"Tym imponuje mi najbardziej". Legenda Premier League zachwyca się polskim piłkarzem. Nazwisko może zaskoczyć
Brad Friedel, były bramkarz klubów Premier League, ma świetne zdanie o piłkarzach z Polski. Duże wrażenie zrobił na nim nasz rodak z MLS.
Friedela śmiało można nazwać legendą Premier League. Grał w niej w Liverpoolu, Blackburn, Aston Villi i Tottenhamie. W sumie w angielskiej ekstraklasie zanotował 450 występów. Karierę zakończył jako 43-latek.
Amerykanin przyznaje, że ceni polskich piłkarzy. Jest pod wrażeniem choćby Mateusza Bogusza z Los Angeles FC.
- Jest bardzo dobrze wyszkolony technicznie. Potrafi też, kiedy trzeba, wykonać odważny wślizg. Ale najbardziej imponuje mi, jak potrafi odnaleźć się w każdym systemie, jaki narzuci trener. LAFC to zespół, który – w zależności od tego, z kim gra – raz gra, utrzymując się długo przy piłce, a raz chowa się pod własnym polem karnym i szuka kontrataków. Bogusz dobrze gra w obu taktykach. Potrafi pójść do szybkiego ataku, a następnie błyskawicznie wrócić do obrony. Jest naprawdę bardzo dobrym zawodnikiem - powiedział Friedel w rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet".
22-latek w nocy z soboty na niedzielę czasu warszawskiego zagrał w finale MLS. Jego drużyna przegrała w nim z Columbus Crew 1:2.
- Patrząc na niego, czuję, że jest gotowy na to, by zostać powołanym do dorosłej reprezentacji i odgrywać tam znaczącą rolę. Ciekawi mnie zresztą, jak potoczy się jego kariera, bo jestem pewny, że wiele klubów z Europy go monitoruje. Sprawdziłem z ciekawości, do kiedy podpisał kontrakt – do 2026 r. To oznacza jedno: w klubie mają na niego plan i wcale się nie zdziwię, jeśli w następnym sezonie będzie głównym albo jednym z głównych piłkarzy LAFC w środku pola - ocenia Friedel.
Amerykanin podkreśla, że polskich piłkarzy docenia za mentalność i zdolność do adaptacji. Jego zdaniem to ważne cechy w MLS.
- Weźmy Charlotte, gdzie grają Karol Świderski i Kamil Jóźwiak. W Charlotte pogoda jest zazwyczaj ładna, a piłkarze grają na sztucznej nawierzchni. Ale za chwilę warunki będą inne, bo w jednym mieście jest zimno, w drugim gorąco, a w trzecim głównie pada. Jeden zespół gra na sztucznej nawierzchni, a inny na naturalnej trawie. Gdzieś trzeba lecieć blisko, a gdzieś daleko. I mam wrażenie, że Polacy nigdy nie mają z tym problemów. Nigdy nie narzekają. Nie jestem w stanie lepiej tego wyjaśnić niż właśnie w ten sposób. Naprawdę lubię polskich piłkarzy. Zresztą, jak byłem trenerem New England, zawsze zerkałem na polski rynek, czy jest jakiś ciekawy zawodnik, którego moglibyśmy pozyskać - podsumował Friedel.