10 największych wtop transferowych sezonu. Rada na przyszłość: nie kupować obrońców Schalke i drogich Belgów!
Koniec bieżących rozgrywek zbliża się wielkimi krokami. Już niedługo na kilka tygodni niejako zapomnimy o boiskowych wydarzeniach, mogąc jedynie ekscytować się transferową karuzelą. Dokonując transakcji opiewających na dziesiątki milionów należy być niezwykle ostrożnym, zatem nim wystartuje kolejne okienko transferowe podsumujmy najgorsze zakupy sprzed kilku miesięcy. Którzy zawodnicy najdrastyczniej zawiedli oczekiwania kibiców w nowych barwach?
Fani spektakularnych transakcji w świecie futbolu mogli czuć się niezwykle ukontentowani podczas ostatnich dwóch okienek transferowych. Same kluby występujące w Premier League oraz Serie A wydały przed sezonem ponad 2 miliardy na wzmocnienia, a to przecież tylko wierzchołek góry lodowej.
Przelew sum z kilkoma zerami na koncie nie jest jednak w żadnym stopniu gwarantem sukcesu, co potwierdzają poniższe przypadki. Przed Wami 10 najbardziej nietrafionych transferów mijającego sezonu.
10. Naldo – 2 mln euro (Schalke → AS Monaco)
Podsumowanie inauguruje zawodnik, który zdecydował się na zmianę barw w trakcie zimowego okna transferowego. Na początku stycznia Monaco „na gwałt” potrzebowało wzmocnień, ponieważ widmo spadku z Ligue 1 stawało się z kolejki na kolejkę coraz bardziej realne.
Katastrofalna dyspozycja klubu z Księstwa w trakcie rundy jesiennej była w dużej mierze spowodowana dziurawą defensywą. Rozwiązanie wszelkich bolączek upatrywano w Naldo, który miał za zadanie wnieść do linii obrony spokój i doświadczenie. Weryfikacja rzeczywistych umiejętności Brazylijczyka nastąpiła niezwykle szybko.
Naldo miał wraz z Glikiem stworzyć duet stoperów, który wreszcie postawiłby jakikolwiek opór napastnikom ligowych rywali. Horrendalna liczba czerwonych kartek Brazylijczyka oraz zerowy wkład w ostatnie „dokonania” Monaco (wszystkie ligowe zwycięstwa podopiecznych Jardima w ostatnich tygodniach miały miejsce, gdy Naldo siedział na ławce lub był zawieszony) sprawiają, że działacze klubu z pewnością już żałują każdego centa przelanego na konto Schalke.
9. Samu Castillejo - 25 mln euro (Villarreal → AC Milan)
Skromną składową ponad 900 milionów wydanych przez włoskie kluby w trakcie letniego mercato stała się transakcja przeprowadzona przez AC Milan, który zakontraktował Samu Castillejo. Hiszpan miał zwiększyć rywalizację w linii ataku, będącej piętą achillesową drużyny z San Siro.
Jedynym wyróżniającym się członkiem ofensywy „Rossonerich” w trakcie kampanii 17/18 można nazwać Suso, który pozbawiony zmiennika był zmuszony rozegrać niemal 4000 minut w 50 meczach. Aby nie eksploatować nadmiernie swojego lidera, działacze mediolańczyków zdecydowali się na zakup dynamicznego skrzydłowego, który był niepodważalnym liderem ekipy Villarrealu.
Suso w tym sezonie rzeczywiście odpoczywa znacznie częściej, ale szkopuł tkwi w tym, iż rodak, który miał go godnie zastępować, niemal notorycznie zawodzi. 24-latek uzbierał w tym sezonie zaledwie 4 bramki oraz 2 asysty w Serie A.
Bilans byłego zawodnika „Żółtych Łodzi Podwodnych” jeszcze bardziej traci na wartości, jeśli spojrzymy na rywali, przeciwko którym Castillejo brał udział przy akcjach bramkowych. Sassuolo, Spal, Empoli, Chievo oraz Parma to jedyne drużyny, które pozwoliły 24-latkowi podreperować statystyki.
