Van den Brom podsumował europejską przygodę Lecha. Przyznał, co powiedział piłkarzom w szatni [WIDEO]
Lech Poznań na ćwierćfinale zakończył występ w tegorocznej edycji Ligi Konferencji. Choć "Kolejorz" w dwumeczu musiał uznać wyższość Fiorentiny, to John van den Brom był dumny ze swoich podopiecznych, czego nie ukrywał przed kamerami "Viaplay".
Przed spotkanie we Florencji niewiele osób wierzyło w to, że Lech może nawiązać realną walkę z rywalami. Tymczasem przez pewien czas mistrzowie Polski prowadzili 3:0 i mogli doprowadzić do dogrywki. Choć ta sztuka się nie udała, to John van den Brom w rozmowie z "Viaplay" niemal wyłącznie komplementował swoich piłkarzy.
- To było naprawdę ekscytujące. Zagraliśmy prawie perfekcyjny mecz. Oczywiście, było trudno, bo przyjeżdżaliśmy tu ze stratą trzech goli. Zawsze w takich sytuacjach mówię jednak, że musimy być dumni z siebie, z klubu, z kibiców. Możemy się cieszyć, chociaż wiem, że przy tym wyniku nie awansowaliśmy dalej. Możemy iść z podniesionymi głowami, na pewno zasłużyliśmy nam grę w ćwierćfinale. Jestem dumny z tego, jak moja drużyna wyglądała na boisku - powiedział Van den Brom.
- Jestem naprawdę dumny i z rezultatu, i z tego, jak graliśmy. Potrafimy pokazać jakość w meczu z takim rywalem, wrócić do dwumeczu z Fiorentiną. To był niesamowity wieczór. To nie wystarczyło, rozumiem to, ale i tak jestem dumny. Powiedziałem piłkarzom w szatni, że możemy być dumni z naszej drogi w Europie. Teraz ona się kończy, wykonaliśmy niesamowitą robotę. Każdy piłkarz i fan Lecha może być dumny z tego, jak pokazaliśmy się w Europie - podkreślał.
- Prawie ich mieliśmy, ale w Holandii mówimy, że prawie nie jest wystarczające. Futbol nie zawsze jest sprawiedliwy. Mówiłem drużynie w szatni, żeby wierzyła w swoją jakość. Dobrze zaczęliśmy ten mecz, strzeliliśmy ładną bramkę. Zdenerwowaliśmy rywali, to było widać z ławki. Wykonaliśmy dobrą robotę. Teraz to już tylko wspomnienia, ale to dobre wspomnienia - przyznał.
- Mieliśmy problem z Ishakiem, nie był w stu procentach gotowy do tego meczu, a ja nigdy nie chcę ryzykować zdrowiem zawodników. Odbyłem wiele rozmów ze sztabem medycznym i Ishakiem. Stwierdziliśmy, że usiądzie na ławce i wejdzie na boisko, kiedy będzie potrzebny. Mogłem to zrobić, bo mam Artura Sobiecha, klasowego piłkarza. Dzisiaj wielu zawodników pokazało, że są gotowi na podnoszenie swoich umiejętności i zrobienie kolejnych kroków - chwalił.
- Teraz musimy skupić się na Ekstraklasie, aby znów znaleźć się w pucharach. Jesteśmy na trzecim miejscu w tabeli, na dobrej drodze. Wszystko jest w naszych rękach. Teraz możemy chwilę cieszyć się tym meczem i naprawdę jestem dumny ze swojego zespołu. To wspaniałe uczucie - zakończył.