Wstrząsające słowa Raphinhi. Te obrazy ma w głowie do dziś
Raphinha opowiedział o swojej drodze na szczyt. Nie obyło się bez wielu bolesnych wspomnień z młodych lat.
Raphinha stał się w tym sezonie najjaśniejszą gwiazdą Barcelony. Zdobył już dziesięć bramek i zaliczył dziewięć asyst. W żadnym wypadku nie zamierza się zatrzymywać.
Przed epizodem w barwach "Dumy Katalonii" 27-latek przywdziewał trykoty Vitorii Guimaraes, Sportingu, Stade Rennes oraz Leeds United. Wychował się jednak w Brazylii.
Tam nie czekała na niego droga usłana różami. Skrzydłowy wychował się w ubóstwie i oglądał dramatyczne upadki bardziej utalentowanych od siebie kolegów. Opowiedział o tym w rozmowie z UOL Esporte.
- Pochodzę z Restingi w Porto Alegre. Trudno podążać tam swoją ścieżką i nie zbłądzić. Pojawia się wiele pokus. Obiecują ci łatwiejsze sposoby zarabiania pieniędzy. Właśnie tam ludzie się gubią - przekazał.
- Sam nigdy nie zboczyłem z obranej drogi, ale widziałem ludzi, którzy się gubili. Przestępczość i handel narkotykami pochłonęły wielu moich przyjaciół. Przyjaciół, którzy grali dziesięć razy lepiej ode mnie i którzy mogliby zasilić największe kluby świata. Posiadanie takich negatywnych wzorców motywowało mnie do utrzymania koncentracji - dodał.
Brazylijczyk wyjawił również, że niejednokrotnie prosił innych ludzi o jedzenie. Chociaż nie głodował, będąc nastolatkiem, po treningach potrzebował dodatkowo się posilić.
- W moim domu nie brakowało jedzenia. Mimo tego po sesjach nierzadko stawałem na ulicy. Błagałem, żeby ktoś kupił mi lub dał coś do jedzenia. Niektórzy pomagali, inni nazywali mnie włóczęgą - zakończył.
Te czasy jednak już dawno za 27-letnim skrzydłowym. Teraz może się skupiać na następnych wyzwaniach w Barcelonie. Najbliższym będzie derbowe starcie z Espanyolem!