"Zadzwoń do Borka i powiedz mu". Lewandowski zlekceważył zasady Bayernu? Postawił się na pierwszym miejscu
Cezary Kucharski wrócił pamięcią do pobytu Roberta Lewandowskiego w Bayernie Monachium. Według byłego agenta reprezentanta Polski piłkarz złamał zasady obowiązujące w klubie, ponieważ chciał pochwalić się swoimi gigantycznymi zarobkami.
Podczas swojej przygody w Bayernie Monachium Robert Lewandowski podpisał najwyższy kontrakt w historii polskiego sportu. Dokładne stawki nie są znane, ale według Cezarego Kucharskiego dochodziło do tego, że piłkarz inkasował nawet 250 tysięcy złotych dziennie. Więcej na ten temat przeczytacie TUTAJ.
Napastnik był oczywiście najlepiej zarabiającym graczem "Die Roten". Włodarze nie chcieli jednak, aby informacje o szczegółach umowy przedostały się do mediów, gdyż mogły destabilizująco wpłynąć na szatnię. W związku z tym poproszono Kucharskiego - ówczesnego agenta "Lewego" - aby oficjalnie podawano, że reprezentant Polski inkasuje 15 milionów euro.
- Nie chcieli, żeby zrobiła się kolejka po podwyżkę. A jeszcze Polak jest najlepiej zarabiającym piłkarzem w Niemczech. Ustaliliśmy z Bayernem, że podajemy oficjalnie, że zarabia on tyle, co Mueller i inni - stwierdził Kucharski w "Przeglądzie Sportowym Onet".
Dawny przedstawiciel znanego napastnika stwierdził przy tym, że takie zachowanie nie spodobało się jego podopiecznemu. W związku z tym zawodnik namawiał do złamania reguł przyjętych w rozmowie z zarządem Bayernu.
- Lewandowskiemu mocno to nie pasowało. Strasznie był wrażliwy na tę informację. "Weź sprzedaj komuś, ile ja naprawdę zarabiam" - prosił. Bardzo mu na tym zależało, na tym punkcie był po prostu przewrażliwiony - zdradził Kucharski.
51-latek stwierdził też, że polecił Lewandowskiemu, aby w tej sprawie skontaktował się z Mateuszem Borkiem. To znany dziennikarz miał otrzymać szczegółowe informacje na temat pensji gracza "Die Roten".
- Powiedziałem, żeby zrobił to sam. Zadzwonił do Mateusza Borka i powiedział mu, ile rzeczywiście zarabia. On to puści w świat i opublikuje. I tak zrobił. Ale Mateuszowi też prawdy nie powiedział, bo jeszcze dodał sobie do swoich realnych zarobków. (...) Ja już miałem trochę dość takiego życia. Dostawałem opieprz za to, że w "Pudelku" źle napisano o Ani Lewandowskiej. Zarzucali, że nie kontroluję mediów - podsumował agent.