczyk zapewnił też o wsparciu ze strony klubu i zawodników.
- Mam codzienne wsparcie ze strony klubu. Czuję je. Druga rzecz, może nawet ważniejsza - czuję wsparcie zespołu. Widzę pracę i zaangażowanie piłkarzy, to mnie bardzo buduje. Mam nadzieję, że jest to zwiastun dobrego meczu z Kotwicą.
Kotwicą, która mimo mnóstwa problemów bardzo solidnie weszła w sezon jako beniaminek Betclic 1 Ligi. Imponuje organizacją gry, pomysłem, ma argumenty piłkarskie. Kozioł, Kozajda, młody Bykowski - dziś są to czołowi piłkarze ligi na swojej pozycji. Ryszard Tarasiewicz, były trener Arki, przyjedzie do Gdyni, by sprawić kolejną w tym sezonie niespodziankę. “Żółto-niebiescy” mają jednak jasny cel: trzy punkty. Za wszelką cenę.
(Tabela Betclic 1 Ligi po ósmej kolejce)
Widmo koszmaru
Mówił o tym dyrektor Nikitović, który w ostatnią środę przez dwie i pół godziny wyczerpująco odpowiadał na pytania kibiców Arki podczas wirtualnego spotkania w tzw. twitterowym pokoju. Przyznał tam, że mniej interesuje go styl, a bardziej zwycięstwo, bo “Arkowcy” zdążyli już pogubić w tym sezonie sporo punktów. A nikt, także i on, nie ukrywa, że zespół celuje w miejsca 1-2. Kadra jest szeroka i mocna, szczególnie po ponownym pozyskaniu Alassane Sidibe i zatrzymaniu na ten sezon Karola Czubaka.
W rozmowie z kibicami Nikitović zdradził też trochę “kuchni”, jeśli chodzi o współpracę i zwolnienie trenera Łobodzińskiego. O kulisach odejścia cenionego szkoleniowca szerzej pisaliśmy TUTAJ tuż po decyzji klubu o rozstaniu. Teraz dyrektor “Żółto-niebieskich” przyznał, że wpływ na zmianę miała m.in. chęć zapewnienia zespołowi czegoś nowego. Innego bodźca, może innego treningu, przy tym poprawy gry w obronie i bez piłki. Za Arką ciągnęło się też widmo koszmaru z finiszu ubiegłego sezonu.
- Subiektywnie uważam, że trener Łobodziński popełnił błąd, że nie odciął grubą kreską pewnych rzeczy. Że od razu po meczu barażowym z Motorem wszedł w wir pracy. Nie zrobił sobie przerwy. Po tym wszystkim powinien pojechać, odpocząć, 7-10 dni, wyczyścić głowę. Mogę się mylić, ale to mogłoby pomóc - wyraził opinię Nikitović.
Usłyszeliśmy, że on sam też bije się w piersi, zauważając, że sam popełnił błędy świeżo po czerwcowym przyjściu do Arki i mógł postępować inaczej. Na przykład od razu robić wszystko według własnego uznania. Wolał niektórych rzeczy nie mówić, trzymał w sobie, nie chciał od razu rządzić twardą ręką, od samego startu. I być może to był błąd, być może wykładanie od razu kawy na ławę by pomogło. Słuchając dyrektora gdynian, da się zrozumieć, że ma do siebie pretensje, że od początku nie narzucił swoich warunków. Szczególnie, że sam dużo mówi o chęci przejęcia pełnej odpowiedzialności za decyzje. Jego decyzje. - Jeśli mam brać za coś odpowiedzialność, to musi być robione na moich zasadach - podkreślał.
Można się zastanawiać, czy między wierszami można to odczytać jako wątpliwości co do tego, czy pozostawienie Wojciecha Łobodzińskiego na stanowisku po ubiegłym sezonie było słuszne. Tyle że Nikitović mówi wprost: - Byłbym szaleńcem, gdybym od razu po przyjściu do Arki go zwolnił, po tym jak dostał kredyt zaufania dwa miesiące wcześniej.
Więcej młodych zdolnych
Dyrektor daje się też poznać jako zwolennik stawiania na utalentowaną, gdyńską młodzież. Choćby Kasjana Lipkowskiego, powoływanego do młodzieżówki, ale w Arce u Łobodzińskiego nie mogącego znaleźć miejsca. Ani na boisku, ani - co za tym idzie - w podstawowej jedenastce. Tym samym piłkarz, który rok temu budził zainteresowanie dużych polskich klubów, teraz miał sporo ofert wypożyczeń. Nawet w ostatnim dniu okienka. Podjął jednak decyzję o walce o skład, co idzie w parze z intencją Nikitovicia.
- U mnie skład zaczynałby się od młodych: Lipkowskiego, Góreckiego, Skóry, Staniszewskiego - mówił Serb do kibiców, jednocześnie podkreślając, że to wyłącznie jego opinia i w żaden sposób nigdy nie ingerował w wyjściowe zestawienie ani treningi.
Górecki to nastoletni stoper, jeden z wygranych okresu przygotowawczego. Na początku sezonu dostał szansę, wyglądał nieźle, po czym spadł w hierarchii, trafił do “szafy”. Trener Łobodziński szukał optymalnego duetu środkowych obrońców, ale z 19-latka szybko zrezygnował. A choćby Stal Rzeszów pokazuje, że przy odrobinie cierpliwości da się ogrywać młodych zdolnych i robić wyniki.