8. Jean-Michael Seri - 30 mln euro (Nice → Fulham Londyn)
Przypadek Fulham jest najlepszym potwierdzeniem na to, iż pieniędzmi można „wygrać” sezon co najwyżej w lipcu. Wszak przed startem rozgrywek można było obwołać „The Cottagers” prawdziwymi królami polowania. Na Craven Cottage sprowadzono takich zawodników jak Mitrović, Schurrle, Vietto i przede wszystkim Jean Seri, który miał się stać liderem projektu Shahida Khana.
Nie bez powodu właściciel Fulham zdecydował się na pobicie rekordu transferowego klubu, by zakontraktować iworyjskiego pomocnika. O gracza Nicei od kilku miesięcy zabiegało wiele znacznie bardziej prestiżowych marek niż „The Whites”. Przenosiny do akurat tego londyńskiego klubu wzbudziły zatem spore zaskoczenie.
Równie dużą niespodzianką i to w negatywnym tego słowa znaczeniu okazała się być cała ekipa Fulham. 100 milionów wydanych na nowych zawodników zaowocowały jedynie pasmem klęsk, których zwieńczenie nastąpiło, gdy „The Cottagers” spadli do Championship.
Poza Mitrovicem, który zdobył 11 bramek w lidze zawiodły niemal wszystkie nowe nabytki. Twarzą degrengolady londyńczyków stał się naturalnie Jean Seri, ponieważ to w nim pokładano największe nadzieje. Filigranowy pomocnik miał wprowadzić w szeregi drugiej linii Fulham wysokie umiejętności w zakresie dystrybucji piłki, którymi zachwycał na francuskich boiskach.
Jednak przybycie Seriego na „Wyspy” zbiegło się z praktycznie całkowitym zatraceniem jakości. W środku pola Fulham dominował chaos, któremu Iworyjczyk mógł się tylko przyglądać, myśląc o tym, jak wielkie kluby jeszcze niedawno zgłaszały chęć skorzystania z jego usług. Prawdopodobnie gdyby ostatecznie Chelsea, Barcelona lub Arsenal pozyskały Seriego, jego pozycja w dzisiejszym niechlubnym rankingu byłaby jeszcze wyższa.
7. Yerry Mina - 30 mln euro (FC Barcelona → Everton)
Nasz kolejny delikwent jest z kolei żywym dowodem na to, iż pośpiech przy okazji dokonywania transferów jest najgorszym doradcą. Tym razem kosztowne konsekwencje poniósł Everton, który zapłacił za Yerry’ego Minę aż 30 mln euro.
Od samego początku ten transfer dosyć nieprzyjemnie pachniał wtopą ze strony działaczy „The Toffees”. Trudno znaleźć logiczne wytłumaczenie na to, iż Everton zdecydował się na zakup najdroższego obrońcy w historii klubu, ponieważ ten imponował tylko podczas kilku spotkań na mundialu.
Wszelkie obawy co do trafności tego ruchu Evertonu niestety sprawdziły się w rzeczywistości. Przygoda Miny na Goodison Park jest na razie balansem Kolumbijczyka między salą szpitalną (dwa urazy stopy wykluczyły 24-latka z ponad 15 meczów we wszystkich rozgrywkach), a trybunami.
W trakcie całego sezonu Mina rozegrał zaledwie 13 ligowych spotkań. Od zawodnika w teorii wartego 30 milionów euro z całą pewnością oczekiwano jednak nieco więcej. Szczególnie, że rywalami Kolumbijczyka do gry byli Zouma, Keane i Jagielka.
6. Fred - 59 mln euro (Szachtar Donieck → Manchester United)
Jeszcze większe marki niż Everton także nie są nieomylne przy okazji przedsezonowych zakupów. Wystarczy obrać kierunek na Old Trafford, aby ujrzeć ogromny błąd, który popełnili Ed Woodward i spółka, płacąc horrendalnie wysoką sumę za Freda.
Kwota 59 mln euro może szczególnie szokować jeśli spojrzymy na innych pomocników, którzy latem zmieniali barwy. Atletico za 20 mln sprowadziło Rodriego, Barcelona za 10 więcej pozyskała Arthura, na Anfield za 45 mln trafił Fabinho.
