Tworzył ostatnią wielką Wisłę Kraków. Dziś ma 40 lat i wciąż gra
Może nie strzelał dla Wisły Kraków ponad wszelką miarę, ale jeśli już zdobywał bramki, to w ważnych momentach. Dwuipółletnia przygoda Cwetana Genkowa z "Białą Gwiazdą" kojarzy się z mistrzostwem, ale i trafieniem z meczu, który przy ul. Reymonta wspomina się do dziś.
Pierwsze piłkarskie kroki Cwetana Genkowa stały pod znakiem... Lokomotiwów. Nie chodziło jednak o napady dolegliwości w trakcie podróży. Bułgar wychował się i debiutował w 2001 roku w barwach Lokomotiwu Mezdra. Po paru latach przeniósł się do Lokomotiwu Sofia, a następnie do Dynama Moskwa, skąd w 2010 roku powrócił na wypożyczenie do Sofii. Z Rosji wykupiła go Wisła Kraków.
Przed Bułgarem stało niełatwe zadanie. Miał bowiem wejść w buty Pawła Brożka, który za grubą kasę zamienił "Białą Gwiazdę" na Trabzonspor. Sześć goli strzelonych w rundzie wiosennej Ekstraklasy okazało się być bardzo cennym dorobkiem. Genkow wyrównał jesienny dorobek Brożka, a w maju po sezonie przerwy Wisła wróciła na mistrzowski tron. Klub czekała walka w eliminacjach Ligi Mistrzów.
W drugiej rundzie "Biała Gwiazda" bez problemów pokonała Skonto Ryga, w trzeciej nie natrafiła na zdecydowany opór Liteksu Łowecz. Niestety, nie po myśli kibiców poszła faza play-off. Po wygranej Wisły w pierwszym meczu APOEL triumfował w rewanżu. Fani mogli mieć natomiast powody do zadowolenia: wspierana przez nich drużyna i tak awansowała do fazy grupowej. Tyle, że Ligi Europy.
Tam polski zespół trafił na Fulham, Odense oraz Twente Enschede. Walka o awans z grupy toczyła się do ostatnich sekund. Choć Holendrzy wysunęli się na zdecydowane prowadzenie w tabeli grupy K, po pięciu spotkaniach nie mając na swoim koncie żadnej porażki, pozostałe trzy ekipy wciąż walczyły o drugie miejsce. W ostatniej kolejce Wisła grała właśnie z Twente. Nie było miejsca na żadną pomyłkę.
Zaczęło się znakomicie. Łukasz Garguła wykorzystał niezdecydowanie Nacera Chadliego i posłał piłkę do siatki zza pola karnego. Rywale byli jednak niezwykle zmotywowani, by zakończyć fazę grupową bez przegranej. Walczyli najpierw o doprowadzenie do remisu, co udało się 39. minucie za sprawą Luuka de Jonga, a potem - o zwycięstwo, kreując sobie kolejne okazje przed bramką Wisły.
Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy nadeszła odpowiedź. Długie podanie Sergeia Pareiki wykorzystał właśnie Genkow. Goleador "Białej Gwiazdy" wywiódł w pole Rasmusa Bengtssona i finezyjnie pokonał Nicka Marsmana. Była to decydująca bramka w Krakowie. O losach Wisły w Londynie zadecydował natomiast Baye Djiby Fall, w 93. minucie strzelając gola na 2:2 dla Odense w meczu z Fulham.
Gdy na stadion Wisły Kraków napłynęła informacja o bramce Falla, rozgorzała atmosfera piłkarskiego święta. Wszyscy: piłkarze, trenerzy i sympatycy padali sobie w ramiona. I trudno było im się dziwić!
W fazie pucharowej Genkow zaliczył jeszcze jedno trafienie, które byłoby piekielnie ważne, ale tylko według obecnie obowiązujących zasad. Wyrównał na 1:1 w końcówce domowego spotkania 1/16 finału Ligi Europy ze Standardem Liege. W rewanżu padł jednak bezbramkowy remis, co zgodnie z zasadą bramek zdobytych na wyjeździe promowało Belgów. Ci zostali potem zlani przez Hannover.
Choć w kampanii 2011/2012 Bułgar został królem strzelców Pucharu Polski, strzelając cztery gole w trzech meczach. "Białej Gwieździe" nie udało się jednak sięgnąć ani po puchar, ani po mistrzostwo. Klub zajął jedynie siódme miejsce, a więc nie awansował do europejskich pucharów. Wzbudziło to plotki o odejściu Genkowa, do czego koniec końców doszło sezon później. Trafił do Lewskiego Sofia.
Kolejne lata kariery napastnik spędził na pograniczu Europy i Azji. Po roku w ojczyźnie przeszedł do tureckiego Denizlisporu, a w 2016 roku wrócił do rodzinnego kraju, związując się z Lokomotiwem Gorna Orjachowica. Niebawem ogłosił zakończenie kariery po epizodzie w Okżetpesie Kokczetaw. Wznowił ją jednak w 2020 roku. Do dziś, mimo 40 lat na karku, kopie piłkę w amatorskim Kostinbrodzie.
***
Tekst powstał w ramach cyklu "Polska Piłka", w którym wspominamy m.in. piłkarzy biegających niegdyś po polskich boiskach, pamiętne mecze przedstawicieli Ekstraklasy w Europie, a także nieco zapomniane już kluby z naszego kraju.