Wojciech Kowalczyk porównał reprezentację Polski do San Marino. "Gdyby zamazać twarze, nie można by odróżnić"

Wojciech Kowalczyk nie ma litości dla Jerzego Brzęczka. Jego zdaniem obecny selekcjoner sprowadził reprezentację Polski do poziomu prezentowanego przez San Marino...
Biało-czerwoni mają za sobą koszmarny mecz z Włochami. Nie porażka była najgorsza, lecz całkowita bezradność Polaków. Podsumował ją Robert Lewandowski, który na pytanie o plan na spotkanie, przez kilka sekund milczał.
Napastnik reprezentacji Polski przez cały mecz był odcięty od gry. Niewykluczone zresztą, że gdyby przy okazji meczów w Lidze Narodów funkcjonował system VAR, to zakończyłby mecz z czerwoną kartką za uderzenie łokciem Alessandro Bastoniego. Kowalczyk nie dziwi się frustracji 32-latka.
- Mamy najlepszego napastnika na świecie i nie potrafimy go wykorzystać w żaden sposób. Zamiast niego mógłby grać Biliński i wyszłoby na to samo. Po co gościa męczyć, skoro przyjeżdża na kadrę i nikt nie wie, jak mu pomóc. Brzęczek na pewno nie wie. Bo na dziś rolę Brzęczka w tym zespole można skrócić do tego, że przyjeżdża, chodzi na konferencje, rozpisuje skład i potem albo się dzieje, albo się nie dzieje - stwierdził Kowalczyk w swoim felietonie na Weszlo.com.
Srebrny medalista olimpijski z Barcelony uważa, że Polacy w meczu z Włochami zaprezentowali się jak kadra San Marino.
- Ich jednak można rozgrzeszyć, gdyż piłką w większości nie zajmują się na poważnie, tylko w środę coś upieką, rozwiozą listy, obsłużą klienta w banku, a w weekend pokopią. Tyle że my podobno mamy drużynę profesjonalistów. Jednak gdyby puścić ten mecz z zamazanymi koszulkami i twarzami, nie byłoby możliwości odróżnić: czy to San Marino, czy to Polska - kpi Kowalczyk.
Biało-czerwoni w tym roku zagrają jeszcze jeden mecz. W środę w Lidze Narodów podejmą reprezentację Holandii.