"Wykrwawiłbym się w minutę". Kapitan sensacji Premier League otarł się o śmierć. Wszystko przez niewinny żart
Jest kapitanem rewelacji tego sezonu Premier League oraz czołowym ogniwem reprezentacji Szkocji. John McGinn znalazł się obecnie w najlepszym momencie swojej kariery, jednak nie zawsze mógł czerpać radość z gry w piłkę. Wszystko przez niewinny żart kolegi z zespołu.
John McGinn to wychowanek grającego w szkockiej ekstraklasie St. Mirren. To właśnie tam, podczas jednego ze sparingów przed rozpoczęciem sezonu 2012/2013, zadebiutował w profesjonalnym futbolu. Dobre pierwsze spotkania zaowocowały podpisaniem nowego, trzyletniego kontraktu z klubem.
W kolejnych sezonach Szkot stał się jednym z zawodników stanowiących o sile drużyny. Stawiali na niego kolejni menedżerowie, w związku z tym w niemal każdym spotkaniu szkockiej ekstraklasy pomocnik znajdował się w podstawowym składzie. Do czasu dramatycznej sytuacji z kwietnia 2015 roku.
Wtedy pomocnik przeżył największy koszmar w zawodowej karierze. Podczas jednego z treningów McGinn odebrał piłkę doświadczonemu zawodnikowi St. Mirren, Stevenowi Thompsonowi. Ten w odwecie rzucił w niego tyczką treningową. Zachowanie weterana miało jednak fatalne konsekwencje.
Ostro zakończona część tyczki trafiła w młodego piłkarza i wbiła mu się w udo. McGinn natychmiast zaczął broczyć krwią i musiał zostać szybko przewieziony do szpitala. Ostatecznie skończyło się na uszkodzeniu mięśnia, lecz pomocnik i tak miał dużo szczęścia. Niewiele zabrakło, aby stracił życie podczas treningu.
- Tyczka wbiła mi się w nogę na siedem centymetrów. Chirurg, który się mną zajmował, powiedział mi wprost: “Masz szczęście, że wciąż żyjesz” - przyznał po latach McGinn.
- Przyrząd ominął tętnicę udową o milimetry. Gdyby ją przebił, najpewniej wykrwawiłbym się w minutę. To była przerażająca sytuacja - dodał Szkot w rozmowie z Daily Record.
W kilka dni po wypadku Thompson udzielił mediom wypowiedzi, w których zarzekał się, że był to z jego strony jedynie niewinny żart. Były reprezentant Szkocji miał nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Był zszokowany i zawstydzony tym, co zrobił.
Tłumaczenia Thompsona nie przekonały McGinna, zdającego sobie sprawę, że postępowanie weterana mogło pozbawić go życia lub zakończyć jego dobrze zapowiadającą się karierę. Po zakończeniu trwającej kilka miesięcy rekonwalescencji, w wyniku której ominęła go końcówka sezonu 2014/2015, zapowiedział podjęcie kroków prawnych.
Sprawa rozeszła się jednak po kościach. McGinn otrzymał odszkodowanie wypłacone w ramach klubowego ubezpieczenia i ostatecznie nie wchodził na drogę sądową z klubowym kolegą. Kończył mu się wówczas kontrakt i ważniejsze dla niego w tamtym momencie było znalezienie nowego pracodawcy.
Choć Szkot był graczem z kartą w ręku, jako piłkarz powracający po kontuzji nie otrzymał zbyt wielu propozycji. Ostatecznie przystał na ofertę grającego na zapleczu szkockiej ekstraklasy Hibernian. Tam udało mu się odzyskać dawną formę. Już w pierwszym sezonie gracz pomógł zespołowi w sensacyjnemu zdobyciu Pucharu Szkocji.
W kolejnych kampaniach McGinn wyrósł nie tylko na gwiazdę drużyny, lecz także całego szkockiego futbolu. Kiedy tylko nie pauzował za żółte kartki, grał w każdym meczu od deski do deski. Dzięki m.in. jego grze w sezonie 2016/2017 ekipie “The Hibees” udało się wywalczyć powrót do szkockiej elity po trzech latach przerwy.
W następnych rozgrywkach Hibernian zajęło czwarte miejsce w tabeli i zaledwie kilka miesięcy po awansie do Premiership otrzymało szansę gry w kwalifikacjach europejskich pucharów. McGinn, który rozegrał wówczas 43 spotkania, strzelił sześć goli i zaliczył osiem asyst. Zdecydował się jednak nie pozostawać w klubie wobec licznych ofert z Anglii.
Pomocnik postanowił przystać na ofertę Aston Villi. Przeszedł z “The Villans” niemal taką samą drogę, jak z poprzednią drużyną. Piłkarz miał po raz kolejny duży wkład w awans, tym razem z Championship do Premier League. Zarówno podczas sezonu zasadniczego, kiedy był pewnym punktem ekipy z Birmingham, jak i w finale play-offów, gdy strzelił decydującego gola.
Po przeszło pięciu spędzonych w klubie latach piękna historia McGinna nadal trwa. 29-letni Szkot od ubiegłego sezonu jest kapitanem drużyny i choć wielu z graczy, których napotkał tuż po przyjściu na Villa Park, od dawna nie jest już związanych z zespołem, on sam pozostał w ekipie i niezmiennie stanowi o jej sile.
Przed McGinnem szansa na osiągnięcie historycznego sukcesu nie tylko dla niego, lecz także dla całej Aston Villi. Szkot po raz kolejny udowadnia, że w walce o marzenia nie wolno się poddawać. Nie poddał się wtedy, kiedy zagrożone były jego życie i kariera. Nie zamierza poddawać się teraz, gdy jego klub wciąż ma szansę na zdobycie mistrzostwa Anglii.