Trener Widzewa Łódź skarcił swoich piłkarzy. Poszło o bramkę w meczu z Lechią Gdańsk. "Mam o to pretensje"

Widzew Łódź w minioną niedzielę rozegrał pierwszy mecz na własnym stadionie po powrocie do Ekstraklasy. Święto beniaminka zepsuła Lechia Gdańsk, która wygrała 3:2 (więcej TUTAJ).

Zaraz po spotkaniu głos w sprawie boiskowych wydarzeń zabrał Janusz Niedźwiedź. Szkoleniowiec Widzewa pochwalił swoich zawodników za akcje ofensywne, chociaż i tam dostrzegł kilka mankamentów.

- W sporcie chodzi o to, by wygrywać. To był bardzo energetyczny mecz, dobry piłkarsko z obu stron. Stworzyliśmy więcej sytuacji i powinniśmy być w nich bardziej konkretni - stwierdził szkoleniowiec.

Najwięcej uwagi Janusz Niedźwiedź poświęcił jednak zachowaniu łodzian w defensywie. Trener wskazał, która stracona bramka zabolała go najbardziej.

- Trzeba przeciwdziałać takim zawodnikom jak Flavio Paixao czy Gajos, którzy strzelali fantastycznie. Przy pierwszej bramce doskoczyliśmy, ale byliśmy w tym odrobinę spóźnieni, natomiast trzeba docenić też klasę zawodnika i jego strzał, który ominął Mateusza Żyrę - powiedział.

- Najwięcej pretensji mam o drugiego straconego gola, bo nie zareagowaliśmy na strzał, a powinniśmy wówczas sparować piłkę do boku. Uczulaliśmy na to, a nikt nie zdecydował się pójść za Zwolińskim. Natomiast Flavio zrobił to, co umie najlepiej i co pokazuje od lat. Przynajmniej trzy, cztery nasze sytuacje były wyborne. Piłka nożna to jednak nie tylko akcje ofensywne, ale także dobra i szczelna gra w obronie, tak jak to miało miejsce w Białymstoku - podkreślił Janusz Niedźwiedź.

Na ten moment Widzew Łódź zajmuje 10. miejsce w Ekstraklasie. Kolejnym przeciwnikiem beniaminka będzie Śląsk Wrocław (06.08).