Wojciech Pawłowski o awansie Widzewa Łódź i zachowaniu kibiców: Czułem się jak na pogrzebie
Chociaż Widzew Łódź wywalczył w miniony weekend awans do Fortuna 1 Ligi, to atmosfera po ostatnim meczu była wyjątkowo zła. Wicelider przegrał 0:1 ze Zniczem Pruszków, a po spotkaniu kibole wtargnęli na boisko i uderzyli dwóch piłkarzy. W rozmowie z "TVP Sport" o tych wydarzeniach opowiedział Wojciech Pawłowski.
Końcówka sezonu w wykonaniu Widzewa była bardzo zła. Główny faworyt do awansu raz po raz tracił punkty. Czarę goryczy przerwała ostatnia porażka ze Zniczem Pruszków, która omal nie pozbawiła łodzian awansu do Fortuna 1 Ligi.
Ostatecznie dzięki potknięciu GKS-u Katowice Widzew zagra na wyższym poziomie rozgrywkowym. Do ostatnich wydarzeń w wywiadzie z "TVP Sport" wrócił Wojciech Pawłowski. Bramkarz uważa, że mimo wszystko jego zespół odniósł sukces w minionym sezonie.
- Na awans pracuje się cały sezon, a nie w ostatnich kilku spotkaniach. Nikt nie może być zadowolony z tego, w jaki sposób udało się to osiągnąć, ale to jednak sukces. Teraz powinniśmy skupić się na pozytywach i myśleć o kolejnym wyzwaniu - powiedział Pawłowski.
Golkiper zaapelował do kibiców, aby ci nie reagowali w przyszłości równie impulsywnie. Jednocześnie podkreślił, że jest gotowy do dialogu z fanami, ale na zupełnie innych zasadach.
- Nigdy nie popierałem takich zachowań, to nie powinno się zdarzyć. Wiem, że też zawiedliśmy, bo gdybyśmy wygrali, pewnie złagodzilibyśmy nastroje. Dla takich zachowań nie ma jednak miejsca na stadionach. Ci ludzie muszą zrozumieć, że szkodzą w ten sposób klubowi, bo jednak siła Widzewa opiera się przede wszystkim na romantycznym wizerunku. Nie róbcie tak. Przyjdźcie do nas po meczu. Pogadamy, wysłuchamy, może nawet się pokajamy, bo my przecież wiemy, kiedy zawodzimy. Ale stadion niech będzie święty - stwierdził.
- To była przede wszystkim ulga, bo wiedzieliśmy, że dopisało nam szczęście. Czułem się trochę, jakby ktoś umarł. Mieliśmy zagwarantować sobie awans na boisku, a tymczasem trzeba było czekać na wynik meczu GKS Katowice. Ludzie patrzyli w ekrany telefonów, było nerwowe wyczekiwanie, to nie wyglądało najlepiej - dodał.
- Dodatkowo, po zajściach na murawie, w szatni czułem się trochę nieswojo. Nie jestem przyzwyczajony do takich zachowań. Do tej pory odczuwałem wyłącznie wsparcie ze strony kibiców i chyba przeżyłem lekki szok - zakończył.