Zagraniczne media zgodne. Gol dla FC Bayernu nie powinien zostać uznany. Wszystko przez Lewandowskiego
Bayern Monachium pokonał meksykańskie Tigres 1:0 (0:0) w finale Klubowych Mistrzostw Świata. Zwycięski gol wzbudził jednak wielkie kontrowersje.
“Die Roten” trafili do siatki już w 18. minucie. Pięknym strzałem zza pola karnego popisał się Joshua Kimmich, ale po interwencji VAR arbiter anulował trafienie. Będący na pozycji spalonej Robert Lewandowski mógł bowiem absorbować uwagę bramkarza rywali.
Swego Bayern dopiął dopiero po przerwie. W 59. minucie “Lewy” wyskoczył do dośrodkowania z prawego skrzydła i głową - jak się mogło wydawać - uprzedził golkipera Tigres. Piłka trafiła do Benjamina Pavarda, a ten skierował ją do pustej bramki.
Początkowo arbiter gola anulował, dopatrując się kolejnego już spalonego u Lewandowskiego. Tym razem jednak interwencja VAR była dla Bayernu szczęśliwa. Zostawiona z tyłu pięta jednego z zawodników meksykańskiego klubu sprawiła, że Polak w rzeczywistości nie był na spalonym i gol został uznany.
Po meczu meksykańskie media dopatrzyły się jednak innego błędu sędziowskiego w tej sytuacji. Według nich Lewandowski przy zagraniu dotykał piłki ręką.
- Dlaczego bramka dla Bayernu Monachium nie została anulowana - napisano na Twitterze “Fox Sports MX” załączając nagranie zza bramki.
Inne media też podchwyciły temat.
- VAR sprawdził pozycję spalonego, ale nikt nie widział, jak piłka dotknęła ramienia Lewandowskiego - można było przeczytać w gazecie “Record”.
Podobne zdanie mają nawet niemieckie media.
- Kontrowersyjny zwycięski gol dla Bayernu wydaje się nieprawidłowy. Powód: ręka Lewandowskiego przed bramką - ocenia “Bild”.
Bramka została jednak uznana, a Bayern mógł cieszyć się z szóstego trofeum zdobytego w jednym cyklu. Powtórzył w ten sposób sukces Barcelony z 2009 roku.