A to tylko początek wyliczanki, w której swoje miejsce znaleźliby jeszcze Jorginho czy Torreira. Wszyscy wymienieni zawodnicy byli latem tańsi i przede wszystkim lepsi od Freda, na którego zdecydowały się „Czerwone Diabły”.
Poziom Brazylijczyka jest na tyle niewystarczający, iż już w okolicach września stracił miejsce w pierwszym składzie. Przez resztę kampanii Fred stanowił tylko uzupełnienie kadry, obserwując większość spotkań z wysokości ławki rezerwowych. Gdy już wchodził na boisko głosy krytyki tylko przybierały na sile.
5. Alireza Jahanbakhsh - 19 mln euro (AZ Alkmaar → Brighton & Hove Albion)
Transfery Freda czy Miny od początku budziły mniejsze lub większe kontrowersje. Inaczej sprawa miała się z odbiorem zakupu Alireza Jahanbakhsha przez ekipę Brighton. Można było odnieść wrażenie, ze „Mewy” dokonały epokowej transakcji, pozyskując najlepszego zawodnika Eredivisie.
Czar prysł, gdy irański napastnik przywdział biało-niebieski trykot i wybiegł na boisko. Powiedzieć, że były zawodnik AZ Alkmaar nie spełnił oczekiwań, to właściwie nic nie powiedzieć. Postawa Jahanbakhsha w tym sezonie była po prostu kompromitacją.
Niemal każdy zawodnik, który przechodzi z nieco słabszej ligi do Premier League potrzebuje nieco czasu na zaaklimatyzowanie się do niezwykle wymagających rozgrywek. Można było wybaczyć Jahnabkhshowi niezbyt obiecujący debiut, niezadowalający „miesiąc miodowy” na Falmer Stadium, ale cały sezon bez gola, asysty i choćby jednego symptomu poprawy to już przesada.
4. Thibaut Courtois - 35 mln euro (Chelsea → Real Madryt)
Po odejściu Cristiano Ronaldo Real Madryt potrzebował „galaktycznych” wzmocnień. Wbrew oczekiwaniom Florentino Perez nie rozbił banku na żadną ofensywną gwiazdę. Najdroższym transferem „Królewskich” został ściągnięty z Chelsea Thibaut Courtois.
Mimo zdobycia trzech tytułów Ligi Mistrzów z rzędu poziom zaufania w stosunku do usług Keylora Navasa nie był zbyt wysoki. Kostarykanin potrafił zagrać jak najlepszy bramkarz świata, aby już w kolejnym meczu popełnić kuriozalny błąd. Courtois miał wreszcie zapewnić stale wysoki poziom między słupkami „Królewskich”.
Tyle tytułem wstępu, ponieważ realia są takie, iż Belg bez wątpienia nie prezentuje się lepiej, niż jego kostarykański rywal w ostatnich latach. Liczba klęsk poniesionych przez Real w ostatnich miesiącach jest zastraszająca.
Naturalnie, nie można obarczyć Courtoisa winą za wszystkie „goleady” rywali, ale z drugiej strony po to go sprowadzono, aby do takich katastrof nie dochodziło. Real wydał 35 milionów euro na wzmocnienie bramki, a mniejszą liczbą bramek straconych w lidze mogą pochwalić się Getafe, Valencia, Athletic czy Leganes (!). Nie tak wyobrażano sobie powrót Belga do stolicy Hiszpanii.
3. Radja Nainggolan - 38 mln euro (AS Roma → Inter Mediolan)
Niechlubne podium otwiera rodak Thibauta Courtoisa – Radja Nainggolan. Belg latem odszedł z Romy do ligowego rywala, który upatrywał w „Ninjy” zbawiciela środka pola. Największym zwycięzcą tej transakcji okazali się rzymianie, którzy pozbyli się całkowicie nieprofesjonalnego Nainggolana.
