Wysoka nota dla Szczęsnego i "pracownik" Lewandowski. Tak Katalonia oceniła Polaków

Wysoka nota dla Szczęsnego i "pracownik" Lewandowski. Tak Katalonia oceniła Polaków
Szymon Gorski / pressfocus
Katalońskie dzienniki oceniły piłkarzy Barcelony po wygranym meczu z Realem (5:2) w Superpucharze Hiszpanii. Wojciech Szczęsny, który otrzymał czerwoną kartkę, otrzymał wyższą notę niż Inaki Pena, który wszedł w jego miejsce do bramki.
Polacy byli istotnymi postaciami meczu z Realem. Lewandowski strzelił gola i zaliczył asystę, a Szczęsny otrzymał czerwoną kartkę. Wyrzucenie go z boiska było jednak bez konsekwencji dla rozstrzygnięcia spotkania.
Dalsza część tekstu pod wideo
Czerwona kartka zdominowała oceny wystawiane polskiemu bramkarzowi. Katalońskie media nie zamierzały go jednak brutalnie krytykować.
- Był bohaterem akcji, która wzbudziła jedyny niepokój Barcelony. Popełnił faul, który doprowadził do wyrzucenia go z boiska na długo przed końcem meczu. Wcześniej nie sprawiał wrażenia tak spokojnego, jak w poprzednich meczach - czytamy w Mundo Deportivo.
Sport ocenił polskiego na 7. Takie same noty otrzymali Robert Lewandowski czy Alejandro Balde. Inaki Pena został oceniony nawet niżej - na 6.
W uzasadnieniu Sport wyliczył interwencje Szczęsnego. Chwaliła go zwłaszcza za paradę po główce Tchouameniego.
Lewandowski, jak wspomnieliśmy, otrzymał od Sportu notę 7. Gazeta nazwała go... "pracownikiem".
- Odpowiadał za grę plecami do bramki, by stworzyć przestrzeń. Zachował się znakomicie przy wyrównującym golu, gdy asystował Yamalowi. Potem sam strzelił z rzutu karnego i pracował, gdy Barcelona grała w osłabieniu - podsumowano.
Mundo Deportivo uznało polskiego napastnika za "ważnego" dla losów gry. Komplementuje go przede wszystkim za rozprowadzenie akcji, która zakończyła się zdobyciem bramki przez Lamine'a Yamala.
- Nie miał żadnej piłki do strzału aż do rzutu karnego, po którym zdobył bramkę na 2:1. Jego inteligentna asysta była niezbędna przy golu na 1:1 - podsumowano.
Redakcja meczyki.pl
Marcin KarbowskiDzisiaj · 08:32
Źródło: Sport, Mundo Deportivo

Przeczytaj również