"Wizerunkowo do końca życia byśmy się z tego nie wyplątali". Tomasz Listkiewicz jasno o finale MŚ
Tomasz Listkiewicz, asystent Szymona Marciniaka, wypowiedział się na temat finału mistrzostw świata. - Gdybyśmy w nim słabo wypadli, chociażby przez słabszy dzień, to wizerunkowo do końca życia byśmy się z tego nie wyplątali - stwierdził w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
To już dziewięć dni od końca mundialu w Katarze. Mistrzostwo świata zgarnęła Argentyna, która pokonała w wielkim finale Francję (4:2 po rzutach karnych, 3:3 po 120 minutach).
Spotkanie poprowadził Szymon Marciniak, któremu pomagali Tomasz Listkiewicz, Paweł Sokolnicki i Tomasz Kwiatkowski. Polscy sędziowie byli bardzo chwaleni za swój występ.
Listkiewicz, którego ojciec Michał był sędzią liniowym w finale MŚ 1990, w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" wypowiedział się na temat nominacji na to spotkanie.
- Nie będę ukrywał, było to ważne i prestiżowe. Rozpiera mnie duma, choć przed meczem starałem się o tym nie myśleć. Skupialiśmy się na zadaniu, wyłączyliśmy się z presji zewnętrznej - powiedział.
- Pracujemy sporo nad sferą mentalną, staraliśmy się sobie tłumaczyć, że to mecz jak każdy inny, 22 zawodników, wymiary boiska te same. A czy ogląda to pięć osób, czy miliard, nasze zadania są niezmienne - stwierdził.
- Po meczu wróciła myśl, że dopisałem kolejny rozdział do rodzinnej historii. Jestem dumny i zadowolony, że udało się nie zszargać nazwiska, oczywiście mówię to z przymrużeniem oka. Rozmawialiśmy też o tym z Szymonem Marciniakiem. Fajnie, że otrzymaliśmy finał mistrzostw, ale gdybyśmy w nim słabo wypadli, chociażby przez słabszy dzień, to wizerunkowo do końca życia byśmy się z tego nie wyplątali - przekazał.
Polska ekipa poprowadziła w Katarze trzy spotkania. Oprócz finału Szymon Marciniak i spółka pracowali przy meczach Francja - Dania i Argentyna - Australia.