Wisla Kraków. Tim Hall o konflikcie z Peterem Hyballą. "Nie rozumiem, jak można kogoś tak potraktować"
Tim Hall podpisał niedawno kontrakt z Wisłą Kraków, ale piłkarzem "Białej Gwiazdy" był zaledwie przez jedenaście dni. Później jego umowa została rozwiązana, a powodem był między innymi konflikt z Peterem Hyballą. Luksemburczyk przedstawił swoją wersję w rozmowie z Przemysławem Langierem z "Goal.pl".
Tim Hall został sprowadzony do Krakowa z portugalskiego Gil Vicente, ale nie wytrzymał treningowego reżimu Petera Hyballi. W mediach pojawiły się informacje, że piłkarz zaczął wymiotować po ciężkich zajęciach. On sam zdecydowanie to zdementował.
W rozmowie z Przemysławem Langierem z "Goal.pl" przedstawił swoją wersję wydarzeń. Podkreślił, że gdyby nie medialne zamieszanie, prawdopodobnie nie rozwiązałby umowy z "Białą Gwiazdą", bo klub wiązał z nim nadzieje na przyszłość.
- Owszem, był problem z trenerem, ale po rozmowach w klubie zdecydowaliśmy, że pójdę na wypożyczenie. Wtedy pojawiły się publikacje zawierające bzdury, na czele z tą, że wymiotowałem po treningach, że mogłem być pijany po jakiejś imprezie. To były fake newsy, to w mojej karierze nigdy się nie zdarzyło. Media w bardzo dużym stopniu przyczyniły się do rozwiązania kontraktu - podkreślił Hall.
Relacje z Hyballą rzeczywiście były nie do naprawienia. Obrońca uważa, że został niesprawiedliwie potraktowany przez szkoleniowca i nie zasłużył na to, aby ćwiczyć indywidualnie aż przez półtora miesiąca, czego żądał Niemiec.
- W ostatnim czasie potrzebowałem kilku dni, by przedostać się z Portugalii do Polski, odbyłem testy medyczne i dopiero w piątek miałem trening z Wisłą. Po którym – podkreślam – nie wymiotowałem. Po trzech treningach Hyballa wykopał mnie z zajęć z drużyną na kolejnych pięć-sześć tygodni. Nie mogłem tego tak po prostu przyjąć, to jeden z ważniejszych powodów mojego odejścia - przyznał.
- Naprawdę tego nie rozumiem, jak po pierwszym treningu można kogoś tak potraktować. Zaczął mnie błyskawicznie oceniać, mówić, że nie jestem odpowiednio przygotowany fizycznie. Po trzech dniach od tego zdarzenia było już mnóstwo dyskusji wokół mnie. Jak można w ogóle tak szybko dojść do takich wniosków? W piątek odbyłem pierwszy trening, w sobotę zabrano mnie na mecz, bym obejrzał, jak to wszystko w Wiśle funkcjonuje, bym był z drużyną, a w niedzielę oddelegowano mnie do indywidualnego treningu na 2,5-3 godziny. Naprawdę ciężkiego. Po tym wszystkim w poniedziałek trenowałem dwa razy, więc oczywiste jest, że moje nogi nie były w tym samym stanie, co w piątek - zakończył.