"W Polsce ustawia się mecze. Niczego się nie da zrobić". Pracował u bukmachera, odsłania szokujące kulisy
Kilkanaście lat temu wielka afera korupcyjna wstrząsnęła polską piłką. Czy dziś to już przeszłość, czy wciąż ustawia się mecze w naszym kraju? Wątpliwości w tej sprawie nie ma były pracownik firmy bukmacherskiej, który rozmawiał z Mateuszem Migą z "TVP Sport".
W ostatnim czasie wątpliwości wzbudził mecz w III lidze między Concordią Elbląg z Pilicą Białobrzegi. Postawiono bardzo duże pieniądze na to, że w pierwszej połowie padną co najmniej trzy gole. Tak się stało, a sędzia podyktował aż cztery rzuty karne.
W tej sprawie z dziennikarzem "TVP Sport" rozmawiał jeden z byłych pracowników międzynarodowej firmy bukmacherskiej. Jego zdaniem w Polsce wciąż ustawia się mecze, choć mowa nie o Ekstraklasie, tylko o niższych poziomach rozgrywkowych.
Według jego informacji wiele dzieje się w III lidze. Rozmówca Mateusza Migi ma w zasadzie pewność, że mecze na tym poziomie bywały ustawione. Obstawiano na nie bowiem bardzo duże sumy.
- W tym sezonie bardzo dużo zakładów jest na mecze Unii Tarnów. Zamieszanie było przed meczem z Wieczystą. Przed rozpoczęciem masowo obstawiano, że padnie sześć, siedem goli. Zacząłem to na szybko analizować. OK, Wieczysta ma mocny skład, ale w tym sezonie strasznie się męczą. Czy mimo wszystko mogli wygrać tak wysoko? Jasne, że mogli, ale liczba zakładów była zaskakująca - powiedział.
- Dwa tygodnie później Unia grała z rezerwami Korony. Już przed meczem pojawiło się mnóstwo zakładów, że Korona wygra trzema bramkami. Mnóstwo typów na ten kurs w Azji i na giełdzie zakładów. Pierwsza minuta i 1:0 dla rezerw Korony. Patrzę na składy, bo pomyślałem, że może w składzie jest kilku zawodników z pierwszej drużyny, ale tak nie było. Unia wyrównała, a jeszcze przed przerwą wyszła na prowadzenie 2:1. U normalnych, nieazjatyckich bukmacherów typ na wygraną Korony był w tym momencie około 2,5-3. A tu nagle kolejna fala zakładów, że Korona wygra trzema bramkami. Przy stanie 1:2! No i skończyło się wygraną kielczan 5:2... - dodał.
Dawny pracownik firm bukmacherskich uważa, że spory wpływ na obecną sytuację ma wojna na Ukrainie. Uważa, że PZPN nie jest w stanie zbyt wiele zrobić w obecnej sytuacji.
- W piłce nożnej długo był spokój, ale mam informacje, że po wybuchu wojny na Ukrainie pewni ludzie przenieśli się do Polski. Rosja jest poza rynkiem, a Ukrainą sportowo teraz nikt się nie interesuje. Tam obecnie nie dzieje się nic niepokojącego, ale liga ma swój nietypowy rytm, często nie wiadomo nawet, gdzie odbędzie się mecz. Zawodowcy zarabiają na live’ach. Obstawiając przed meczem, można wszystko ubić, a bukmacherzy wycofają zdarzenie - przyznał.
- Są w Polsce ludzie świetnie znający rynek, ale nie mają dostępu do takich informacji jak ja, więc nazywam ich spekulantami lub typerami. Długo wierzyłem, że polska piłka jest czysta... Dziś to pewnik. W Polsce ustawia się mecze - podkreślił.
- Dopóki ktoś nie złapie kogoś za rękę, niczego nie da się zrobić. Mogą opierać się na statystykach i kwotach. Polska strona może wystosować pismo do działających międzynarodowo firm bukmacherskich o dodatkowe informacje - zakończył