"Zawodnicy byli całkowicie sparaliżowani na boisku". Magiera nie owija w bawełnę nt. sytuacji Śląska Wrocław
Śląsk Wrocław jest coraz bliższy spadku z PKO Ekstraklasy. W niedzielę podopieczni Jacka Magiery przegrali 0:1 z Radomiakiem. Szkoleniowiec nie ukrywa, że jego podopieczni nie mogą poradzić sobie z presją.
Wrocławianie w zeszłym tygodniu zdecydowali się na zmianę trenera i przywrócili na stanowisko zwolnionego w zeszłym sezonie Magierę. Ten na razie nie odmienił gry zespołu. Jest świadomy wyjątkowo trudnej sytuacji.
- Z takich sytuacji trzeba wyjść. Ale ja energii nie stracę, to mogę powiedzieć. Ja tutaj przyszedłem wierząc i mając pozytywną energię, że z tego zespołu jeszcze można coś wycisnąć, jeszcze można coś zmienić i na pewno się nie poddamy - zapowiedział Magiera na konferencji prasowej, cytowany przez oficjalną stronę Śląska.
- Nasz standard pracy się nie zmieni, a zawodnicy dostaną to co najlepsze, aby optymalnie przygotować się do meczu w Białymstoku. Otwarcie sobie powiedzmy: wszyscy nas skreślili w Białymstoku. Oni wygrali dwa mecze z rzędu, czekamy na wyrok – ja tak do tego nie podchodzę. Te trzy najbliższe dni będą kluczowe. Tu cały czas energia musi być podtrzymana - podkreślił.
- Jak widać, zawodnicy byli całkowicie sparaliżowani na boisku, bo nie wykonali tego, co chcieliśmy. Nie było doskoku na ich połowie, nie było próby oddania strzału na bramkę i ta sytuacja emocjonalna na pewno na nich wpłynęła. Wiem, że z trybun się inaczej na to patrzy - stwierdził.
- Sam fakt, że Adrian Bukowski podejmował decyzje w zwolnionym tempie - my graliśmy takie "pikum-pakum" przed linią obrony. Taka gra była wodą na młyn dla Radomiaka. Ta bramka stracona to też nic wielkiego, czego nie można było wybronić, a paraliż sprawił, że tak wyglądaliśmy. Rozmawialiśmy, aby oddawać strzały, aby spróbować zdominować przeciwnika. To, że wyszliśmy tak ofensywnym ustawieniem, to nie był przypadek, bo tego chcieliśmy, ale tego nie zrealizowaliśmy - dodał.
- U zawodników jest to psychika, jest to sport, gdzie naprzeciwko siebie mają rywali i w żadnym wypadku nie mam zamiaru nikogo bronić. Natomiast to jest futbol, rywalizacja, gdzie wiele rzeczy ma na to wpływ. Zwycięstwo w Białymstoku może spowodować, że ta drużyna wygra kolejne trzy mecze. Może. Ale aby to zrobić, trzeba wygrać jeden - zakończył.