Wisła Kraków oddała go za bezcen. Potem wymiatał w egzotycznej lidze
Zaciągi darmowych graczy do Wisły Kraków czasami pozwalały wyciągnąć prawdziwe perełki, lecz najczęściej kończyły się sporymi zawodami. Podobnie było również w przypadku Rafaela Crivellaro. Brazylijczyk zaczął błyszczeć dopiero kilka lat po odejściu z "Białej Gwiazdy".
2015 rok wiązał się z nowymi porządkami w Wiśle Kraków. Szeregi "Białej Gwiazdy" opuścili wtedy m.in. Dariusz Dudka, Łukasz Garguła, Mariusz Stępiński, Semir Stilić i Ostoja Stjepanović. Włodarze klubu mieli niełatwe zadanie załatania sporych wyrw w każdej formacji, a przede wszystkim w linii pomocy. Mizerny budżet transferowy pozwolił jednak na dokonywanie przede wszystkim darmowych ruchów. Polski zaciąg stanowili wracający do kraju Radosław Cierzniak, Tomasz Cywka i Krzysztof Mączyński.
Dodatkowo podpisano też umowy z Denisem Popoviciem oraz Rafaelem Crivellaro. O ostatnim z piłkarzy było wiadomo najmniej, gdyż jako jedyny nie miał wcześniej okazji występować na polskich boiskach. Do "Białej Gwiazdy" przychodził jednak jako podpora emirackiego Ajman Club.
Wrażenie mogła również robić jego wycena na portalu Transfermarkt - okrągły milion euro - a także obecność w CV takich klubów, jak Empoli oraz Vitoria Guimaraes. Początki Crivellaro w drużynie zwiastowały, że Wisła w istocie wyciągnęła za frytki zawodnika, który ma szansę stać się następną gwiazdą Ekstraklasy. W debiutanckim meczu z Górnikiem Zabrze strzelił efektownego gola na wagę punktu. Potem zdobywał bramki w spotkaniach z Pogonią Szczecin i Podbeskidziem Bielsko-Biała.
W międzyczasie Brazylijczyk stracił jednak zaufanie Kazimierza Moskala. Zmarnował rzut karny w przegranym starciu z Górnikiem Łęczna. Co więcej, nie był wyznaczony do wykonywania "jedenastki". Dostarczył tym samym szkoleniowcowi "Białej Gwiazdy" znakomity argument do odsunięcia go od podstawowego składu, a z czasem - i pierwszego zespołu. Wchodził tylko na same końcówki.
Sytuację gracza zmieniło zwolnienie Moskala i przejęcie sterów przez Marcina Broniszewskiego, a potem Tadeusza Pawłowskiego. Ci z początku ochoczo stawiali na pomocnika, jednak głównie pod przymusem. Wisła była wówczas kompletnie zdziesiątkowana przez kontuzje. Crivellaro grał, bo musiał, w dodatku nie dokładając już ani bramki, ani asysty. Jego występy były na tyle słabe, że gdy tylko do zdrowia powrócił m.in. Mączyński, Brazylijczyk nie mógł oderwać się od ławki rezerwowych.
Pawłowski został zwolniony po trzech meczach, co wydawało się być kolejną szansą dla zawodnika. Nie tym razem. Broniszewski i zatrudniony później na stałe Dariusz Wdowczyk mieli całkowicie inną wizję składu. Od początku marca piłkarz otrzymał tylko dwie szanse na wejście w drugiej połowie. W pozostałych spotkaniach nie znajdował się nawet w kadrze pierwszej drużyny. Występował jedynie w drugim zespole - do którego po zakończeniu rozgrywek 2015/16 zdegradowano go zresztą na stałe.
Stało się jasne, że "Biała Gwiazda" będzie chciała się pozbyć Brazylijczyka. Ostatecznie rozwiązała z nim kontrakt za porozumieniem stron. Tym samym trzyletnia umowa została zakończona już po roku. Jakie były dalsze losy gracza? Zdecydował on się na powrót do Portugalii. Zasilił szeregi Aroucy, lecz zabawił tam tylko rok. Następnie grał w Feirense, zaliczając po drodze epizod w irackim Sepahan.
Przełomem dla Crivellaro była jednak decyzja o przenosinach do Indii. W 2019 roku Brazylijczyk stał się bohaterem transferu do Chennaiyin FC. Choć z początku nie mógł się wpasować do tej ekipy, dublet zanotowany pod koniec roku wyniósł go na szczyt. Gol lub asysta w niemal każdym starciu? Żaden problem. Z czasem zasłużył na opaskę kapitańską. Sprawę pogmatwały jednak liczne kontuzje, po których nie wrócił do najlepszej formy. Odbudowa w Jamshedpur FC nie przyniosła pożądanego rezultatu. Minionego lata 35-latek stał się wolnym zawodnikiem. Poszukuje nowego klubu po dziś dzień.
***
Tekst powstał w ramach cyklu "Polska Piłka", w którym wspominamy m.in. piłkarzy biegających niegdyś po polskich boiskach, pamiętne mecze przedstawicieli Ekstraklasy w Europie, a także nieco zapomniane już kluby z naszego kraju.