Wisła Kraków. Sarapata płaciła sobie, firmom męża i współpracownikowi, a nie piłkarzom
Portal Sport.pl opisał decyzje finansowe podejmowane w Wiśle Kraków przez Marzenę Sarapatę. Gdy piłkarze od kilku miesięcy grali za darmo, była prezes klubu zleciła przelanie środków sobie, firmom związanych ze swoim mężem i byłemu wiceprezesowi "Białej Gwiazdy".
Sport.pl twierdzi, że jeszcze w 2016 roku Sarapata zarabiała 12 tysięcy złotych miesięcznie. Damian Dukat, który był wówczas wiceprezesem klubu, otrzymywał 9 tysięcy złotych.
Sytuacja finansowa członków zarządu Wisły znacząco zmieniła się latem 2017 roku. Krótko po tym, jak klub zarobił kilkanaście milionów złotych na sprzedaży Petara Brleka i Krzysztofa Mączyńskiego, rada nadzorcza powiększyła pensje Sarapaty i Dukata do... 55 tysięcy złotych brutto miesięcznie. Mało tego - oboje przyznali sobie jeszcze premie w wysokości 50 tysięcy złotych.
Prezesi Wisły nie otrzymywali wypłat w terminie, ale i tak byli w znacznie lepszej sytuacji od swoich piłkarzy, którzy od lipca do grudnia grali za darmo. Większość zaległości wobec Dukata zostało spłaconych do grudnia - klub zalega mu jeszcze 4 tysiące zł. Krótko przed odejściem z klubu Sarapata zleciła też przelew środków na własne konto - trafiło na nie 66 tysięcy złotych. Ona również nie otrzymała wszystkich pieniędzy. Zaległości są szacowane na kilkadziesiąt tysięcy złotych. Sytuacja nie jest jednak jasna, bo w klubowej dokumentacji brakuje niektórych faktur.
Środki otrzymały też związane z mężem Sarapaty, Robertem Czekajem, firmy IKropka i EKropka, które odpowiadały za wydawanie klubowego magazynu "R22". Łącznie od października do grudnia obie otrzymały ponad 30 tysięcy złotych.