Boniek broni decyzji ws. Złotej Piłki. "Gdyby nie grała liga niemiecka, nikt nie mówiłby o Lewandowskim"

Boniek broni decyzji ws. Złotej Piłki. "Gdyby nie grała liga niemiecka, nikt nie mówiłby o Lewandowskim"
MediaPictures.pl/Shutterstock
Od poniedziałku w mediach toczy się dyskusja na temat odwołania gali Złotej Piłki. Nagroda "France Football" dla najlepszego piłkarza globu zostanie przyznana dopiero za rok. Zdecydowana większość ekspertów ostro krytykuje tę decyzję. Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, Zbigniew Boniek, ma jednak nieco inne zdanie.
Brak Złotej Piłki za 2020 rok wciąż wywołuje spore emocje. Dużą szansę na nagrodę miał Robert Lewandowski. Polak przez wielu ekspertów, nie tylko w naszym kraju, uważany był nawet za głównego faworyta.
Dalsza część tekstu pod wideo
Napastnik Bayernu musi jednak obejść się smakiem. Zbigniew Boniek początkowo wydawał się przeciwny decyzji "France Football". W "Sportowym Wieczorze" na antenie "TVP Sport" doprecyzował, że choć tak wczesne odwołanie plebiscytu uważa za błąd, to zgadza się z samą argumentacją. Prezes PZPN jest zdania, iż nie wszyscy zawodnicy mają równą szansę na nagrodę.
- Zależy w jakie nuty uderzymy – patriotyczne czy merytoryczne. To, że Robert Lewandowski jest jedną z najlepszych, a może najlepszą "dziewiątką" na świecie, to my Polacy nie mamy żadnych wątpliwości. Francuzi mogą mówić "Benzema", ktoś może mówić coś innego, ale na pewno Robert jest w elicie. W ostatnich trzech miesiącach był w fantastycznej formie, strzelał zawsze i był wśród najlepszych - ocenił Boniek.
- Francuzi wyjaśniają, że szanse nie są równe dla wszystkich. I rzeczywiście – jeśli grałaby liga francuska, a nie grała niemiecka, to nikt dziś by nie mówił o Złotej Piłce dla Roberta. Nie ma się jednak czym przejmować, Lewandowski jest jednym z najlepszych piłkarzy na świecie i będzie miał okazję za rok. Moim zdaniem Francuzi zrobili to troszeczkę za szybko, ale nie wszyscy mieli takie same szanse – np. Mbappe i Neymar nie mogli grać - dodał.
Według wielu ekspertów głównym rywalem Lewandowskiego w plebiscycie mógłby być w tym roku Leo Messi. Boniek uważa jednak, że zdecydowanie groźniejszy byłby Cristiano Ronaldo. Portugalczyk po przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa notuje znakomite liczby.
- Cristiano Ronaldo jest bardzo blisko, ma jeszcze kilka meczów i to z drużynami, z którymi zazwyczaj strzela dużo goli i dlatego byłbym bardzo ostrożny. Oglądają go miliony ludzi na całym świecie, a wiemy jaki jest system głosowania i to nie przypadek, że w ostatnich latach wygrywali praktycznie tylko Messi i Ronaldo - zakończył.

Przeczytaj również