Zlatan Alomerović narzeka na pecha Jagiellonii Białystok. "Mam nadzieję, że najgorsze już za nami"
Jagiellonia Białystok po golu w 94. minucie przegrała w ostatni weekend 1:2 z Radomiakiem Radom. Ten rezultat szczególnie boli golkipera "Dumy Podlasia", Zlatana Alomerovicia.
Podopieczni Macieja Stolarczyka w końcówce meczu z Radomiakiem musieli radzić sobie w dziewiątkę po dwóch czerwonych kartkach. Bramkarz "Jagi" ma nadzieję, że jego zespół wykorzystał już limit pecha na najbliższy czas.
- Daliśmy wiele serca, walczyliśmy. Mieliśmy bardzo utrudnione zadanie, ponieważ przez większą część meczu graliśmy w osłabieniu, a w końcówce w dziewiątkę. Szkoda tych punktów. Musimy przeanalizować to spotkanie - powiedział Alomerović w rozmowie z oficjalną stroną Jagiellonii.
- Czerwona kartka dla Andrzeja to był szok, ale starałem się zmotywować chłopaków, mówiąc, że jesteśmy w stanie dociągnąć remis do końca, nawet w dziewiątkę. Chciałem zmobilizować kolegów, żebyśmy zostawili serce na boisku. Muszę powiedzieć, że pokazaliśmy zaangażowanie - podkreślił.
- Oczywiście, ostatnia minuta przyniosła bramkę dla rywali, ale mam nadzieję, że najgorsze już za nami. W Szczecinie mieliśmy chyba z siedem bardzo dobrych okazji, ale przegraliśmy. Teraz graliśmy w osłabieniu po dwóch czerwonych kartkach, przegraliśmy po trafieniu w 94. minucie. Wystarczy tego piłkarskiego pecha w naszym wykonaniu - stwierdził.
- To jest trudny moment, ale wyniki pokazały, że ta liga jest nieobliczalna. Lider, Cracovia, zmierzyła się ze Stalą Mielec, z którą przegrała, a Korona Kielce jedzie do Gdańska i wygrywa z rywalizującą w europejskich pucharach Lechią. Dla mnie to znak, że każdy może z każdym wygrać. Nie pojedziemy do Częstochowy ze spuszczonymi głowami. Będziemy walczyć - zapewnił.
- Każda porażka boli, ale odniesiona w takich okolicznościach boli bardzo. Nie masz szansy na skorygowanie. Jeśli stracisz bramkę w ostatniej minucie, nie masz możliwości kreowania sobie okazji strzeleckich. Nie twierdzę, że gdybyśmy mieli jeszcze trochę czasu, to wyrównalibyśmy, w końcu graliśmy w dziewięciu. Ale mógłby przytrafić się jakiś stały fragment gry, mielibyśmy czas na reakcję. Przegrana po golu rywala w ostatniej minucie boli bardziej - zakończył.