Nikitović zaznaczył, że nowy trener, ktokolwiek by nim nie był, dostanie obowiązek poświęcania czasu i młodym, i mniej grającym zawodnikom.
- Trener jest od tego, by przygotował piłkarza do poprawy jego mankamentów. Jeśli słyszę, że Lipkowski gra słabo w obronie, to myślę, że nie poświęcono odpowiednio dużo czasu, by on tę grę poprawił - powiedział. Dodał też, że nowy szkoleniowiec docelowo powinien narzucić rywalom warunki w ten sposób, by to oni szykowali się “pod Arkę”, a nie Arka ustawiała pod konkretnego przeciwnika.
Kiedy nowy trener?
Składając twitterowe wypowiedzi dyrektora Arki w całość, da się odczytać, jakie uwagi miał do Wojciecha Łobodzińskiego. Nie bez znaczenia było też to, że nie był to “jego” trener, ściągany przez niego. Stąd słowa o odpowiedzialności. Następca “Łobo” będzie już w pełni wyborem Nikitovicia. Ten jasno określa wizję współpracy.
- Trener trenuje, wskazuje system, w jakim chce grać, daje profil poszukiwanego zawodnika na daną pozycję, a jako dyrektor sportowy jestem odpowiedzialny za tego, żeby takiego zawodnika ściągnąć. Nie może być sytuacji, w której trener to blokuje. Dyrektor sportowy jest od swojej pracy, a trener, brzydko mówiąc, od trenowania - tłumaczył w rozmowie z sympatykami Arki.
Najważniejsze pytanie - kiedy Arka wybierze nowego trenera?
W klubie od początku dało się usłyszeć, że ma być to wybór przemyślany, spokojny, nie na “już”. Po to, by zatrudnić człowieka na lata, wpisującego się w projekt Arki założony przez nowego właściciela i prezesa Marcina Gruchałę, który latem obdarzył Nikitovicia dużym zaufaniem, ściągając do Gdyni po latach jego bardzo owocnej pracy w Górniku Łęczna. Wyjątkowo długi proces wyłonienia nowego szkoleniowca może zatem dziwić, ale przystawiając ucho, da się zrozumieć tok myślenia władz klubu. Proces ten w przyszłym tygodniu powinien się zakończyć. Wtedy, z bardzo dużą dozą prawdopodobieństwa, poznamy decyzję Arki.
Dwa wzmocnienia
Na razie w Gdyni każdy robi swoje. Środowy przekaz Veljko Nikitovicia do kibiców był pozytywny, podobnie jak oficjalna informacja o przedłużeniu do 2026 r. kontraktu z główną “strzelbą” drużyny, Karolem Czubakiem. “Czubi” miał tego lata sporo ofert, ale finalnie złożył podpis pod nową umową. Można to traktować niczym wzmocnienie, bo po ubiegłym sezonie wydawało się, że rozchwytywany napastnik odejdzie. Tymczasem dalej może śrubować rekord strzelonych dla Arki goli. Na razie licznik wynosi 54, co daje mu piąte miejsce w klasyfikacji wszech czasów klubu. Do lidera, Marcusa da Silvy, brakuje dziewięciu trafień. Kto wie, czy jeszcze przed końcem roku nie dojdzie do zmiany na szczycie.
Czubakowi w zdobywaniu kolejnych bramek może pomóc wspomniany wyżej Alassane Sidibe. Pomocnik grał w Gdyni drugą połowę ubiegłego sezonu na wypożyczeniu z Atalanty Bergamo i pokazał się z dobrej strony. Widać, że to kawał piłkarza jak na pierwszoligowe warunki, a może być jeszcze lepszy niż wiosną, gdy mimo wszystko miał nierówne występy. Arka od razu była zainteresowania kontynuowaniem współpracy z 22-latkiem, ale Atalanta zaczęła od wyceny “z kosmosu”. Czas jednak leciał, Sidibe mimo treningów z pierwszą drużyną nie grał w sparingach, aż w końcu Włosi odpuścili i za kwotę kilka razy mniejszą od początkowych żądań wyrazili zgodę na transfer. Nieco w trybie last minute “Sidi” wrócił do Gdyni i prawdopodobnie już z Kotwicą pokaże się kibicom.
- Alassane będzie mocno brany pod uwagę do kadry na Kotwicę, jeśli klub dopełni wszystkich formalności z dokumentami - awizował Tomasz Grzegorczyk, dodając, że po powrocie “zobaczył tego Sidibe, którego pamięta, nawet jeśli jest u niego widoczny brak rytmu meczowego”.
Z kolei w Arce dotychczas w tym sezonie była widoczna przede wszystkim nieskuteczność i proste błędy w organizacji gry defensywnej. Zwycięstwo z Miedzią Legnica stanowiło jednak światełko w tunelu. Mecz z Kotwicą urasta z kolei do miana starcia “o sześć punktów”. Veljko Nikitović jest przekonany: Arka może złapać serię zwycięstw.
W niedzielę można zrobić ku niej duży krok. Kotwica zaś tanio skóry nie sprzeda. Zapowiada się kawał pierwszoligowego grania.