"Zagraliśmy to, co chcieliśmy". Strzelec zwycięskiej bramki, Michał Żyro, komentuje awans Piasta Gliwice
Piast Gliwice ograł wczoraj u siebie 3:2 austriackie TSV Hartberg i zameldował się w III rundzie eliminacji do Ligi Europy. Przebieg meczu skomentował po jego zakończeniu Michał Żyro, autor zwycięskiej bramki, a także... niesamowitego pudła w końcówce spotkania.
Pozyskany latem ze Stali Mielec Żyro wszedł z ławki rezerwowych i głową ustalił wynik meczu po dośrodkowaniu Martina Konczkowskiego.
- Zagraliśmy to, co chcieliśmy. No może z wyjątkiem tych dwóch straconych bramek, ale taktycznie właśnie tak zamierzaliśmy podejść do tego spotkania. Rozpoczęliśmy nieco cofnięci, bo wiedzieliśmy, że austriackie zespoły grają często wysokim pressingiem i są tak samo wysoko atakowane, więc są na to przygotowane. Widać było, że jak się cofnęliśmy, to rywale mieli problemy z rozegraniem piłki i tylko długimi podaniami za linię obrony mogli coś sobie stworzyć. Tak też strzelili dwa gole... Wiedzieliśmy o tym, więc powinniśmy ustrzec się błędów - powiedział były piłkarz Wolverhampton, Pogoni Szczecin czy Korony Kielce.
Żyro nawiązał też do swojej istotnej bramki na 3:2.
- Najważniejsze jednak, że my zdobyliśmy o jedną bramkę więcej i oby tak było zawsze. Często po treningach zostajemy z Martinem i ćwiczymy dośrodkowania. Konczi ma świetnie ułożoną stopę, dobrze dograł, a ja znalazłem się w polu karnym i udało się strzelić gola. Ta bramka dała nam awans i to bardzo mnie cieszy - dodał.
Wtórówał mu inny bohater meczu, Konczkowski.
- To był chyba jeden z lepszych meczów w naszym wykonaniu. Jeśli chodzi o ogólne wrażenia, to na pewno było to interesujące spotkanie, dużo bramek, więc mogło się podobać. W lidze nasza skuteczność trochę szwankuje, ale w końcu się przełamaliśmy i strzeliliśmy trzy gole. To cieszy, ale szkoda straconych bramek... Pokazaliśmy jednak charakter i do końca dążyliśmy do zwycięstwa, co się udało - cieszył się pomocnik.
W następnej rundzie el. LE Piast zmierzy się na wyjeździe z FC Kopenhagą, w której barwach gra były snajper gliwiczan, Kamil Wilczek.