Działacze „Nerazzurrich” zapewne mieli nadzieję, że postawa Nainggolana na boisku wynagrodzi im ewentualne wybryki Belga z wszelkiego rodzaju używkami. Nie minęło jednak pół roku, gdy „Ninja” znów dał się poznać z najgorszej strony.
Wydawanie niemal 40 milionów na 30-latka może być uzasadnione tylko w przypadku nieskazitelnej pewności, co do odpowiedniego przygotowania zawodnika. I to zarówno pod względem mentalnym, jak i sportowym. Tymczasem postawa Nainggolana pozostawia wiele do życzenia we wszystkich aspektach.
2. Thilo Kehrer - 37 mln euro (Schalke → PSG)
Ten sezon pokazuje, że poszukiwacze solidnych defensorów powinni szerokim łukiem omijać Gelsenkirchen. Monaco zawiodło się na Naldo, a PSG dało się nabrać na umiejętności Thilo Kehrera, za którego zapłacono aż 37 mln euro.
Wysokość tej kwoty uwzględnia oczywiście potencjał, który nadal drzemie w 22-latku. Nie można skreślać całej kariery Kehrera, aczkolwiek biorąc pod uwagę jego dobrą postawę w barwach Schalke, obecny sezon należy uznać za nieudany.
Ogromnym atutem Niemca jest możliwość gry na wielu pozycjach. Thomas Tuchel wystawiał już Kehrera na środku oraz boku obrony, a także w roli defensywnego pomocnika. Być może przesunięcie byłego zawodnika Schalke nieco wyżej miało powstrzymać go przed ulubioną czynnością w postaci prokurowania rzutów karnych.
Niezależnie od pobudek niemiecki szkoleniowiec będzie nadal musiał główkować nad odpowiednim wkomponowaniem Thilo Kehrera do ekipy paryżan. Drugi tak słaby sezon nie może się powtórzyć.
1. Thomas Lemar - 70 mln euro (AS Monaco → Atletico Madryt)
Latem ubiegłego roku Thomas Lemar mógł się pochwalić tytułem drugiego najdroższego piłkarza kupionego w trakcie ówczesnego okienka. Francuz musiał wtedy odstąpić palmę pierwszeństwa Cristiano Ronaldo. W dzisiejszym rankingu Lemar zdystansował konkurencję, ale zapewne nie to było jego celem przed sezonem.
Atletico sprowadziło francuskiego skrzydłowego, aby ofensywa wreszcie nie była uzależniona tylko od Griezmanna. Dotychczasowy lider „Los Colchoneros” miał stworzyć z Lemarem zabójczy duet „Trójkolorowych”. Oczekiwania były spore, ponieważ wychowanek Caen przychodził na Wanda Metropolitano z łatką prawdziwej gwiazdy Ligue 1.
To na Stadionie Ludwika II 23-latek ostatni raz był widziany w szczytowej formie. Lemar z Monaco, a Lemar z Atletico to dwaj zupełnie różni zawodnicy. Jeden brylował dryblingiem, szybkością, strzałem z dystansu, a drugi właściwie niczym się nie wyróżnia. Liczby w ofensywie Francuza są naprawdę niespodziewanie słabe.
Apatia Lemara sprawiła, że Atletico Madryt przez niemal cały sezon znów było uzależnione w ofensywie od dyspozycji Griezmanna. Kolejny znakomity sezon w wykonaniu „siódemki” Atletico sprawił, że rozgorzały plotki o potencjalnych przenosinach do Barcelony, gdzie miałby zastąpić Philippe Coutinho. Brazylijczyk w cuglach zdetronizowałby Lemara w powyższym rankingu, gdyby nie fakt, iż trafił na Camp Nou półtora roku temu.
Historie Coutinho oraz naszych innych dzisiejszych bohaterów potwierdzają jednak, że żadnego transferu nie można oceniać w dniu jego ogłoszenia. Bajońskie sumy w parze z potencjałem piłkarzy mogą brzmieć okazale na papierze, ale prawdziwa weryfikacja umiejętności następuje w momencie wyjścia na boisko. To właśnie tam gwiazdy wakacyjnych okładek są konfrontowane z brutalną rzeczywistością.
Mateusz Jankowski