Wisła Kraków czekała, aż się przebudzi. A potem kibicom pospadały kapcie
Wisła Kraków wiązała z nim spore nadzieje. Na tyle spore, że poręczyła za niego lokalnemu biznesmenowi, który wyłożył na transfer sporą kasę. Petar Brlek z początku wyglądał jednak na piłkarsko nieokrzesanego. Dopiero później spłacił się "Białej Gwieździe" z nawiązką.
Mijały kolejne kolejki sezonu 2015/16, a Wisła Kraków wciąż poszukiwała do środka pola kozaka, który mógłby zapełnić dziurę po Semirze Stiliciu. Oczywiście, po kilkunastu miesiącach do Krakowa przybył w tym celu... sam Stilić, natomiast w międzyczasie pomoc "Białej Gwiazdy" zasilił niepozorny młodzieżowy reprezentant Chorwacji. Mowa o Petarze Brleku, który w trakcie pobytu przy ul. Reymonta przebył drogę "z piekła do nieba".
Brlek zameldował się w Krakowie w lutym 2016 roku. Spłukana Wisła nie miała pieniędzy na opłacenie transferu, jednak z pomocą przybył jeden z krakowskich biznesmenów. Wyłożył on na stół kwotę potrzebną na wykupienie Chorwata z ojczystego Slavena Belupo - 250 tysięcy euro - w zamian za udział w późniejszych zyskach ze sprzedaży gracza. Na początku nie wydawało się jednak, że w przyszłości przyniesie on jakiekolwiek zyski.
Choć inni piłkarze oraz członkowie sztabu szkoleniowego potwierdzali, że Brlek prezentuje na treningach wysoką formę, nie potrafił tego przełożyć na ligowe występy. Wydawało się, że obok wypożyczonego z Fiorentiny Rafała Wolskiego pomocnik stanie się jednym z liderów "Białej Gwiazdy". W rundzie wiosennej nie zdobył jednak bramki ani nie zaliczył asysty, na domiar złego pod koniec kampanii doznając złamania palca u nogi.
Latem zanosiło się, że po w pełni przepracowanym okresie przygotowawczym dyspozycja Brleka odmieni się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Tak się jednak nie stało. A przynajmniej nie w tak zawrotnym tempie. Chorwat rozpoczął rundę jesienną bardzo niemrawo. Na dodatek w październikowym meczu Pucharu Polski z Lechem Poznań popełnił błąd, który odebrał Wiśle szanse na zwycięstwo w pierwszym spotkaniu.
Niemniej, to starcie było przełomowe. Brlek zaczął grać pierwsze skrzypce w linii pomocy, w końcu dorzucając gole i asysty. Chorwat zrehabilitował się, notując trafienie z "Kolejorzem" w pucharowym rewanżu. Trafiał także w lidze, zapewniając prestiżowe triumfy z Cracovią czy wysoko notowanym wówczas Zagłębiem Lubin. Pomocnik zakończył rundę jesienną z czterema bramkami i asystą. W wiosennej wiodło mu się zaś jeszcze lepiej.
Wysoka forma Brleka spowodowała, że problemy z wywalczeniem sobie miejsca w pierwszym składzie miał wspomniany Stilić, który powrócił do Krakowa po kilkunastu miesiącach gry w cypryjskim APOEL-u. Chorwat dołożył pięć goli i asystę, walnie przyczyniając się do awansu Wisły do grupy mistrzowskiej Ekstraklasy. Szans na zdobycie tytułu nie było, jednak w ówczesnej sytuacji klubu ten sukces i tak smakował niezwykle słodko.
Rozgrywki 2017/18 Brlek rozpoczął od dwóch goli w dwóch spotkaniach. Wisła przez pewien czas znajdowała się nawet na fotelu lidera. Nie mogło zatem dziwić, że po znakomicie spisującego się w Ekstraklasie piłkarza szybko zaczęły zgłaszać się większe kluby. Najkonkretniejsza była włoska Genoa, która zaoferowała dwa miliony euro. Powody do zadowolenia mieli zatem i Brlek, i księgowi "Białej Gwiazdy".
Okazało się jednak, że Serie A to były najprawdopodobniej zbyt wysokie progi dla gwiazdora Ekstraklasy. W pierwszych miesiącach w nowym klubie pomocnik rozegrał tylko siedem meczów, niemal zawsze wchodząc na plac gry z ławki rezerwowych. Lekarstwem dla Brleka miało być powrotne wypożyczenie do "Białej Gwiazdy". Skończyło się jednak tak, jak zaczęło się dwa lata wcześniej - na braku liczb i odstawieniu od składu.
Potem Genoa wykreśliła Brleka ze swoich planów. Przed rozpoczęciem sezonu 2018/19 Chorwata wypożyczono do szwajcarskiego Lugano, zaś rok później - do grającego na włoskim zapleczu Ascoli. Brak występów na początku kampanii 2020/21 zakończył się przedwczesnym rozwiązaniem umowy. Choć mówiło się o zainteresowaniu Lecha Poznań, pomocnik przeniósł się do ojczyzny. Do dziś z powodzeniem gra w NK Osijek.
***
Tekst powstał w ramach cyklu "Polska Piłka", w którym wspominamy m.in. piłkarzy biegających niegdyś po polskich boiskach, pamiętne mecze przedstawicieli Ekstraklasy w Europie, a także nieco zapomniane już kluby z naszego kraju.